Do obozu obrońców Puszczy Białowieskiej w Pogorzelcach na Podlasiu nad ranem wkroczyli policjanci. Szukali narkotyków, bo dostali anonimową informację, że mogą tam się takie znajdować. Nic nie znaleziono. - Jest to kolejny krok w tej kampanii nienawiści wobec ruchu społecznego obrońców puszczy - ocenił aktywista Jakub Rok. Obrońcy jednak nie zamierzają rezygnować, bo wycinka drzew trwa i z lasu wyjeżdżają ciężarówki załadowane drewnem.
W piątek przed 8:00 rano do obozu obrońców Puszczy Białowieskiej w Pogorzelcach na Podlasiu wkroczyli policjanci. Jak mówił Adam Romanowicz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku, policjanci dostali informację, że w tym miejscu mogą znajdować się środki narkotyczne.
Trzy godziny przeszukiwań
W akcji brało udział 22 funkcjonariuszy w kominiarkach i wyszkolony do takich działań pies. Przeszukiwanie namiotów, plecaków i rzeczy osobistych aktywistów trwało prawie trzy godziny. Nic nie znaleziono.
- Nic nie znaleźli, ponieważ tutaj nic nie ma. Jedna z podstawowych zasad obozu jest taka, że nie trzymamy tutaj alkoholu, narkotyków - mówiła Zofia Stopa z Obozu dla Puszczy.
- Trwa na nas nagonka, prowadzona na cały kraj, szerokimi kręgami zataczana nagonka - dodał Tomasz Skowroński z tego samego obozu.
Policjanci odpierają zarzuty i tłumaczą, że musieli sprawdzić informacje, które do nich dotarły. Adam Romanowicz z policji w Białymstoku zapytany, od kogo było te zgłoszenie, odpowiedział, że "to są zgłoszenia anonimowe".
Tych, którzy nie popierają działań aktywistów i mają dość blokowania przez nich leśnych dróg oraz zatrzymywania ciężarówek załadowanych drewnem nie brakuje.
- To już dawno powinno być wycięte dwadzieścia lat temu - powiedział jeden z okolicznych mieszkańców.
Osób niechętnych ekologom nie brakuje też wśród pracowników odpowiedzialnych za dostarczenie ładunku na czas. - Nie mają co robić, to robią zamęt - powiedział jeden z nich.
"Kolejny krok w kampanii nienawiści"
Zdaniem aktywistów akcja policji to już kolejna próba zastraszenia ich i zniechęcenia do kolejnych protestów. - Jest to kolejny krok w tej kampanii nienawiści wobec ruchu społecznego obrońców puszczy - ocenił Jakub Rok.
Policja z Hajnówki prowadzi też śledztwo dotyczące incydentu, w którym osobą poszkodowaną jest duszpasterz Lasów Państwowych, ksiądz Tomasz Duszkiewicz. Duchowny oskarża jednego z ekologów o "naruszenie nietykalności cielesnej" i "kierowanie gróźb karalnych". Ksiądz ma rękę w gipsowym opatrunku. Ekolodzy twierdzą, iż nie doszło do fizycznego ataku na duchownego, a jedynie do wymiany słów z jednym z przeciwników wycinki.
- (Te działania - przyp. red.) mają na celu zbicie tej naszej motywacji, ale my działamy w słusznej sprawie - powiedział Skowroński.
Mimo decyzji Trybunału Sprawiedliwości UE o wstrzymaniu wycinki, w Puszczy Białowieskiej nadal lecą wióry. Załadowane drewnem ciężarówki wyjeżdżają z lasu, choć aktywiści prawie za każdym razem ten wyjazd próbują zablokować.
W środę udało się. Aktywiści zablokowali tiry, które miały wywieźć wycięte drzewa z Puszczy Białowieskiej. Po negocjacjach ekologów z policją ciężarówki odjechały puste.
- My stawiamy warunek, że te stuletnie drzewa nie powinny być wywożone i jeśli otrzymamy takie zapewnienie, możemy zakończyć ten protest - mówi Jakub Rok.
Zobacz "Fakty" TVN:
Autor: kb/sk / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24