34 razy w mijającym roku wojskowe samoloty transportowe wzbijały się w powietrze, by przewieźć organy do przeszczepów ratujących życie. "Akcja Serce", bo tak nazywana jest każda taka operacja, trwa od 1985 roku. W ostatnich latach odbywa się coraz częściej.
Cztery godziny. To maksymalny czas przez jaki serce pobrane od dawcy może przebywać poza organizmem, żeby w ogóle była szansa na to, że znów zacznie bić w ciele biorcy. W ciągu tych czterech godzin ekipa medyczna musi przeprowadzić tak zwane wyszczepienie, trzeba przetransportować organ i wszczepić go do organizmu biorcy.
– Na sam transport zostaje realnie nie więcej niż dwie i pół godziny, w tym oczywiście dojazd ze szpitala dawcy na lotnisko, sam przelot, kolejny przejazd z lotniska do szpitala – tłumaczy kardiochirurg Maciej Duda, koordynator transplantacji serca i płuc w Klinice Kardiochirurgii i Chirurgii Naczyniowej Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku. To jedna z kilku placówek w Polsce, gdzie wykonuje się przeszczepy serca.
W rozmowie z tvn24.pl lekarz wyjaśnia, że czas niedokrwienia narządu do przeszczepu, czyli – upraszczając – od "wyjęcia" do wszczepienia, jest niezmiernie istotny dla powodzenia transplantacji i stanowi istotne ograniczenie.
– Dzięki pomocy wojska jesteśmy w stanie przetransportować organy z jednostek, które ze względu na odległość od ośrodka przeszczepiającego nie byłyby brane pod uwagę przy transporcie karetką. Korzyści dla pacjentów są oczywiste – jest więcej organów do przeszczepienia i - co za tym idzie - krótszy okres oczekiwania na nowe serce. Bez pomocy wojskowego transportu lotniczego część chorych nie doczekałaby transplantacji – mówi Duda.
Dodaje, że korzystanie z wojskowego transportu lotniczego nie obciąża budżetu szpitala.
Nie tylko serca
W mijającym roku polskie szpitale już 34 razy korzystały z wojskowego transportu lotniczego do przewozu ekip medycznych z organami przeznaczonymi do przeszczepu. Ani wojsko, ani Poltransplant, który koordynuje przeszczepy w skali kraju, nie prowadzą statystyki, jakie organy znalazły się na pokładzie samolotu. Jednak wiadomo, że od początku "Akcji Serce" to właśnie ten narząd jest najczęściej przewożony drogą powietrzną. Wynika to z wspomnianego już krótkiego czasu, w którym należy przeprowadzić operację pobrania, transportu i wszczepienia. Dla innych organów, na przykład płuc, które też bywają transportowane wojskowymi samolotami, czasu na przeszczep jest więcej.
– W przypadku płuc korzystamy z transportu lotniczego tylko w szczególnych sytuacjach – mówi Maciej Duda, kardiochirurg z Gdańska. Jego klinika w tym roku cztery razy sięgała po wojskowy transport lotniczy. Trzy razy do przewozu serc i raz, żeby przeszczepić płuca.
Z danych Poltransplantu wynika, że od początku roku do końca listopada wykonano w Polsce 132 przeszczepy serca i 51 przeszczepów płuc.
Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych poinformowało tvn24.pl, że do wojska o pomoc w transporcie zwracają się m.in. Śląskie Centrum Chorób Serca w Zabrzu, Instytut Kardiologii w warszawskim Aninie oraz kliniki w Gdańsku, Poznaniu i Szczecinie.
CASA i Bryza
Najczęściej z organami do przeszczepów latają piloci z 8. Bazy Lotnictwa Transportowego w podkrakowskich Balicach. W tym roku mają już na koncie 19 takich operacji. Dziewięć razy w powietrze wzbijały się samoloty z Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej w Gdyni-Babich Dołach. Sześciokrotnie operacje w ramach "Akcji Serce" wykonywali lotnicy z 33. Bazy Lotnictwa Transportowego w Powidzu w Wielkopolsce.
Na potrzeby transportu organów do transplantacji wojsko utrzymuje w stałej gotowości samoloty CASA C-295M (w Krakowie) lub PZL M28 Bryza (w Gdyni i Powidzu) wraz z załogami i obsługą naziemną. Zdarza im się latać także w święta. W 2018 roku jedna z akcji odbyła się w pierwszy dzień Bożego Narodzenia.
– W ramach "Akcji serce" współpracujemy z wojskiem od wielu lat, jesteśmy wdzięczni i pełni podziwu dla profesjonalizmu, zaangażowania oraz dyspozycyjności załóg, z którymi mamy możliwość latać – mówi Maciej Duda, kardiochirurg z Gdańska.
W mijającym roku wojskowi lotnicy spędzili w powietrzu 120 godzin w ramach "Akcji Serce" – informuje dowództwo generalne. Do tego należy doliczyć czas spędzany na lotniskach w oczekiwaniu na ekipy medyczne, które pobierają i dowożą organy od dawców.
Niejednokrotnie "Akcja Serce" to kilka startów i lądowań. Ostatnia (jak na razie) tegoroczna operacja – wykonana 19 grudnia – obejmowała przelot na trasie Powidz – poznańskie Krzesiny – Katowice – Powidz. Wraz z czasem, który załoga spędziła na oczekiwaniu, trwała łącznie ponad trzy i pół godziny.
Bywa jednak, że przystanków jest więcej, bo wojskowi najpierw lecą po lekarzy-transplantologów, potem na lotnisko położone najbliżej szpitala, gdzie jest dawca. Następnie odbywa się przelot do kliniki, gdzie będzie przeszczep, a na końcu – powrót do bazy. Taka operacja potrafi trwać nawet cztery i pół godziny, jak na przykład w nocy z 31 sierpnia na 1 września, gdy po organy do przeszczepu poleciała Bryza z bazy w Powidzu.
Częściej niż przed laty
W ciągu ostatniego dziesięciolecia najintensywniejszy w ramach "Akcji Serce" był rok 2018. Wówczas takich operacji przeprowadzono 38, o cztery więcej niż w roku 2017 i w jeszcze nie zakończonym roku 2019. W 2016 roku wojskowi lotnicy przeprowadzili 11 takich misji, w 2015 – 15. W latach 2010-13 wykonywano średnio po 12 akcji rocznie.
Z podsumowania opublikowanego jesienią 2015 roku przez Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych wynika, że szczyt "Akcji Serce" przypadł na lata 90. XX w. Wówczas roczne naloty (czyli czas spędzony w powietrzu) sięgały 150-200 godzin. W tym roku – przypomnijmy – było to 120 godzin.
Zaczęło się od doktora Religi
Pierwszy lot z sercem do przeszczepu lotnicy wojskowi wykonali w lutym 1985 r. na prośbę dr. Zbigniewa Religi z kliniki w Zabrzu, który kilka miesięcy później przeprowadził pierwszy udany przeszczep serca w Polsce. Dawcę z narządem do transplantacji transportowano do Katowic ze Szczecina. Po drodze załoga wykonała alarmowe lądowanie w Babimoście koło Zielonej Góry i zabrała pacjentkę po wypadku zakwalifikowaną na drugiego dawcę organu.
Współpraca wojska i kardiochirurgów została sformalizowana w 1988 r., kiedy podpisano umowę na świadczenie przez wojsko usług transportu lotniczego dla ośrodków przeprowadzających transplantacje. W umowie użyto nazwy "Akcja Serce", która się utrwaliła. W późniejszych latach umowa była nowelizowana. Dziś jej stronami są Ministerstwo Obrony Narodowej, Ministerstwo Zdrowia i Poltransplant.
Autor: Rafał Lesiecki (rafal_lesiecki@tvn.pl) / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Jakub Hałun/Wikipedia (CC BY-SA 3.0)