- Ks. Charamsa robił błyskawiczną karierę w strukturach Watykanu. On to wszystko przekreślił. Nie chcę mówić, czy to jest akt odwagi czy nie, ale spróbujmy zrozumieć dramat tego człowieka - apelował w programie "Tak jest" Jarosław Makowski. - Jeżeli ktoś łamie celibat, co więcej, twierdzi, że nieludzkie jest niełamanie go, to ja się czuję osobiście obrażony - mówił z kolei Tomasz Wiścicki.
Ksiądz Krzysztof Charamsa, pracujący w Watykanie w Kongregacji Nauki Wiary, przyznał, że jest gejem i żyje w związku. Przedstawił swojego partnera i skrytykował Kościół za "wszechobecną i ślepą homofobię".
Publicysta katolicki Tomasz Wiścicki stwierdził w programie "Tak jest", że nie wyobraża sobie, aby "to miało jakikolwiek wpływ na nauczanie Kościoła".
- Mam tylko wrażenie, że ktoś, kto to wymyślił (...), nie bierze chyba jednak pod uwagę specyfiki działania Kościoła; że Kościół jest wyjątkowo mało wrażliwy na tego rodzaju zabiegi - ocenił.
Teolog i publicysta Jarosław Makowski podkreślił z kolei, że w sprawie księdza Charamsy ważne jest wzięcie pod uwagę dwóch wątków. Jak mówił, pierwszy aspekt jest osobisty.
- Prawdopodobnie to, co zrobił jest rodzajem wyzwolenia, o którym sam mówi: że chce w końcu powiedzieć, kim jest i nie zamierza za to przepraszać. Chce czegoś, co jest naturalne dla każdego z nas: uznania w tym, kim jest - powiedział.
- Ja bym uciekał od wątku osobistego, bo oczywiście tendencją w polskim Kościele jest, żeby natychmiast zaglądać do sypialni, a najlepiej w ogóle z niej nie wychodzić - stwierdził.
- Jest jednak też drugi aspekt: społeczno-kościelny. I tutaj, rzeczywiście, problem jest. Ksiądz Charamsa przełamuje zmowę milczenia, że oto wśród duchownych nie ma gejów - zaznaczył. W jego opinii, wystąpienie ks. Charamsy jest sposobem na domaganie się, "żeby ludzi, którzy mają odmienną orientację seksualną niż heteroseksualna traktować z należytą godnością i szacunkiem".
Makowski zwrócił uwagę, że skupianie się na życiu osobistym Charamsy odwraca uwagę od problemu, który on poruszył, czyli homofobii w języku używanym przez niektórych duchownych.
"Co on zrobił ze swoim sumieniem?"
Wiścicki wyznał, że kiedy słyszy historie jak ta ks. Charamsy, "opada mu szczęka". - Ja się zastanawiam: co on zrobił ze swoim sumieniem, jeśli przez kilkanaście lat, będąc homoseksualistą, jak rozumiem czynnym, równocześnie piął się w hierarchii Kościoła, o którym doskonale wie, jaki ma stosunek do homoseksualizmu. Nie przeszkadzało mu to w pozostawaniu w Kongregacji Nauki i Wiary. Miałbym do niego duży większy szacunek, gdyby on nieco wcześniej doszedł do tego wniosku, że warto się ujawnić - powiedział.
- Najlepiej byłoby, gdyby zamknął się w szafie - kontrował Makowski. - Wszystko jest OK, kiedy taki człowiek zamyka się w szafie i wtedy może robić wszystko. Byle tylko nie powiedział tego publicznie. W momencie, kiedy mówi to publicznie i chce uznania dla tego, kim jest, nagle zaczyna się problem. W moim przekonaniu, ksiądz Charamsa przystawił lustro, w którym my się przeglądamy. To, co zrobił niewiele mówi o nim, ale to, jak się zachowujemy i jak reagujemy, sporo mówi o nas i naszej moralności - ocenił.
Wiścicki zwrócił uwagę, że głównym problemem "nie jest coming out". - Jeżeli ktoś łamie celibat, co więcej, twierdzi, że nieludzkie jest niełamanie go, to ja się czuję osobiście obrażony (...) Tym się różnimy od zwierząt, że podlegamy popędom, ale jesteśmy w stanie nad nimi zapanować. To jest ludzkie - stwierdził.
- Propozycja Kościoła jest trudna, mówi: seks, dobrze, ale w małżeństwie. A wszystkim pozostałym mówi: nie. Czy to jest trudne? Tak, ale to jest dobre - powiedział.
- Ksiądz Charamsa ma 43 lata, robił błyskawiczną karierę w strukturach Watykanu. Co więcej, prawdopodobnie za kilka lat byłby jedną ze znaczących postaci polskiego Episkopatu. On to wszystko przekreślił. Nie chcę mówić, czy to jest akt odwagi czy nie, ale spróbujmy zrozumieć dramat tego człowieka - apelował Makowski.
Autor: kg / Źródło: tvn24