Michaił Małyszew, jego żona oraz ich czteroletni syn pochodzą z Doniecka. Kiedy trzy lata temu wybuchła wojna, nagle znaleźli się na linii frontu. Uciekli do Polski, jednak władze konsekwentnie odmawiają im udzielenia statusu uchodźcy. Materiał programu "Polska i Świat".
- Wsiedliśmy do samochodu i najszybciej, jak to było możliwe, wyjechaliśmy stamtąd - powiedział Michaił. - Obok mojego samochodu wybuchały pociski - wspominał.
Rodzina nie miała już do czego wracać. Uciekli do Polski. Od ponad dwóch lat mieszkają w Warszawie, gdzie niedawno na świat przyszedł ich drugi syn. Dzięki pomocy przyjaciół, Kościoła i ludzi dobrej woli stanęli na nogi. Wszystko jednak może się zmienić, ponieważ ukraińskiej rodzinie grozi deportacja.
Polska już trzykrotnie odmówiła rodzinie Michaiła statusu uchodźcy, tłumacząc, że mogli zostać na Ukrainie. Michaił pokazał na ekranie komputera zniszczone budynki w Doniecku. - Tu widać naszą ulicę - wskazał. - A oni mówią, że tu nie ma wojny - dodał.
"Mogli zostać w kraju"
- Polska przyjęła około miliona uchodźców z Ukrainy - mówiła premier Beata Szydło. Prawda jest jednak zupełnie inna. W roku 2016 szesnastu Ukraińców dostało status uchodźcy, natomiast w roku 2015 tylko dwóch. Reszta słyszy, że mogła zostać w swoim kraju.
- My nie odmawiamy pomocy nikomu. Jeżeli ktoś będzie chciał do nas przyjechać, zwłaszcza jeżeli jest uchodźcą, ucieka przed wojną i chroni swoje życie, z całą pewnością zostanie przyjęty - deklarował prezydent Andrzej Duda. W te zapewnienia uwierzyło wielu, w tym rodzina Michaiła.
- Chcemy żyć normalnie, pracować. Chcemy prowadzić normalne, ludzkie życie - mówi o swoich marzeniach Michaił.
Autor: arw//now / Źródło: Polska i Świat TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24