Jarosław Kaczyński głośno kwestionuje oficjalne wyniki dochodzenia ws. katastrofy smoleńskiej. Zdaniem szefa PiS zderzenie z brzozą nie wyjaśnia katastrofy. Prezes PiS powołuje się przy tym na zamachy z 11 września 2001 roku.
- Nie widzieliście państwo, jak te samoloty przechodziły przez ten budynek? Skrzydła nie odpadały - zastanawia się prezes PiS Jarosław Kaczyński. Tymczasem oficjalna komisja i uznane amerykańskie ośrodki naukowe ustaliły, że samolot przecinał belki ściany budynku, ale był jednocześnie szatkowany na drobne części przez konstrukcje nośną wieżowca. Z maszyny i skrzydeł nic nie zostało.
Teza o zamachu
Gdyby przyjąć, że przyczyną katastrofy smoleńskiej był zamach, trzeba założyć, że zamachowiec już przed lądowaniem musiał wiedzieć, że załoga tupolewa zejdzie za nisko i źle będzie odczytywać wysokość, bo samolot był 90 metrów od dna jaru, ale tylko 40 od poziomu lotniska.
Zapis parametrów lotu
Dowodów na potwierdzenie teorii o zamachu próżno szukać w oficjalnych zapisach parametrów lotu. Wynika z nich, że samolot był dramatycznie nisko, mimo że był daleko od płyty lotniska. Między 10 a 5 sekundą do katastrofy pilot ciągnie do siebie wolant, zwiększa gwałtownie prędkość. Według rządowej komisji po sekundzie zderzył się z brzozą, traci końcówkę lewego skrzydła i zaczyna się obracać w lewo - dlatego gwałtownie obraca wolant w prawo. Tylko utrata skrzydła to tłumaczy.
Pilot żył
Teoria o zamachu musi też wyjaśnić, dlaczego między piątą a jedną sekundą przed katastrofą pilot naciska na pedały sterów, czyli żyje. W tym momencie samolotem już targają gwałtowne przeciążenia. Nienaturalnie skacze położenie lewego steru, co świadczy o uszkodzeniu - może o zderzeniu lewego skrzydła z ziemią. Wzrasta prędkość, działają urządzenia.
Wiele wyjaśnia też doświadczenie z lat 60. XX wieku przeprowadzone w Stanach Zjednoczonych. Wtedy po zderzeniu ze słupem potężnego samolotu, końcówka skrzydła też odpadła.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn 24