Prawomocnie umorzona z powodu przedawnienia jest już sprawa utrudniania przez władze z lat 80. wyjaśnienia śmiertelnego pobicia przez milicję Grzegorza Przemyka. We wtorek sąd wykluczył, by w sprawie doszło do nieprzedawniającej się zbrodni przeciw ludzkości.
Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia oddalił zażalenia na umorzenie śledztwa przez IPN, złożone m.in. przez pokrzywdzonych: ojca Przemyka - Leopolda, jego przyjaciela Cezarego F. oraz mec. Macieja Bednarkiewicza. IPN wnosił o utrzymanie decyzji o umorzeniu. W uzasadnieniu decyzji sędzia Anna Kwiatkowska podkreśliła, że IPN sumiennie zgromadził pełny materiał dowodowy i słusznie ocenił, że doszło do przedawnienia czynów zarzucanych 22 osobom (b. szefowi MSW gen. Czesławowi Kiszczakowi oraz oficerom SB i MO). Sędzia dodała, że - zgodnie z uchwałą Sądu Najwyższego uznającą za przedawnione zbrodnie komunistyczne zagrożone karą do 5 lat więzienia - czyny te przedawniły się 1 stycznia 1995 r., a więc dwa lata przed wszczęciem śledztwa w 1997 r. w tej sprawie.
Tezy pokrzywdzonych "niezasadne"
Sąd uznał za niezasadne tezy pokrzywdzonych, że można by brać pod uwagę inne zarzuty, niż te związane z utrudnianiem śledztwa z lat 80. Mówili oni np. o ewentualnej odpowiedzialności za doprowadzenie do próby samobójczej sanitariusza, którego zmuszano do samoobciążenia się za śmierć Przemyka albo też za współsprawstwo śmiertelnego pobicia Przemyka.
"Nie powiem, co czuję"
Za równie niezasadne sąd uznał argumenty pokrzywdzonych, by rozważyć, że przy matactwach doszło do zbrodni przeciw ludzkości (których karalność nie jest przedawniona). Sędzia Kwiatkowska podkreśliła, że warunkiem stwierdzenia takich zbrodni jest "działanie na wielką skalę i na tle politycznym". Dodała, że według ustaleń IPN brak jest podstaw do uznania, że było to motywowane politycznie, bo "kierownictwo państwa dopuszczało, że sprawcami są milicjanci", a w sprawie było tylko kilkoro pokrzywdzonych. Wyraźnie poruszony ojciec Przemyka po wyjściu z sali sądu nie był w stanie wypowiadać się dla dziennikarzy. - Nie powiem, co czuję - powiedział.
Kilkanaście ciosów w brzuch
12 maja 1983 r. Przemyk świętował maturę na pl. Zamkowym. Zatrzymany przez MO otrzymał m.in. kilkanaście ciosów w brzuch. Zmarł 14 maja w wyniku ciężkich urazów. Prokuratura wszczęła wprawdzie śledztwo, ale władze podjęły też bezprawne działania mające uchronić milicjantów przed karą. W 1984 r., po reżyserowanym procesie, sąd uwolnił od zarzutu pobicia Przemyka milicjantów - Ireneusza K. (który go zatrzymał) i Arkadiusza Denkiewicza (dyżurnego komisariatu, który nawoływał do bicia, mówiąc: "Bijcie tak, żeby nie było śladów"). Na 2 i 2,5 roku więzienia za nieudzielenie pomocy pobitemu skazano zaś - po wymuszeniu w śledztwie nieprawdziwych zeznań - dwóch sanitariuszy. Sprawa wróciła do sądów po przełomie 1989 r. Denkiewicza skazano prawomocnie na 2 lata więzienia, ale nie odsiedział ani dnia. Po pięciu procesach sprawa Ireneusza K. została zaś w 2009 r. prawomocnie umorzona z powodu przedawnienia.
Autor: kde/iga,ja / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24