Wirtualna Polska w poniedziałek opisała, że niedługo przed oddaniem władzy przez PiS ministerstwo rolnictwa wydało zgodę na sprzedaż wiceprezesowi Dawtony działki o powierzchni 160 ha, przez którą ma przebiegać linia kolei dużej prędkości z Warszawy do CPK. Wiceminister infrastruktury Maciej Lasek poinformował, że sprawa została przekazana do prokuratury.
Minister sprawiedliwości, prokurator generalny Waldemar Żurek przekazał, że śledztwo prokuratorskie toczy się od września, a więc "nie tak długo". - Prokuratura musi zbadać i zadać sobie pytanie, czy przy tym zakupie, w taki sposób, nie doszło do jakichś przejawów korupcji - opisał.
Żurek o CPK: KOWR powinien odmówić
Wskazał, że śledztwo toczy się w sprawie korupcji, ale też pod kątem "przekroczenia uprawnień" opisanego w art. 231 Kodeksu karnego. - Wiemy o tym, że jest teren, który jest objęty strategicznymi planami budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego (...). I mamy KOWR (Krajowy Ośrodek Wspierania Rolnictwa), czyli agencję rządową, która zajmuje się zasobami ziemi rolnej. Ta agencja dzierżawi ziemie różnym osobom i czasem też odsprzedaje zgodnie z tym, co ma w zakresie swojej działalności - tłumaczył Żurek.
- Sytuacja była kuriozalna, bo wszyscy już wiedzieli, że na tej dzierżawionej przez prywatną osobę bardzo dużej nieruchomości planowane są różne działania związane z budową CPK - ocenił. Według ministra "KOWR powinien absolutnie odmówić sprzedaży, wiedząc, że jest już cały program skupu tych nieruchomości na rzecz Skarbu Państwa, celem budowy portu".
- Nie zrobił tego i my mamy tam pytanie zasadnicze: czy urzędnicy państwowi nie zostali wprowadzeni w błąd przez pracowników KOWR-u - wskazał gość TVN24.
"Prawdopodobnie ktoś nakłamał"
Waldemar Żurek zwrócił uwagę, że "jest coś takiego jak roszczenia właścicieli ziemskich, którzy chcą odzyskać swoje dawne nieruchomości". - To się dzieje w całej Polsce. Bardzo często jest tak, że jakiś dawny majątek ziemski jest zwracany rodzinie - wyjaśniał.
- Tutaj prawdopodobnie ktoś nakłamał, mówiąc, że odsprzedajemy rodzinie, a w rzeczywistości do rodziny ten majątek nie trafił, tylko do jakiegoś spekulanta - uzupełnił minister.
Podkreślił też, że nie może ujawnić, kto jest podejrzany w śledztwie. - Oczywiście zawsze jest tak, że śledczy szukają osób, które dokonały transakcji i osób, które zyskały na tej transakcji - mówił.
Minister Żurek: sprawdzimy to do spodu
Wcześniej w poniedziałek minister opublikował w mediach społecznościowych wpis, w którym tłumaczył, że śledztwo zostało wszczęte w związku z podejrzeniem przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy publicznych KOWR działających "w krótkich odstępach czasu i w wykonaniu z góry powziętego zamiaru, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej".
Wskazał też, że czyn ten jest zagrożony karą do 10 lat pozbawienia wolności.
"Nie informowaliśmy o tej sprawie wcześniej, ponieważ prokuratorzy musieli spokojnie zebrać materiał, by śledztwo mogło ruszyć na mocnych podstawach" - podkreślił Waldemar Żurek. Jak dodał, okoliczności decyzji "słusznie budzą poważne wątpliwości i społeczne oburzenie".
"Sprawdzimy to do spodu, od pierwszego pisma po ostatni podpis" - zapewnił.
Autorka/Autor: Sebastian Zakrzewski /lulu
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Centralny Port Komunikacyjny