Szybowiec z rybnickiego aeroklubu zaliczył przymusowe - i "twarde" - lądowanie w przydomowym ogródku. "Puchacz" spadł na ziemię chwilę po starcie za ciągnącym go samolotem. Dwie osoby - 63-letni instruktor i 16-letni kursant - trafiły do szpitala.
- Instruktor ma uraz kręgosłupa, kursant uraz głowy i ogólne potłuczenia - poinformował Paweł Ścibiorski z rybnickiej policji.
Według dyrektora rybnickiego aeroklubu Ireneusza Boczkowskiego, krótko po starcie szybowca za samolotem Zlin Z-526ML, w holowniku nastąpiła prawdopodobnie chwilowa utrata mocy silnika. Widząc to, instruktor szybowca wyczepił go i mając świadomość, że nie doleci do odległego ok. 200 m lotniska, awaryjnie lądował.
Szybowiec na małej wysokości najpierw zahaczył o drzewo, po czym spadł na prywatną posesję - ogród w rejonie ulicy Samotnej. Uderzenie o drzewo pozwoliło wytracić prędkość. Obaj lotnicy po upadku na ziemię wyszli z rozbitego szybowca o własnych siłach.
Błąd pilota czy problemy techniczne?
Według policji, nie wiadomo na razie, co było przyczyną odczepienia szybowca - czy np. błąd popełnił któryś z lotników, czy też powodem były problemy techniczne którejś z maszyn. Podczas wypadku nad lotniskiem panowały dobre warunki pogodowe. Okoliczności zdarzenia ustali w najbliższym czasie Komisja Badania Wypadków Lotniczych.
Na potrzeby śledztwa, które obok dochodzenia komisji lotniczej prowadzą policja i prokuratura, zabezpieczono m.in. ślady uderzenia szybowca o ziemię oraz jego wrak, który ma m.in. złamany kadłub zaraz za kabiną.
SZD-50-3 Puchacz to polski dwuosobowy szybowiec szkolny - górnopłat o konstrukcji laminatowej. Oblatano go w 1977 r. Z ok. trzystu wyprodukowanych egzemplarzy, ponad 200 sprzedano za granicę. Waży w locie ok. 570 kg, jego prędkość minimalna wynosi ok. 70 km/h, a doskonałość - czyli odległość, jaką może przelecieć przy utracie jednego kilometra wysokości - do 30 km
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24