Rok po katastrofie wojskowego samolotu CASA wraca pytanie o przyczynę tragedii. TVN Warszawa dotarła do treści załączników, których nie uwzględniono w końcowym raporcie komisji. Według nich nie zawinili ani piloci, ani kontrolerzy lotów - jak sugerowano, ale sprzęt. Szef MON Bogdan Klich zaprzeczył, by załączniki zawierały informacje, które nie znalazły się następnie w raporcie. Zapowiedział też, że załączniki nie zostaną ujawnione.
Z załączników, do których dotarli dziennikarze programu "Kawaleria" wynika, że zarówno załoga, jak i kontrolerzy lotów działali bezbłędnie, za to urządzenia aż dziewięciokrotnie sygnalizowały awarię. Włączała się sygnalizacja wskazująca na awarię instalacji przeciwoblodzeniowej. Jak się okazało, problemy z instalacją samolot miał już podczas wcześniejszych lotów. Wiadomo też, że zawodziła instalacja elektryczna. Czytaj więcej na tvnwarszawa.pl
Komisja: winni ludzie
Tymczasem specjalna komisja badająca przyczyny katastrofy uznała powyższe okoliczności za normalne. Podobnie jak wyłączenie jednej z tzw. szyn energetycznych, co z kolei - zdaniem komisji - spowodowane było włączeniem dodatkowych pomp hydraulicznych w samolocie.
Zdaniem komisji, jedną z głównych przyczyn wypadku był niewłaściwy dobór załogi do lotu. Właśnie ten czynnik wymieniono na pierwszym miejscu wśród trzynastu innych mających wpływ na wypadek. Piloci - jak napisano w raporcie - zamiast kontrolować wskaźniki, wzrokiem poszukiwali lotniska.
Śledztwo przedłużone o trzy miesiące
Co na to prokuratura? - To są okoliczności, które nadal wyjaśniamy, więc nie chciałbym na ten temat mówić - komentuje w rozmowie z TVN Warszawa ppłk Zbigniew Rzepa, rzecznik Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Poznaniu, która prowadzi tę sprawę. Dzień przed pierwszą rocznicą wypadku śledztwo w sprawie katastrofy samolotu CASA przedłużono o kolejne trzy miesiące.
Jak dotąd w wyniku śledztwa zarzuty usłyszał podpułkownik Leszek L., były dowódca 13. Eskadry Transportowej z Krakowa, gdzie na co dzień stacjonowała CASA. Zdaniem wojskowych śledczych, podpułkownik L. jest odpowiedzialny za zły dobór załogi samolotu, co w konsekwencji miało być przyczyną katastrofy CASY.
Klich: Załączniki nie zostaną ujawnione
Dlaczego wojsko nie ujawniło wszystkich informacji? - To była maksymalna otwartość, na jaką można się było zdobyć - tłumaczył minister obrony Bogdan Klich. - Ujawnienie załączników, w tym obdukcji szczątków byłoby czymś absolutnie niehumanitarnym - dodał. Jak zapowiedział, tak długo jak będzie ministrem, załączniki do raportu nie zostaną ujawnione. - Tam znajdują się szczegóły tego, co widzieliśmy tam tamtej nocy. Jest coś takiego jak godność ludzi, którzy zmarli - uzasadniał Klich.
Minister zapewnił, że nie ma żadnych rozbieżności między opisem przyczyn katastrofy samolotu CASA zawartymi w raporcie a informacjami z załączników do tego raportu.
Przypomniał też, że nigdy do tej pory nie ujawniono raportu komisji badającej wypadki lotnicze. - Żaden minister obrony w żadnym kraju członkowskim NATO nie poszedłby tak daleko, jak ja poszedłem przez rok. Ujawniłem to, czego do tej pory nigdy nie ujawniono - stwierdził Klich.
Eksperci: raport jest absurdalny
Wojskowi eksperci podważają wiarogodność raportu. - Bzdurą jest założenie, że poprzez pytanie kontrolera nastąpiło odwrócenie uwagi i przeniesienie jej na zewnątrz kabiny samolotu, co spowodowało utratę orientacji - zeznał w wojskowej prokuraturze okręgowej w Poznaniu płk Krzysztof S., jeden z ekspertów komisji.
Niewykluczone, że raport mógł zostać napisany tak, by zrzucić winę na ludzi (pilotów i kontrolerów), a nie sprzęt. Jak sugeruje Krzysztof Krawcewicz, redaktor naczelny "Przeglądu Lotniczego", komisja mogła być poddana naciskom zwierzchników, m.in. z Ministerstwa Obrony Narodowej. - Cechą tego raportu jest to, że był robiony pod presją. W związku z tym ma wiele błędów - zaznaczył w rozmowie z TVN Warszawa.
Brat pilota zastraszany?
Wnioski komisji podważa również Andrzej Smyczyński, brat jednego z pilotów, którzy zginęli w katastrofie - kpt. Michała Smyczyńskiego. Na własną rękę próbuje dociec prawdy. Ostatnio wysłał do ministra Klicha obszerny list, w którym opisał swoje wątpliwości co do raportu komisji.
Nie przestał dociekać przyczyn wypadku, choć - jak twierdzi - grożono mu. Już po ujawnieniu raportu, na ulicy, przy jego domu zaczepiło go dwóch mężczyzn. Podjechali czarnym mercedesem z zasłoniętymi numerami rejestracyjnymi. - Zostaw, gnoju, sprawę Mirosławca, bo jesteś na to za cienki. Wiemy dokładnie, gdzie mieszkasz, co robisz, z kim pracujesz, z kim się spotykasz. Jest to na razie prośba od wysoko postawionych panów w mundurach - usłyszał Smyczyński od kierowcy mercedesa.
Następnie mężczyzna pokazał bratu zmarłego pilota kaburę i wykonał ruch dłonią, jakby chciał do niego strzelić.
Pierwsza rocznica tragedii
Do tragedii wojskowego samolotu CASA doszło 23 stycznia 2008 roku. Podczas próby podchodzenia do lądowania maszyna runęła na ziemię. Zginęło 20 żołnierzy, w tym 16 wysokiej rangi oficerów.
W pierwszą rocznicę katastrofy odbywają się uroczystości ku czci ofiar tragedii w Mirosławcu. Przy pomniku upamiętniającym lotników odbył się apel poległych, w którym udział wzięli m.in. minister obrony narodowej Bogdan Klich, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Aleksander Szczygło oraz dowódca Sił Powietrznych, gen. broni pilot Andrzej Błasik.
O godz. 12 w kościele w Mirosławcu odprawione będzie ekumeniczne nabożeństwo w intencji ofiar katastrofy.
Źródło: TVN24, TVN Warszawa
Źródło zdjęcia głównego: TVN Warszawa / fot. TVN24