- Wielki błąd w budowaniu relacji z kibicami na przyszłość - tak w "Faktach po Faktach" Maciej Szczęsny, były bramkarz ocenił działania Legii po zaatakowaniu piłkarzy przez pseudokibiców sympatyzujących z klubem. - Ten temat jest bagatelizowany przez Legię - dodał dziennikarz sportowy Tomasz Smokowski.
W niedzielę Legia została rozbita w Poznaniu przez Lecha 3:0. Po powrocie do stolicy, na klubowym parkingu, miało czekać na zespół ponad 50 pseudokibiców - o czym pisał "Przegląd Sportowy". Do autokaru miał wejść ich przywódca i "poprosić" drużynę o wyjście. Na zewnątrz piłkarze zostali zaatakowani, byli uderzani w tył głowy i dłońmi w twarz.
W sprawie wydarzeń z niedzielnej nocy Legia wydała lakoniczne oświadczenie, w którym poinformowała, że dokładnie analizuje to, co się wydarzyło. W poniedziałek dowiedzieliśmy się także, że w związku z tą sprawą do Komendy Stołecznej Policji nie wpłynęło żadne zawiadomienie.
"Temat jest bagatelizowany"
Zdaniem dziennikarza sportowego Tomasza Smokowskiego "to jest najsmutniejsze", że "ten temat jest bagatelizowany przez Legię, bo Legia zaczyna mówić o szamotaninie, która się wywiązała - jednym słowem nic wielkiego się nie stało".
Były piłkarz Maciej Szczęsny stwierdził, że "nie ma cienia wątpliwości", że na miejscu tych piłkarzy nie umiałby "pokornie tego przyjąć". - Być może popełniłbym duży błąd, ale popełniając ten błąd, być może również wywołałbym lawinę i znacznie większe i różne skutki od tych, które do tej pory to zajście wywołało. Uważam, że skutki, które są w postaci reakcji klubu niemal zerowe i bardzo opieszałe, są po prostu niewspółmiernie małe w porównaniu do tego, co się stało - ocenił. - Wielki błąd w budowaniu relacji z kibicami na przyszłość - dodał Szczęsny, oceniając oświadczenie klubu. Powiedział, że rozumie, iż "gra się w piłkę dla kibiców, że żyje się w dużej mierze z kibiców", ale "są pewne granice, których przekroczyć nie wolno".
"Zamienia się miejscami idoli"
Zdaniem Smokowskiego piłkarze nie zgłosili sprawy na policję "ze strachu". - Mówimy o kibicach, czy pseudokibicach, dla których prawo pięści jest prawem najwyższym - dodał. - Ja uważam, że to powinien zrobić klub - w imieniu piłkarzy i w imieniu własnym - stwierdził z kolei Szczęsny. Dodał, że sam nie chciałby już grać w takim klubie, który dopuścił do takiego zdarzenia i tak zareagował.
- PZPN może i powinien udzielać pomocy prawnej zawodnikom, zwłaszcza jeśli są w pewnym konflikcie na przykład z klubem. Pytanie, czy którykolwiek zawodnik powie głośno, że jest w konflikcie - podkreślił były piłkarz.
Szczęsny ocenił, że kiedyś były czasy, kiedy piłkarz był idolem dla kibica, a teraz przyszły "czasy transformacji" i "w pewien sposób na siłę zamienia się miejscami idoli". - W tej chwili będziemy mieli do czynienia z kibicami wyklętymi - przestrzegł. - To znaczy, że nagle mogą gwałcić, rabować, bić, opluwać, poniżać i że jednak będą w jakiś sposób, nie chcę powiedzieć gloryfikowani, ale będą mieli piarowe działanko wokół siebie zrobione, żeby nie wyjść na tych najgorszych. To dokładnie dotyczy w ostatnich czasach żołnierzy wyklętych, o których zaczęliśmy in gremio zupełnie inaczej myśleć i mówić - wyjaśnił.
"Pozbyłby się tego klubu z ogromną przyjemnością"
- To jest takie spojrzenie przez krzywe zwierciadło na powiedzenie "płacę, więc wymagam". Ci kibice naprawdę wydają mnóstwo pieniędzy, spędzają mnóstwo czasu, zdzierają gardła za to i liczą na to, że piłkarze będą odpowiadali tym samym. Ci piłkarze grają bardzo źle w ostatnich miesiącach - to nie ulega żadnej kwestii - mówił Smokowski. - Prowadzą się, niektórzy z nich, niesportowo - to nie ulega kwestii - stwierdził. - I zrozumiałbym, jakby dostali w nocnym barze "z liścia" albo przynajmniej zostaliby troszkę zmusztrowani - dodał Szczęsny.
Zdaniem Szczęsnego panuje "polityka przyzwalania i małych kroczków, niestety do tyłu". - Na tym bardzo wizerunkowo traci cała nasza piłka, bo tutaj nie ma wygranych - dodał Smokowski. - Ten klub zamiast przeć do przodu z ogromną wizją przyszłości jest w tym momencie w kropce - ocenił dziennikarz.
Smokowski przewiduje też, że prawdopodobnie zimą nastąpi duży exodus zawodników z Legii. - Sądzę, że dzisiaj, gdyby prezes Mioduski otrzymał, ale to są tylko takie moje domniemania, bo nie rozmawiałem z nim, bardzo dobrą ofertę odsprzedania klubu, to pozbyłby się tego klubu z ogromną przyjemnością i z ulgą - powiedział.
Autor: mart/sk / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24