91-letnia Janina Kołkiewicz z Ostrowa Lubelskiego, która została uznana za zmarłą, wróciła do życia w zakładzie pogrzebowym. - Zupełnie nie wiem, jak to możliwe. Badałam ją, nie wykazywała znaków życia - mówi w rozmowie z TVN24 zszokowana lekarka, która wypisała akt zgonu.
Lekarka przyjechała do domu 91-latki, zbadała ją. - Stwierdziłam brak pulsu, zbadałam tętnicę szyjną, osłuchałam akcję serca, płuc, zbadałam źrenice. Brak był jakichkolwiek odruchów. Typowe objawy, byłam pewna, że pacjentka nie żyje - mówi lekarka.
Kobieta została wezwana przez rodzinę pani Janiny. Jak podaje "Dziennik Wschodni", bliscy zauważyli, że staruszka nie oddycha, a tętno nie jest wyczuwalne.
To samo zdiagnozowała lekarka. - Brakowało wszystkich podstawowych czynności życiowych - zapewnia. Wypisała pani Janinie akt zgonu. Dwie godziny później rzekomo zmarłą zabrała firma pogrzebowa, a bliscy rozpoczęli przygotowania do pochówku.
O północy zadzwonili pracownicy chłodni, że ciocia żyje. - Zauważyli, że worek się rusza. Jesteśmy w szoku - relacjonuje "Dziennikowi Wschodniemu" Bogumiła Kołkiewicz z Ostrowa Lubelskiego, krewna 91-latki. Wspólnie z mężem opiekuje się ona staruszką.
Zaskoczenia nie ukrywają także urzędnicy i lekarze. - Ani mnie, ani mojej poprzedniczce, która przez 30 lat kierowała urzędem, podobna sytuacja się nigdy nie przytrafiła - przyznaje w rozmowie z TVN24 Henryk Klementewicz, kierownik Urzędu Stanu Cywilnego w Ostrowie Lubelskim.
Lekarka w szoku
Lekarka, która wypisała akt zgonu zapewnia, że zawsze bada wszystko po kolei, cała procedura potrafi trwać nawet dziesięć minut. W taki sam sposób miała badać 91-latkę. - Nie wiem, jak to możliwe. Do dziś jestem w szoku. Przecież jakbym miała jakiekolwiek wątpliwości, wezwałabym pogotowie, próbowałabym reanimować - przekonuje kobieta.
- Moim zdaniem to cud. Myślę, że mieszkańcy się cieszą, że taki finał. To sytuacja bardzo niecodzienna, to się chyba nie zdarza często - komentowała w rozmowie z reporterem TVN24 jedna z mieszkanek.
Policja bada sprawę
Sprawą zmarłej, która powróciła do życia zajmuje się już policja. - Policjanci przesłuchują świadków, rodzinę, wszystkie osoby, które mają jakąkolwiek wiedzę na ten temat. Zbierają jak najwięcej materiału dowodowego - tłumaczył w rozmowie z reporterem TVN24 Grzegorz Paśnik, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Lubartowie. - Czynności są prowadzone w kierunku narażenia na utratę życia czy ciężkiego uszczerbku na zdrowiu przez osobę odpowiedzialną do opieki nad poszkodowanym - dodał.
Autor: MAC,bieru/kka,rzw / Źródło: Dziennik Wschodni,tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24