- Na nieformalnym szczycie Unii Europejskiej Polskę może reprezentować jedynie premier lub prezydent - mówił w TVN24 wiceminister spraw zagranicznych Rafał Trzaskowski, przypominając zapisy Traktatu o Unii Europejskiej. Pytanie o polską reprezentację na szczycie pojawiło się w związku z tym, że tego samego dnia, 12 listopada, odbywa się pierwsze posiedzenie Sejmu, na którym premier Kopacz ma złożyć dymisję.
12 listopada o godzinie 13 to - decyzją prezydenta Andrzeja Dudy - termin pierwszego posiedzenia Sejmu nowej kadencji. Na tym posiedzeniu premier Ewa Kopacz powinna złożyć dymisję. Na tę samą datę, na godzinę 14:30, już wcześniej Donald Tusk zwołał nieformalny szczyt UE ws. uchodźców. Pojawił się więc problem reprezentowania Polski na szczycie. Przedstawiciele PiS sugerowali - czynił to m.in. Witold Waszczykowski w porannym "Jeden na jeden" w TVN24 - że mógłby to być np. ambasador RP.
- Jestem skonfundowany brakiem merytorycznego podejścia PiS - komentował to w TVN24 wiceszef MSZ Rafał Trzaskowski (PO). Wyjaśnił, że 11 listopada zaczyna się szczyt Unia Europejska - Afryka. Zakończy się on 12 listopada rano. - Rzeczywiście, na tym szczycie Polskę może reprezentować minister spraw zagranicznych, nawet można sobie wyobrazić, że reprezentuje nas ambasador - przyznał Trzaskowski. - Choć to by było niesłychanie dziwne, bo sprawa jest niezwykle istotna - dodał.
- Później ten szczyt się przekształca w nieformalną Radę Europejską, dlatego że przewodniczący RE Donald Tusk podjął taką decyzję kilka dni temu. Na tym nieformalnym szczycie, który zaczyna się o 14:30, Polskę może reprezentować tylko i wyłącznie prezydent lub premier - przekonywał wiceminister.
"Trudno być w dwóch miejscach na raz"
Przekonując, że ambasador nie może reprezentować Polski na Radzie Europejskiej, Trzaskowski powołał się na art. 15 Traktatu o Unii Europejskiej. Mówi on, że Radę Europejską tworzą szefowie państw i rządów państw członkowskich UE. Wiceminister tłumaczył, że dotyczy to także nieformalnych szczytów.
- Trudno być w dwóch miejscach na raz - mówił Trzaskowski, zwracając uwagę na to, że szczyt rozpocznie się niedługo po tym, jak w Warszawie zainauguruje swoje obrady Sejm VIII kadencji. - W związku z tym prawdopodobnie będziemy musieli wystąpić o to, aby na szczycie inne państwo reprezentowało nasze interesy. To jest możliwe, można prosić innego premiera lub prezydenta, aby reprezentował interes innego państwa. Tak się dzieje czasami. Rzadko, bo to musi być uzasadnione - podkreślił wiceminister spraw zagranicznych.
Przyznał, że prawdopodobnie będzie tak w przypadku Wielkiej Brytanii, której interesy na szczycie ma przedstawiać Irlandia. Premier David Cameron ma w tym dniu zaplanowane od miesięcy spotkanie z premierem Indii Narendrą Modim.
Trzaskowski przekazał, że na razie nie wiadomo, które z państw UE mogłoby reprezentować interesy Polski na Malcie. - Będziemy o tym myśleć, bo jesteśmy zaskoczeni tą sytuacją. Do tej pory mówiło się, że inauguracja odbędzie się albo 10 albo 16-17 listopada, w ogóle nie słyszałem o tego typu możliwości, żeby to odbyło się w dniu szczytu RE - mówił wiceminister.
W skład Rady Europejskiej wchodzą szefowie państw lub rządów Państw Członkowskich, jak również jej przewodniczący oraz przewodniczący Komisji. W jej pracach uczestniczy wysoki przedstawiciel Unii do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa. Art. 15 pkt. 2 Traktatu o Unii Europejskiej
Waszczykowski: możemy upoważnić inny kraj, aby przedstawił polskie stanowisko
Także Witold Waszczykowski zasugerował, że Polskę może reprezentować inne państwo.
W rozmowie z reporterką TVN24 sprecyzował, że mógłby to być "któryś z krajów naszego regionu, najbardziej zaprzyjaźniony z nami, który podziela naszą opinię".
- Problem polega na tym, że ten rząd skłócił się z krajami naszego regionu. Trudno sobie wyobrazić, że któryś z krajów regionu czy Grupy Wyszehradzkiej będzie prezentował opinię polską, bo ona jest w tej chwili dość ambiwalentna - ocenił.
Inną opcją wymienianą przez Waszczykowskiego jest wysłanie na szczyt ambasadora, który śledziłby dyskusję i notował jej przebieg. Bronił decyzji prezydenta Dudy o wyznaczeniu terminu pierwszego posiedzenia Sejmu na dzień nadzwyczajnego szczytu UE.
- Andrzej Duda nie miał zbyt wielu opcji do podjęcia innej decyzji (ws. daty inauguracji Sejmu - red.). Wszystkie inne opcje też miały swoje negatywne aspekty - przekonywał na briefingu w Sejmie Witold Waszczykowski.
- Decyzja o zwołaniu szczytu nieformalnego nie jest taką decyzją, która przeszkadzałaby w funkcjonowaniu Unii Europejskiej. Szczyt nieformalny nie podejmuje żadnych decyzji, jest to burza mózgów. Od premiera Tuska, funkcjonującego teraz jako szef RE oczekujemy poważnych inicjatyw, a nie wywoływania w tej chwili dyskusji, które nie prowadzą do żadnych konkluzji - mówił.
- Jeśli Donald Tusk chciał wzruszyć polityków europejskich to mógł zaprosić ich do miejsc, które są teraz narażone na napływ imigrantów: na Lampedusę. na Kos, Lesbos - wyliczał.
Do sprawy odniosła się także rzeczniczka PiS Elżbieta Witek, która kilkakrotnie powtórzyła w rozmowie z dziennikarzami, że to jest szczyt nieformalny, więc nie musi jechać premier. Jak powiedziała, bywało już tak, że zamiast premiera w takich sytuacjach reprezentowali polski rząd inni urzędnicy. Pytana, kto powinien reprezentować Polskę, odpowiedziała, że minister. Rafałowi Trzaskowskiemu zarzuciła zaś "wywoływanie jakiegoś sztucznego niepokoju wobec nieformalnego szczytu".
Witek przekonywała też, że szczyt mógł był zostać zwołany w innym terminie. - Pan premier Tusk doskonale zna realia polskiego kalendarza wyborczego. Od dawna mówiło się o tym, że są trzy możliwe daty (pierwszego posiedzenia Sejmu - red.): 12, 16 i 23 listopada - wyliczała.
Rzecznik rządu: premier będzie tam, gdzie mówi konstytucja
Rzecznik rządu Cezary Tomczyk podkreślił w piątek w "Kontrwywiadzie" RMF FM, że Ewa Kopacz będzie 12 listopada "tam, gdzie mówi konstytucja, czyli na sali sejmowej”. Zgodnie z ustawą zasadniczą premier składa dymisję na pierwszym posiedzeniu nowego Sejmu. Jak zauważył Tomczyk, "zwyczajowo, poza jednym przypadkiem, przyjęło się, że dymisję składa się fizycznie". Dodał, że ustępująca szefowa rządu będzie chciała 12 listopada wygłosić przemówienie. Przypomniał też, że Ewa Kopacz musi tego dnia złożyć ślubowanie poselskie.
Zdaniem rzecznika rządu wybór daty pierwszego posiedzenia jest bardzo niefortunny. Zauważył, że "kiedy pani premier złoży dymisję swojego rządu, na pierwszym posiedzeniu Sejmu, można sobie wyobrazić sytuację, że pan prezydent Duda godzinę później powoła panią Beatę Szydło i powierzy jej misję tworzenia rządu". - Można sobie wyobrazić sytuację, kiedy godzinę później dojdzie do zaprzysiężenia nowego rządu. W związku z tym nie można uczestniczyć w szczycie, to pierwsza sprawa. Druga to ta, że posiedzenie Sejmu jest o godz. 13, a szczyt na Malcie o godz. 14:30 - podkreślił. - Symbolem polskiej dyplomacji na tym szczycie będzie pusty fotel - ocenił.
Tomczyk zauważył, że w spotkaniu przywódców unijnych może wziąć udział jedynie szef państwa lub szef rządu. Powiedział, że prezydent Andrzej Duda nie zasygnalizował jeszcze rządowi chęci uczestnictwa w szczycie. - Jeśli wystąpi, że chce lecieć na szczyt, to tak będzie - zapowiedział.
- Na tym szczycie Rady Europejskiej będą się ważyły bardzo ważne sprawy. Będzie on dotyczył uchodźców i jesteśmy w takiej sytuacji kiedy polski przedstawiciel przez decyzję Kancelarii Prezydenta nie będzie mógł w tym szczycie państw i rządów uczestniczyć - zaznaczył.
"Prezydent będzie w Warszawie"
Jeszcze w czwartek wieczorem szef gabinetu prezydenta Andrzeja Dudy Adam Kwiatkowski powiedział jednak w "Polsat News", że "prezydent będzie obecny na posiedzeniu Sejmu i tego dnia będzie obecny w Warszawie".
- Po pierwsze, to nieformalny szczyt Unii Europejskiej, na to powinniśmy zwrócić uwagę. Po drugie, ten szczyt Unii został wydłużony w ostatnich dosłownie godzinach, bo w tym czasie takie informacje do nas dotarły. W końcu - powiedzmy sobie szczerze - jestem przekonany i wiemy też o tym, że różne państwa UE będą reprezentowane na różnym szczeblu, z pewnością Polska będzie na tym szczycie reprezentowana - mówił Kwiatkowski zapytany, czy nie widzi problemu w tym, że na spotkaniu może zabraknąć polskiego przedstawiciela.
Szefowa Kancelarii Prezydenta Małgorzata Sadurska oceniła w piątek w radiowej Jedynce, że istnieje kilka możliwości wyjścia z tej sytuacji. Na przykład - przekonywała - wicepremier Janusz Piechociński nie musi być w Sejmie, bo nie będzie składał poselskiego ślubowania.
Kłopotliwa data inauguracji Sejmu
12 listopada na Malcie odbędzie się zwołany przez szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska nadzwyczajny, nieformalny szczyt UE, który będzie się zajmował kryzysem związanym z napływem uchodźców do Unii.
Na ten dzień zaplanowano też pierwsze posiedzenie nowo wybranego Sejmu. Premier Ewa Kopacz tego dnia będzie najprawdopodobniej w parlamencie, gdzie składać będzie ślubowanie jako posłanka. Zwyczajowo na pierwszym posiedzeniu Sejmu jest też prezydent RP.
Autor: kło,kg,js//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock