Zaskakujące rozwiązanie sprawy kradzieży na cmentarzu w Gliwicach. Rok po pogrzebie syna, matka nie mogła się pogodzić z nieustannym okradaniem jego grobu. Zamontowała kamerę. I już wie. Wieńce i znicze usuwał pracownik ochrony, który okazał się jej znajomym.
Pani Anna, która prosi o anonimowość, codziennie przychodzi na grób swojego 19-letniego syna, którego straciła rok temu. Znicze i kwiaty regularnie zaczęły znikać w połowie września. - Czułam się fatalnie. To było dla mnie obciążenie psychiczne. Nie wiedziałam nigdy co zastanę następnym razem. Wiele razy płakałam z tego powodu - mówi pani Anna. Kobieta najpierw o radę poprosiła patrolujących okolice cmentarza policjantów. Ci powiedzieli jej, żeby wynajęła detektywa albo zamontowała koło grobu kamerę. Pani Anna zapożyczyła się i kupiła kamerę z czujnikiem ruchu, którą umieściła na sąsiednim grobie. Na efekty nie musiała długo czekać.
Na zarejestrowanym filmie widać dwóch mężczyzn. Jeden z nich wyrywa plastikowe kwiaty ze stelaża, innym razem sprawdza, jak ciężka jest donica.
Okazało się, że to ochroniarz, który ma pilnować porządku na cmentarzu. - Jest nam bardzo przykro jako agencji, że nasz pracownik dopuścił się tego typu zachowania. Czy była to kradzież wyjaśni policja - mówi Magdalena Garbala z Agencji Asekuracji i Ochrony "Centrum".
Stracił pracę
Policja wszczęła już w tej sprawie dochodzenie. - Prowadzimy je pod kątem dewastacji i znieważenia miejsca pochówku osoby, a nie kradzieży czy wandalizmu , ponieważ nie wchodził w grę motyw zysku tylko po prostu zemsty na znajomej - wyjaśnia kom. Marek Słomski z Komendy Miejskiej Policji w Gliwicach.
Pani Anna przyznaje, że mężczyzna, który pustoszył grób jej syna, to znajomy, co szokuje ją równie mocno jak twierdzenie, że to nie była kradzież.
Ochroniarz stracił już pracę. Za znieważenie miejsca pochówku grozi mu 8 lat wiezienia. WIĘCEJ NA STRONIE FAKTÓW TVN
Autor: MAC/tr / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN