Aleja Zasłużonych na warszawskich Powązkach - pomimo tego, że stanowi niezłą lekcję historii - budzi wiele kontrowersji. Materiał programu "Polska i Świat" TVN24.
Paradoksalnie już pierwszy grób w alei zasłużonych pokazuje, jak skomplikowane są losy tego miejsca. Płk Ryszard Kukliński, dla jednych bohater dla innych zdrajca.
Sąsiedztwo ofiar i katów
Tu obok katów leżą ich ofiary. Obok komunistycznych prokuratorów - żołnierze skazywani na śmierć. Obok partyjnych dygnitarzy - działacze opozycji. Cmentarz jest jak podręcznik do historii. Czasem dobrej, czasem trudniej. Ale spójny i prawdziwy.
- To nasza historia, która się przeplata dramatycznie - ocenił Janusz Owsiany, historyk i varsavianista. - Kilka razy trzeba było zwiększać teren Alei Zasłużonych, by zrobić miejsce dla kolejnych, którym kolejne ekipy polityczne kazały znaleźć tu miejsce - dodał.
Tu nieopodal Władysława Gomułki leży Władysław Bartoszewski. Geremek, Kuroń, Romaszewski - niespełna kilkadziesiąt metrów od Bieruta i Marchlewskiego. Postacie tak bardzo różne, a będące częścią opowieści o Polsce.
- Czego byśmy tu nie dotknęli, znajdziemy bohaterów tej opowieści - powiedział Owsiany.
O kwaterze na tym cmentarzu zawsze decydowała polityka. Ta przeszła - kazała kłaść tu swoich ministrów i dygnitarzy. Ta nowsza - bohaterów walki o wolną Polskę.
- Wszystkie siły polityczne mające wiedzę na temat tamtych czasów, oceniają inaczej. Ale takich grobów ludzi o skomplikowanych życiorysach jest naprawdę dużo - mówił historyk pytany o paradoks, że niedaleko "bohaterów PRL-u" pochowani są bohaterzy wolnej Polski.
Czy potrzebna jest polityka na cmentarzu?
Komuniści skuwali napisy na grobach bohaterów. Współcześni - szukali pomysłów, jak zasłonić groby dygnitarzy. Tak było choćby z grobami Bieruta czy Marchlewskiego. Oba monumentalne przy głównej alei, jednak oddzielone grubym szpalerem wysokich tui.
- To taka polityka. Żeby tych co należy tak po ludzku ocenić, po sądowemu, żeby ich nieco oddzielić, zasłonić - opowiadał Owsiany. - Ja myślę, że na tym cmentarzu nie ma zupełnie polityki cmentarnej - dodał.
Pojawia się jednak pytanie: skoro Powązki to książka do historii, to może w nią nie ingerować?
- Mijają lata i ta prawda do ludzi dociera. Może więc nie ma po co marnować sił na malowanie lub skuwanie - podsumował historyk.
Autor: tmw/kk / Źródło: tvn24