- Od momentu opublikowania tych oryginalnych powiedzmy czarnych skrzynek to wydawało mi się, że właściwie wszystko tam jest jasne - powiedział we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 kpt. Oskar Maliszewski, pilot i dyrektor operacji lotniczych Jet Story. Odniósł się do prac nowej podkomisji powołanej przez Antoniego Macierewicza, która ma zająć się katastrofą smoleńską.
W czwartek nowa podkomisja smoleńska, powołana w lutym br. przez szefa MON Antoniego Macierewicza, zaprezentowała dotychczasowe efekty swoich działań. W pokazanej prezentacji stwierdziła m.in., że zapisy rejestratorów były zmanipulowane i okrojone. Jeden z członków zespołu, prof. Kazimierz Nowaczyk oświadczył, że z polskiej skrzynki wycięte zostały ok. 3 sekundy, z rosyjskiej ok. 5 sekund. Dodał, że podkomisja znalazła plik źródłowy z rejestratora, dzięki czemu udało się odszyfrować dodatkowe, brakujące 5 sekund z zapisu.
"Wszystko jasne"
- Od momentu opublikowania tych oryginalnych powiedzmy czarnych skrzynek to wydawało mi się, że właściwie wszystko tam jest jasne. Nagranie jest od tego momentu kiedy powinno być, jest do samego końca - skomentował kpt. Oskar Maliszewski, pilot i dyrektor operacji lotniczych Jet Story.
- Z moje punktu widzenia to właściwie wszystko było jasne co było bezpośrednią przyczyną tej katastrofy - powiedział. Jak dodał, w środowisku, w którym się obraca "nikt nawet się nie zastanawiał, że ta bezpośrednia przyczyna katastrofy może się zmienić".
- Bezpośrednią przyczyną katastrofy było zejście poniżej minimów. W ogóle rozpoczęcie trudnego podejścia bo podejścia nieprecyzyjnego znacznie poniżej minimów. Przy takich warunkach pogodowych w ogóle tego podejścia nie powinno być - ocenił Maliszewski. Według niego samolot "powinien stanąć w holdingu" (utrzymać samolot w określonej przestrzeni powietrznej podczas oczekiwania na zgodę - red.). albo w ogóle nie startować z Warszawy. - Powinien poczekać na poprawienie się pogody - stwierdził.
"Zawiodła nie załoga tylko cała organizacja"
Maliszewski podkreślił, że w dniu katastrofy "zawiodła nie załoga tylko cała organizacja". Jak powiedział, doszło do szeregu błędów. - Ta załoga została w pewnym sensie bardzo skrzywdzona przez system, w którym działała. Przez organizację tego lotu, ale pewnie też innych lotów, przez system szkolenia, który był niewystarczający jak na dzisiejsze standardy i jak na zaawansowanie takiego samolotu, a jednocześnie poprzeczka była niesłychanie wysoka - stwierdził. Dodał, że z katastrofy piloci cywilni nie musieli wyciągać specjalnych wniosków ponieważ działają wobec innych procedur (wedle przepisów europejskich). - Lotnictwo wojskowe było z tego wyłączone - poinformował pilot. - Najprostszym rozwiązaniem tego problemu transportu osób najważniejszych w państwie, byłoby niekoniecznie wyłączenie ich spod tego nadzoru państwa bo to jest lotnictwo państwowe, ale po prostu wprowadzenie tam tych samych standardów - dodał.
Jak stwierdził, nie ma pojęcia jak skończą się efekty pracy podkomisji, ale dla pilotów wszystko wydaje się jasne.
Autor: jaz//gak / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24