Nie potrzeba budzika, nie potrzeba zegarka, rytm dnia mieszkańcom Miejskiej Górki w Wielkopolsce, czy tego chcą, czy nie, wyznaczają msze. Transmitowane przez księdza za pomocą solidnych głośników na całą miejscowość. Od siódmej rano. - Tak się nie da żyć po prostu - mówią parafianie. A ksiądz? - Szczęść Boże - i zamyka drzwi.
W Miejskiej Górce nie potrzeba zegarka, wystarczy zapamiętać melodię. Bo o każdej pełnej godzinie jest inna. - Ja słyszę każdą mszę, a przez te jego dzwony nie dzwony, o siódmej już dziecko jest obudzone – skarży się parafianka.
Kuranty pojawiły się bez jakichkolwiek konsultacji z mieszkańcami. Ale nie one najbardziej przeszkadzają parafianom. - O 7 jest pobudka, później jest msza, później jest jakiś pogrzeb i tak jest na okrągło. I to trwa około 9 lat – wyjaśnia Grzegorz Duda, który mieszka tuż obok kościoła. I ma już serdecznie dość.
"Tak się nie da żyć"
Od kilku miesięcy rejestruje wszystko, co do wiernych mówi ksiądz proboszcz. Nie potrzeba do tego specjalnego sprzętu – wystarczy komórka, bo nagłośnienie jest profesjonalne i słychać wszystko, co się w kościele dzieje. Pan Grzegorz, który bez transmisji pogrzebów i ślubów świetnie by się obył, problem postanowił nagłośnić jeszcze bardziej. Na razie w kurii, a jak to nic nie da, pomocy będzie szukał gdzie indziej. - Rozważam skierowanie sprawy do prokuratury. Bo tak się nie da żyć po prostu – mówi.
Nie on jeden ma już dość mocy głośników księdza proboszcza i jego determinacji, by parafianie byli na bieżąco z życiem kościoła. Nie wycisza głośników nawet podczas mszy żałobnych. - Miasto jest podzielone, bo jednym się to podoba, innym nie. Tylko moim zdaniem pogrzeb... czy musi być dwa razy dziennie? – pyta zmęczona parafianka. - Ja już nie muszę iść do kościoła. I przede wszystkim pogrzeby. Ludzie, to już jest obłęd, już teraz to ksiądz wymyślił nawet pogrzeb przez głośniki puszczać – dodaje inna. Też anonimowo.
"Jakie pogrzeby, pierwsze słyszę. Szczęść Boże"
Skargi parafian trafiły już do burmistrza. Karol Skrzypczak zapewnia, że problem z proboszczem poruszył, jednak ten pozostał przy swoim zdaniu. - Musiałby przerobić nagłośnienie. Nie dociekałem już. Jeżeli ja proszę i ktoś nie słucha, to znaczy, że może ma złą wolę – rozkłada ręce burmistrz.
Według parafian ksiądz ma swoją wizję i tak ją właśnie realizuje. Ekipa „Prosto z Polski” usiłowała zapytać o nią proboszcza, ale nie chciał rozmawiać. - Jakie pogrzeby, pierwsze słyszę. Szczęść Boże – powiedział tylko, zanim zamknął za sobą drzwi zakrystii.
Podobnie ksiądz rozmawia z mieszkańcami, którym nagłośnienie przeszkadza. Możliwe, że sprawę będzie musiał rozstrzygnąć sąd.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24