Na przejeździe kolejowym w Pniewitem, gdzie na początku czerwca zginęło rodzeństwo, a rodzice zostali ranni stwierdzono liczne nieprawidłowości, które mogą wpływać na bezpieczeństwo użytkowników - to ustalenia z raportu Urzędu Transportu Kolejowego. Matka dzieci przed wypadkiem miesiącami walczyła o to, by postawiono tam sygnalizatory ostrzegawcze. Gdy straciła syna i córkę, usłyszała zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym.
Pod koniec sierpnia Urząd Transportu Kolejowego wydał pokontrolny raport ws. przejazdu kolejowego w Pniewitem. "Ustalono, że na kontrolowanym przejeździe istnieją nieprawidłowości m.in. w zakresie ograniczonego poziomu widoczności, ukształtowania terenu czy też pochylenia dróg dojazdowych względem linii kolejowej, które mogą wpływać na bezpieczeństwo ruchu kolejowego i użytkowników przejazdu" - napisano w raporcie.
"Nie zachowano widoczności"
UTK pisze, że "nieprawidłowości mogą wpływać na bezpieczeństwo użytkowników przejazdu", a uwagi kieruje m.in. pod adresem PKP Polskie Linie Kolejowe oraz administratora drogi, czyli gminy.
Urząd wymienia, że nie zachowano widoczności dla kierowców i maszynistów, którą ograniczały skarpa, wykopy, drzewa i zarośla. Oprócz tego droga dojazdowa do przejazdu była zbyt pochylona.
Raport opublikowany został tydzień temu.
PKP PLK przekonują, że nieprawidłowości są drobne, a przejazd był, jest i będzie bezpieczny.
- Wszystkie wnioski, które pojawiły się w tym protokole wystosowane w naszym kierunku zostały już spełnione - zapewnił w piątek w rozmowie z TVN24 przedstawiciel PKP PLK. - Wprowadziliśmy już w tym miejscu, na tej linii, na tym przejeździe ograniczenie prędkości, (...) zniwelowaliśmy górkę.
Dzieci zginęły, matka usłyszała zarzut
Na początku czerwca na tym przejeździe pani Kamila prowadziła samochód, w uderzył szynobus. Jej dzieci 3-letnia Zosia i 7-letni Mateusz zginęli na miejscu. Ona i jej mąż trafili do szpitala. Wcześniej 31-kobieta miesiącami walczyła o poprawę bezpieczeństwa na przejeździe kolejowym, w tym o sygnalizację świetlną.
W połowie lipca pani Kamila usłyszała zarzut spowodowania wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym. Jej mąż, pan Filip, od początku nie krył oburzenia taką decyzją. Kobieta nie przyznała się do winy i odmówiła składania wyjaśnień.
"Oby ten zwrot był, czekamy na niego"
Prokuratura czeka teraz na komplet dokumentów, m.in. raport Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejowych. Śledczy w rozmowie z reporterem TVN24 oficjalnie nie komentują raportu UTK, nieoficjalnie przyznają, że może on mieć wpływ na przebieg śledztwa.
- Mam nadzieję, że to pomoże i mam nadzieję, że jednak ktoś otworzy oczy i będzie patrzył na tę sprawę inaczej i że ktoś niepotrzebnie odebrał te tory. Oby ten zwrot był, czekamy na niego - oświadczył Filip Osuch, ojciec rodzeństwa, które zginęło na przejeździe kolejowym.
- Mam nadzieję, że tutaj nikt Kamili nie obwini za ten wypadek, bo zdecydowanie nie ona jest winowajczynią, a wręcz jest ofiarą. Mam nadzieję, że to też przyniesie efekt w postaci tego, że ten przejazd zostanie przebudowany lub zostanie poprowadzona alternatywna droga- powiedział wójt wójt gminy Lisewo Jakub Kochowicz.
Autor: pk / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24