W Kartuzach poszukiwania wagi państwowej. Tamtejszy sąd szuka właściciela złożonej w depozycie monety. Nie jest jednak złota ani cenna. To dokładnie jeden grosz. Poszukiwania kosztują setki tysięcy razy więcej. Materiał programu "Polska i Świat".
Sprawa wywołuje śmiech i zdenerwowanie mieszkańców Kartuz, ale poszukiwania są konieczne. Zgodnie z przepisami sąd musi znaleźć właściciela lub spadkobiercę nie odebranego depozytu. Ma na to trzy lata. Później jednogroszówka zasili Skarb Państwa. - To jest absurdalne. Ten jednogroszowy przypadek w zasadzie nie różni się od przypadku kiedy by dotyczył kwoty pięciu złotych, dziesięciu tysięcy czy miliona złotych - mówi mec. Tomasz Noga. Kartuski wymiar sprawiedliwości by odnaleźć właściciela monety, zgodnie z przepisami, opublikował w prasie ogłoszenie, za które jak twierdzą lokalne media, zapłacił kilka tysięcy złotych. Prezes sądu nie znalazł czasu na skomentowanie sprawy.
Nie jedyny taki przypadek
Do sądowych magazynów trafiają często niewielkie kwoty pieniędzy czy absurdalne dowody rzeczowe, które później muszą zostać zwrócone właścicielowi. Problem pojawia się wtedy, gdy nie wiadomo do kogo należą. - To różnego typu przedmioty zabezpieczone na miejscu przestępstwa. Często przypadkowe - mówi Wiesław Żywolewski z Sądu Okręgowego w Białymstoku. Sprawa z Kartuz nie jet odosobniona. Sądu w Poznaniu przy pomocy ogłoszeń szuka właściciela 24 groszy, natomiast w sądzie w Limanowej w depozycie zalega 30 groszy. Są także bardziej kolorowe przykłady. W Brzegu poszukiwano właściciela koszuli męskiej koloru czerwonego, wzmacniacza samochodowego koloru srebrnego czy pomarańczowych firanek z brokatem.
Autor: mk//gak / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24