Ustawa anty-TVN została w środę przyjęta przez Sejm. Wcześniej marszałek Elżbieta Witek zarządziła reasumpcję przegranego przez Prawo i Sprawiedliwość głosowania nad wnioskiem o odroczenie obrad, który przy ponownym głosowaniu został odrzucony. "Jarosław Kaczyński nie cofnął się - chce zamknąć usta najpierw TVN24, a potem zająć się innymi wolnymi i niezależnymi od władzy mediami" – pisze w czwartek "Gazeta Wyborcza". W opinii portalu Onet, "prezes PiS gotów jest dziś zapłacić dowolną cenę za każdy dodatkowy głos w Sejmie".
W środę Sejm przyjął ustawę anty-TVN. Za projektem opowiedziało się 228 posłów, przy 216 głosach przeciw oraz 10 głosach wstrzymujących się. Wcześniej Prawo i Sprawiedliwość przegrało kilka głosowań, w tym to, dotyczące wniosku o odroczenie obrad. Po przerwie marszałek Elżbieta Witek zarządziła jednak reasumpcję głosowania nad wnioskiem, który w ponownym głosowaniu został odrzucony. "Przeciw" odroczeniu obrad opowiedziało się trzech posłów Kukiz'15, którzy w pierwszym głosowaniu poparli wniosek. Jak tłumaczył poseł Jarosław Sachajko, podczas pierwszego głosowania doszło do pomyłki.
Onet o cenie za utrzymanie władzy
Środowe obrady Sejmu, zwieńczone przyjęciem ustawy anty-TVN, komentują w czwartek polskie media. "Prezes PiS [Jarosław Kaczyński –red.] gotów jest dziś zapłacić dowolną cenę za każdy dodatkowy głos w Sejmie. W cenniku są stanowiska w parlamencie, warte dziesiątki tysięcy miesięcznie posady w spółkach skarbu, przychylność instytucji państwowych na czele z CBA. Tak rozbudowanej korupcji politycznej nie było w polskim Sejmie nigdy dotąd" – ocenia portal Onet. W opinii autora komentarza Andrzeja Stankiewicza, środowe głosowania pokazały, że "wchodzimy właśnie w okres, gdy Jarosław Kaczyński będzie musiał coraz więcej płacić za utrzymanie władzy".
"W politycznym światku krążą legendy o tym, że w PiS pełną parą pracuje nieformalna komórka, zajmująca się typowaniem posłów opozycji, których władza może przeciągnąć na swoją stronę — prośbą, groźbą czy szantażem" – pisze Stankiewicz. Autor zwraca uwagę, że po dymisji Jarosława Gowina z funkcji wicepremiera i ministra rozwoju oraz formalnym wyjściu Porozumienia ze Zjednoczonej Prawicy, sytuacja Prawa i Sprawiedliwości "jest niełatwa".
"Środowe głosowania nad lex TVN pokazały jednak, że nawet z Kukizem, niezrzeszonymi oraz dawnymi gowinowcami, PiS nie może być spokojne o większość. Wystarczy najmniejsza wolta małego, niepewnego koalicjanta i dochodzi do klęski" – ocenił Stankiewicz. Przed głosowaniem wniosku o odroczenie obrad Prawo i Sprawiedliwość przegrało także głosowania dotyczące rozszerzenia porządku obrad o: informację prezesa Najwyższej Izby Kontroli Mariana Banasia w sprawie wykrytych przez NIK nieprawidłowości przy organizacji wyborów prezydenckich z maja ubiegłego roku, informację ministra zdrowia w sprawie organizacji Narodowego Programu Szczepień oraz informację premiera dotyczącą Krajowego Planu Odbudowy.
"Kaczyński nie boi się już niczego"
"To już nie jest polityka, nawet brudna, to jest – jak mówił Waldemar Pawlak przy okazji obalania rządu [Jana -red.] Olszewskiego – 'taki trochę gangsterski chwyt'" – pisze w opinii na łamach portalu WP blogerka Kataryna.
W jej ocenie "w taki sposób parlamentaryzm nie ma najmniejszego sensu, zawsze będzie można sobie głosować, a potem 'odgłosowywać', bo dowolnie wyznaczony poseł powie, że się pomylił między jednym a drugim głosowaniem, negocjując z władzą posady dla bliskiej i dalszej rodziny za publiczne zrobienie z siebie sprzedajnego idioty".
"Czy teraz już zawsze tak będzie wyglądać uchwalanie prawa?" – pyta autorka. "Niewykluczone, bo Kaczyński razem z utratą stabilnej większości stracił jakiekolwiek opory – jeśli w ogóle je miał – przed jazdą po bandzie, a w swoim otoczeniu nie ma już nikogo, kto mógłby chcieć (i móc) go trochę hamować" – odpowiada.
"Kaczyński nie boi się już niczego i nie liczy się z nikim, będzie więc już tylko gorzej" – czytamy.
"PiS przeprowadza zamach stanu"
"PiS przeprowadza zamach stanu" – tytułuje swój tekst na łamach "Gazety Wyborczej" Roman Imielski. "Jarosław Kaczyński nie cofnął się - chce zamknąć usta najpierw TVN 24, a potem zająć się innymi wolnymi i niezależnymi od władzy mediami. Po to, by wciąż marzyć o wygraniu kolejnych wyborów" – ocenia autor.
Jego zdaniem, "patologiczne rządy PiS – zamach na sądownictwo, antyunijna retoryka, niespotykany po 1989 r. nepotyzm, wreszcie faktyczna prywatyzacja państwa przez rządzący obóz, który obsadził wszelkie możliwe instytucje i państwowe firmy – mogą przetrwać tylko, gdy znikną media patrzące władzy na ręce".
Według autora, w ustawie anty-TVN "nie chodzi o regulowanie rynku i ochronę polskich mediów przed wrogim przejęciem przez Rosjan czy Chińczyków". "Chodzi o zamknięcie ust krytykom władzy albo zamienienie mediów w nowy rodzaj 'Wiadomości' TVP Jacka Kurskiego" – dodaje Imielski.
"Demokracja nie może się obyć bez niezależnych mediów, a wolność słowa to fundament świadomego społeczeństwa obywatelskiego. Wolne media są nie po to, by podobać się rządowi czy politykom. Są po to, by służyć zwykłym ludziom, często broniąc ich przed nadużyciami władzy" – zauważa na łamach "Wyborczej".
Ustawa anty-TVN bez Gowina, "za to z pomocą Pawła Kukiza"
"Bez Jarosława Gowina, bez uznania wyniku pierwszego głosowania w sprawie odłożenia terminu obrad Sejmu, wbrew protestom w całej Polsce, za to z pomocą Pawła Kukiza" – tak o przyjęciu ustawy anty-TVN przez sejmową większość pisze na portalu Wprost Dariusz Grzędziński.
Według autora, "ani płynące z USA ostrzeżenia, ani odbywające się we wtorek w całej Polsce manifestacje poparcia dla TVN24 nie zrobiły wrażenia na politykach obozu rządzącego".
Źródło: Onet, Wyborcza.pl, Wprost, WP