W wypadkach, do których tam dochodzi, wciąż ktoś ginie albo zostaje ranny. Mieszkańcy Jawornika od dawna apelują do zarządcy drogi - Generalnej Dyrekcji Dróg i Autostrad - o poprawę bezpieczeństwa na tym odcinku, ale bez skutku.
Ten odcinek drogi okoliczni mieszkańcy nazywają "zakrętem śmierci". Kilkadziesiąt kolizji i wypadków, 15 osób ciężko rannych i cztery ofiary śmiertelne. To statystyka, za którą kryją się ludzkie tragedie.
Ofiary
Radek Pilecki w miejscowej orkiestrze grał na tubie. W wypadku na zakręcie zginął po zajęciach w szkole, w drodze na koncert. - Ostatni raz rozmawialiśmy rano, przed jego wyjściem do szkoły. To stało się po południu - mówi ojciec chłopaka. - Cały czas człowiek myśli, że on wróci - mówi Małgorzata Pilecka, matka Radka.
W tym samym wypadku zginął inny chłopak, Mariusz. Grał na flecie i saksofonie. - Pogodny, zawsze uśmiechnięty, grzeczny chłopak - wspomina Mariusza Tomasz Rak, kapelmistrz Orkiestry Dętej w Niebylcu i opowiada o okolicznościach, w których dowiedział się o wypadku. - Mieliśmy próbę orkiestry, zawyła syrena. Byłem pewny, że to jest wypadek na Jaworniku. Jak jest ślisko, to pierwsze jednostki przeważnie jadą do Jawornika. Zawsze tam jest wypadek - twierdzi.
Po godz. 17 przyszli do pana Tomasza strażacy i zaczęli wypytywać, czy nie brakuje mu kogoś w orkiestrze. - Mówię, że brakuje mi czterech muzykantów - wspomina i wymienia instrumenty, które znaleziono na miejscu wypadku: tuba, trąbka i saksofon. - Wiedziałem, że to oni byli, oni zawsze byli razem - relacjonuje.
Wadliwa nawierzchnia
Miejscowi strażacy zawsze jako pierwsi są na miejscu każdego zdarzenia. Twierdzą, że jedną z przyczyn wypadków może być źle wyprofilowanie drogi i wadliwa nawierzchnia, która po ulewnym deszczu jest bardzo śliska.
- Tutaj, jak jest zdarzenie, zamykamy drogę, bo samochód, który nadjeżdża, nie jest w stanie wyhamować - mówi Grzegorz Wieszczek, strażak z OSP Jawornik. Inni strażacy relacjonują, jak w czasie akcji ratunkowych nie są w stanie ustać na drodze w rejonie zakrętu, bo jest tak bardzo ślisko.
- W czasie deszczu woda spływa na prawy pas ruchu - tłumaczy Antoni Buk ze Stowarzyszenia Biegłych Sądowych do Spraw Wypadków Drogowych.
Jednak mimo alarmujących sygnałów mieszkańców i służb, podczas żadnej z wizji lokalnych nikt z przedstawicieli zarządcy dróg, czyli Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, nie zareagował na informacje o bardzo śliskiej nawierzchni. Według ich badań nawierzchnia jest w dobrym stanie.
Nadmierna prędkość
Przedstawiciele zarządcy dróg i policja utrzymują, że najczęstszą przyczyną wypadków na tym odcinku jest nadmierna prędkość. We wnioskach pokontrolnych po ostatnim śmiertelnym wypadku zalecono więc ograniczenie prędkości do 70 km/h, ustawienie migających, ostrzegawczych strzałek i radaru. Dlaczego zdecydowano się na to dopiero teraz?
- Widocznie po tamtych wypadkach nie było takiej konieczności - mówi Bartosz Wysocki, rzecznik rzeszowskiego oddziału GDDKiA.
O przebudowę zakrętu i zmianę nawierzchni apelowali w czasie wizji lokalnej mieszkańcy. - Jak jest chwila pogody, a potem spadnie deszcz, to samochody wpadając w ten zakręt tańczą dokoła - przekonują mieszkańcy.
Podobnie było w Wyżnem
Tymczasem na tej samej drodze krajowej w sąsiedniej miejscowości Wyżne także ginęli ludzie. Samochody wpadały w poślizg, jak w Jaworniku - często po ulewnym deszczu.
Podobnie jak w Jaworniku, także i tu policja, i GDDKiA jako główną przyczynę wypadków wymieniali niedostosowanie prędkości do warunków jazdy. I tak było do chwili wypadku, w którym zginęły dwie pielęgniarki jadące do pracy do szpitala w Rzeszowie. Ich samochód jechał z dopuszczalną prędkością 70 kilometrów na godzinę.
Żeby rozstrzygnąć, co powoduje wypadki na tym odcinku drogi, prokuratura powołała zespół biegłych, który stwierdził m.in. że "część przyjętych parametrów drogi odbiega od wytycznych projektu lub wiedzy technicznej", "pochylenia jezdni nie są w pełni zgodne z zaprojektowanymi", a "większość wyników pomiarów szorstkości jezdni nie spełnia wymaganych zaleceń". W Wyżnem nawierzchnia została wymieniona i od tej pory nie dochodzi tam już do wypadków.
Apele bez odpowiedzi
A co "zakrętem śmierci" w Jaworniku? GDDKiA nie planuje na razie zmiany nawierzchni drogi czy remontu zakrętu. Po wizycie reporterki UWAGI! pojawił się w tamtym miejscu znak ograniczenia prędkości do 70 kilometrów na godzinę.
- Mam tylko jedno marzenie: żeby te nasze dzieci, które zginęły, żeby ta ich śmierć trochę tym decydentom otworzyła oczy, uszy, serca... Żeby już żadna matka, żaden ojciec, brat, siostra, nie musieli przeżywać tego, co my - mówi Małgorzata Pilecka.
Autor: kło/kk / Źródło: Uwaga TVN