- Jedni lubią jeździć na snowboardzie, ja lubię grać. To takie hobby - tłumaczy Rafał Kontowicz, jeden z graczy, którzy wystąpili w polskich finałach "World Cyber Games 2012". 40 zawodników zmagało się o prawo do wyjazdu na światowe finały w Chinach, które mają być "cyber-igrzyskami" w graniu na komputerze.
Polski finał World Cyber Games (WCG) odbył się w sobotę, w centrum handlowym Złote Tarasy w Warszawie. Impreza zajęła sporą część znajdującego się tam Multikina.
Główną nagrodą były bilety na światowe finały WCG, które w tym roku odbędą się w chińskim Kushan. Tam kilka tysięcy graczy będzie zmagać się o miano "mistrzów świata" i nagrody, które w poprzednich latach wynosiły po kilkadziesiąt tysięcy dolarów za pierwsze miejsca.
Sport w formie cyfrowej
WCG jest jedną z najstarszych imprez w tak zwanym e-sporcie (inne określenie to cybersport), czyli profesjonalnego grania w gry komputerowe. Pierwsza odsłona turnieju odbyła się w południowokoreańskim Seulu w 2000 roku. Gracze otrzymali wówczas oficjalne wsparcie władz Korei Południowej i koncernu Samsung, który do dzisiaj jest głównym sponsorem imprezy.
W kolejnych latach WCG rosło w siłę. Od 2004 roku finały organizowano w różnych krajach, tak aby szerzej promować ideę cybersportu na świecie. W początkowych latach kolejne imprezy przyciągały coraz więcej uczestników. O ile w pierwszej edycji w eliminacjach wzięło udział około 170 tysięcy graczy z 17 krajów, tak już w 2001 roku było to ponad 400 tysięcy z niemal 40 krajów. W rekordowym 2008 roku o prawo do występu na finałach w Kolonii walczyło około 800 tysięcy osób z niemal 80 krajów.
Organizatorzy WCG od początku aspirowali do tego, aby ich konkurs można było nazywać "cyber igrzyskami olimpijskimi" i po części udało im się. Przez wiele lat WCG było bezsprzecznie największym wydarzeniem w e-sporcie. W ostatnich latach na drodze imprezy stanął jednak zauważalnie kryzys gospodarczy i mniejsze nakłady sponsorów na tę formę reklamy. Od 2008 roku skala i ranga WCG powoli, acz nieubłaganie spada. "Cyber-igrzyska" nadal są jednak jednym z największych tego rodzaju wydarzeń na świecie.
Polskie finały
Na tegorocznych finałach w Warszawie o awans do rozgrywek w Chinach potykało się łącznie 40 graczy. Wcześniej musieli oni wywalczyć sobie do tego prawo w eliminacjach prowadzonych w internecie. W tej pierwszej fazie rozgrywek udział wzięło ponad tysiąc osób z całej Polski. Ostatecznie do Chin pojedzie tylko 10 osób.
W polskich finałach WCG gracze walczyli w czterech grach. Pierwsza to Starcraft II: Wings of Liberty, czyli bardzo popularna na świecie "strategia czasu rzeczywistego" (ang. - RTS), polegająca w skrócie na budowaniu baz i dowodzeniu jednostkami, by zniszczyć przeciwnika. Druga to Warcraft III: Frozen Throne, również RTS, ale umiejscowiony w świecie fantasy. Trzecia to FIFA 2012, czyli jedna z kolejnych odsłon popularnego symulatora piłkarskiego. Czwarta - World of Tanks, niezwykle popularna w Polsce gra polegająca na starciach dwóch drużyn graczy sterujących czołgami z okresu II Wojny Światowej.
Ich zmagania można było oglądać na ekranie w największej sali Multikina w Złotych Tarasach. Na scenie pod ekranem rozstawiono szereg stanowisk dla graczy siedzących przodem do widowni, która w najbardziej "gorących" momentach pojedynków żywiołowo reagowała i dopingowała zawodników. Obraz na wielkim ekranie kinowym wyświetlano z punktu widzenia neutralnego "obserwatora" i był na żywo komentowany przez dwóch komentatorów.
Rozrywka XXI wieku?
Jak twierdzą organizatorzy, przez cały dzień trwania imprezy, to znaczy od godziny 9:30 do 20:30, przewinęło się przez nią około ośmiu tysięcy ludzi. Tłoku i ścisku jednak nie było, a sala kinowa nie była zajęta do ostatniego miejsca. Wśród odwiedzających i graczy zdecydowanie dominowali młodzi przedstawiciele płci męskiej, ale i płeć piękna nie była całkiem nieobecna.
Część z odwiedzających zawędrowała na WCG przypadkiem, podczas wizyty w Złotych Tarasach, ale większość była fanami gier i znajomymi graczy. - Jak są jakieś takie wydarzenia w Warszawie to przyjeżdżam. Bardzo to lubię. Zawsze jest okazja spotkać znanych graczy, albo zdobyć jakieś pamiątki - stwierdził jeden z młodych gości, Artur Gajowniczek.
Relatywnie mała ilość widzów i mała skala wydarzenia nie dziwi profesjonalnych graczy, którzy zjeździli już wiele krajów i uczestniczyli w licznych turniejach. - Polska scena e-sportu jest jeszcze "niedojrzała" - stwierdził w rozmowie z tvn24.pl Rafał "ParanOid" Kontowicz, jeden z lepszych polskich graczy w Starcrafta 2, który chwilę musiał zastanowić się nad doborem właściwego słowa.
Polska w tej dziedzinie jest zdecydowanie w tyle za Europą Zachodnią czy Ameryką Północną, nie wspominając o Korei Południowej, która jest mekką e-sportu. Tam najlepsi gracze w Starcrafta 2 zyskują sławę porównywalną gwiazdom pop-u, a turnieje przyciągają dziesiątki tysięcy ludzi i są oglądane w internecie przez miliony. Między innymi z tego powodu koreańscy zawodnicy bardzo profesjonalnie podchodzą do swojego zajęcia i są niekwestionowanymi "królami", a pokonanie jednego z nich przez obcokrajowca jest wydarzeniem. - Koreańczycy są o jeden krok przed resztą - podsumował "ParanOid".
Podstawą przewagi Koreańczyków jest prawdopodobnie motywacja. Jak stwierdził Kontowicz i jego kolega z "Team Acer", Artur "Nerchio" Bloch, granie jest przede wszystkim hobby, które bez większych problemów godzą ze studiami. - Po prostu lubię rywalizację - stwierdził "ParanOid". Przy okazji sponsorzy i wygrane w turniejach wspierają studencki budżet. Dla grona najlepszych polskich graczy w Starcrafta 2 owo wsparcie oznacza nawet 10 tysięcy złotych miesięcznie. Jest więc o co grać.
Przykładowy mecz w Starcrafta 2, a zarazem jeden z większych suckesów "Nerchio" w karierze. Drugie miejsce w finałach siódmego sezonu Intel Extreme Masters Global Challenge.
Autor: Maciej Kucharczyk//kdj / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24.pl | Maciej Kucharczyk