Bronisław Komorowski nie żałuje swojego ostrego komentarza do wizyty prezydenta w Gruzji. - Używałem ironicznego języka, który rozumieją ludzie inteligentni. A prezydent nie jest od tego, żeby sprawdzać bojem, czy dany obszar jest zajęty przez armię rosyjską - stwierdził.
- Jaka wizyta, taki zamach, no bo z 30 metrów nie trafić w samochód, to trzeba ślepego snajpera; więc raczej wygląda to na coś bardzo niepoważnego, a przykrego - te poniedziałkowe słowa Komorowskiego nt. incydentu w Gruzji zbulwersowały część polityków. Były marszałek Sejmu Ludwik Dorn ocenił, że Komorowski utracił legitymację sprawowania swej funkcji.
Miałem nadzieję, że zostanie to jednoznacznie zrozumiane, że ta ironia dotyczyła w moim przekonaniu błędów popełnionych przez gospodarzy, przez Gruzinów. Marszałek Bronisław Komorowski
Marszałek tłumaczył, że używał ironicznego języka, który rozumieją ludzie inteligentni. - Miałem nadzieję, że zostanie to jednoznacznie zrozumiane, że ta ironia dotyczyła w moim przekonaniu błędów popełnionych przez gospodarzy, przez Gruzinów - podkreślił.
"Nie chciałem obrazać prezydenta"
tutaj pewien sarkazm jest najłagodniejszą formą dezaprobaty. Ale nie chciałem obrazać prezydenta i tylko złośliwcy mogą w ten sposób to interpretować Marszałek Bronisław Komorowski
Według niego "gołym okiem" widać, że wizyta w Gruzji była źle przeprowadzona i z poważnymi konsekwencjami politycznymi. - Więc wydaje mi się, że tutaj pewien sarkazm jest najłagodniejszą formą dezaprobaty. Ale nie chciałem obrazać prezydenta i tylko złośliwcy mogą w ten sposób to interpretować - dodał.
Marszałek przyznał, że niepokoi go zgoda na jazdę w kierunku dosyć niebezpiecznych obszarów. - Prezydent nie jest od tego, żeby sprawdzać bojem, czy dany obszar jest zajęty przez armię rosyjską, czy przez inną. Prezydent powinien jechać tam, gdzie wszystko jest wcześniej rozpoznane - uważa Komorowski.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/PAP