Na granicy polsko-białoruskiej w Usnarzu Górnym wciąż koczuje grupa migrantów. W czwartek na miejsce przyjechali dwaj duchowni z Warszawy ksiądz Wojciech Lemański i pastor Michał Jabłoński. Chcieli przekazać między innymi jedzenie i leki. Uniemożliwili im to żołnierze. - Myśmy zaproponowali z pastorem Michałem, że te proste dary, czyli wysokokaloryczne pokarmy, wodę i lekarstwa doniesiemy do granicy, w asyście ewentualnie sił porządkowych i pozostawimy. Odpowiedź była: nie wolno. Nie możemy, bo są rozkazy - mówił ksiądz Lemański.
W Usnarzu Górnym (województwo podlaskie) na granicy Polski z Białorusią pod ponad dwóch tygodni koczuje grupa cudzoziemców. Osoby te nie są wpuszczane do Polski, granicę zabezpiecza Straż Graniczna i żołnierze, jest tam też policja. W czwartek przed południem po raz pierwszy do kilku dni można było z polskiej strony granicy zobaczyć ich namioty i kilka osób przy nich.
Na miejsce przyjechało dwóch duchownych z torbami z jedzeniem, wodą i lekami. Chcieli przekazać je migrantom, ale uniemożliwiło im to wojsko. - Dary, które żeśmy przywieźli, zabieramy z powrotem ze sobą - powiedział ksiądz Wojciech Lemański. Pytany o wskazywane powody, dla których nie mogą dostarczyć ich migrantom, powiedział, że "nie ma argumentacji". - Jest taka słynna polska metoda: "Ktoś podjął decyzję, nie możemy powiedzieć kto. Jest rozkaz, nie możemy podać czyj". Nie ma numeru tego rozkazu, nie ma daty jego wystawienia. Możemy się zgłosić do rzecznika prasowego Straży Granicznej, który pewnie powie nam to samo, co tutaj usłyszeliśmy - dodał.
Ksiądz Lemański: nie możemy przekazać darów, bo są rozkazy
- Myśmy zaproponowali z pastorem Michałem, że te proste dary, czyli wysokokaloryczne pokarmy, wodę i lekarstwa doniesiemy do granicy, w asyście ewentualnie sił porządkowych i pozostawimy. Odpowiedź była: nie wolno. Nie możemy, bo są rozkazy - mówił.
- Myślę, że dowódca tego oddziału, tej zmiany był bardzo życzliwy wobec nas, natomiast powiedział, że ma decyzje z góry. Wspomnieliśmy o wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, ale usłyszeliśmy: my mamy rozkaz. Wspomnieliśmy, że nie chcemy łamać żadnych praw, żadnych zakazów, że ta linia, na której teraz stoimy, jest linią wyznaczoną przez kogoś w Warszawie arbitralnie - dodał ksiądz Lemański.
- Chcieliśmy pokazać, że Kościół nie tylko się od tych spraw nie odwrócił plecami, ale chcieliśmy również najprostszą pomoc (przekazać). Poruszyły nas te zdjęcia, kiedy widzieliśmy kobiety czerpiące wodę ze strumienia, w czasie, kiedy żołnierze pija wodę z butelek i myśleliśmy: zostawimy dwie, czy trzy zgrzewki wody po prostu symbolicznie. Wiadomo, że to nie rozwiązuje żadnego problemu - mówił duchowny.
Migranci twierdzą, że dostali chleb ze strony białoruskiej
W czwartek próbę komunikacji z migrantami podjęła tłumaczka współpracująca z Fundacją Ocalenie. Komunikacja odbywa się w ten sam sposób od czasu, gdy miejsce jest zabezpieczane przez policję w odległości kilkuset metrów od pasa granicznego, to znaczy używany jest megafon, a ktoś z imigrantów albo daje znaki, albo wykrzykuje odpowiedź. W czwartek te odpowiedzi były dość wyraźnie słyszalne. Komunikacja odbywała się, zanim namioty zostały zasłonięte przez rząd samochodów.
Cudzoziemcy przekazali, że nadal (bo podobnie było w minioną środę) 25 osób jest przeziębionych, a 12 zgłasza poważniejsze dolegliwości zdrowotne. Twierdzą, że ze strony białoruskiej dostali tylko chleb, nie dostają butelkowanej wody, używają tej z płynącego tam strumienia.
Straż Graniczna podaje, że cudzoziemcy dostają jedzenie od służb białoruskich. - Widzimy, że jedzą. Zostały dostarczone im między innymi konserwy i chleby - powiedziała w czwartek Polskiej Agencji Prasowej rzeczniczka Straży Granicznej ppor. Anna Michalska. Dodała, że pogranicznicy nie widzą, aby któraś z osób była chora. Straż Graniczna podaje, że w grupie są co najmniej 24 osoby. Według danych fundacji Ocalenie - 32 osoby. W czwartek ponownie tłumaczka dostała od imigrantów zwrotną informację, że wszyscy są Afgańczykami.
Europejski Trybunał Praw Człowieka wydał środki tymczasowe
Europejski Trybunał Praw Człowieka wydał środki tymczasowe i nakazał Polsce oraz Łotwie zapewnić migrantom koczującym na granicy z Białorusią wodę, żywność, opiekę medyczną i, jeśli to możliwe, tymczasowe schronienie. Nie oznacza to nakazu wpuszczenia ich na terytorium Polski i Łotwy.
W niedzielę polskie MSZ skierowało do strony białoruskiej notę dyplomatyczną, oferując pomoc humanitarną dla migrantów. Białoruś odmówiła zgody na wjazd konwoju na jej terytorium.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24