Wyborcy zobaczyli, że to nie partia Prawo i Sprawiedliwość, tylko partia "kasa i jeszcze raz kasa" - powiedział w "Kropce nad i" wiceszef PO i były minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak. Skomentował w ten sposób wyniki badania poparcia dla partii politycznych, zrealizowanego przez Kantar Millward Brown SA na zlecenie "Faktów" TVN i TVN24. PiS straciło 12 punktów procentowych.
Z sondażu przeprowadzonego w dniach 26-27 marca wynika, że na koalicję Zjednoczonej Prawicy zagłosowałoby 28 procent badanych, czyli o 12 punktów procentowych mniej niż w lutym, a na Platformę Obywatelską - 22 procent, czyli o 6 punktów procentowych więcej w porównaniu z ubiegłym miesiącem.
Kolejne miejsca zajęły Kukiz '15 - 10 procent (wzrost o 4 punkty procentowe), SLD - 9 procent (wzrost o 3 punkty procentowe), Nowoczesna - 6 procent (spadek o 2 punkty procentowe), Partia Wolność - 5 procent (wzrost o 2 punkty procentowe) i PSL - 5 procent (bez zmian).
"To nie partia Prawo i Sprawiedliwość, tylko partia kasa i jeszcze raz kasa"
Wiceszef PO Tomasz Siemoniak komentując w "Kropce nad i" wyniki sondażu, powiedział, iż wyborcy zobaczyli, że to nie partia Prawo i Sprawiedliwość, tylko partia "kasa i jeszcze raz kasa". - Nie żaden Smoleńsk, nie aborcja, nie Żołnierze Wyklęci spajają tę partię, tylko kasa, nagrody wypłacane sobie - przekonywał.
Siemoniak odniósł się przy tym do wystąpienia Beaty Szydło w Sejmie w kwestii nagród przyznanych ministrom jej rządu. - Ministrowie i wiceministrowie w rządzie PiS otrzymywali nagrody za ciężką, uczciwą pracę i te pieniądze się im po prostu należały - oświadczyła była premier.
- Nie miałem przesadnie dobrej opinii o pani premier Szydło, natomiast byłem zszokowany, bo to (wystąpienie byłej premier - red.) będzie pokazywane w jakichś szkołach młodych liderów, jak polityk nie powinien postępować. A my mamy darmowy spot na kampanię wyborczą. Będziemy w kółko puszczać, jak premier Szydło woła: "nam się te pieniądze należały" - powiedział Siemoniak.
Wyraził nadzieję, że Szydło już w tej kadencji z mównicy nie wystąpi. - Kasa, kasa, jeszcze raz kasa. Nagrody, pensje w spółkach Skarbu Państwa, te tłumy Misiewiczów (...) Okazuje się, że politycy PiS-u w oczach mają złotówki, a nie jakieś sprawy publiczne - ocenił wiceszef PO.
Nagrody dla rządu Szydło
W grudniu ubiegłego roku poseł PO Krzysztof Brejza zwrócił się z interpelacją w sprawie nagród przyznanych członkom Rady Ministrów. W odpowiedzi wiceszef kancelarii premiera Paweł Szrot zamieścił tabelę z łącznymi kwotami nagród brutto dla poszczególnych ministrów w 2017 r. Wynika z niej, że nagrody, przyznane przez ówczesną premier, otrzymało 21 konstytucyjnych ministrów (od 65 100 zł rocznie do 82 100 zł), 12 ministrów w KPRM (od 36 900 zł rocznie do 59 400 zł) oraz b. premier Beata Szydło (65 100 zł).
"Grubość tej nici to jest w ogóle lina okrętowa"
Siemoniak odniósł się również do sprawy byłego wiceministra finansów w rządzie PO-PSL i byłego szefa Służby Celnej Jacka K. Prokuratura Okręgowa w Białymstoku przedstawiła mu w czwartek dwa zarzuty niedopełnienia obowiązków służbowych w celu osiągnięcia korzyści majątkowej dla innych osób w łącznej kwocie ponad 21 miliardów złotych. Zarzuty obejmują okres od 2008 do 2015 roku i związane są z rejestrowaniem automatów do gry o niskich wygranych, tzw. jednorękich bandytów. K. nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Prokurator zastosował wobec K. poręczenie majątkowe w wysokości pół miliona złotych. Nie złożył wniosku o tymczasowy areszt. - Cała ta sprawa jest tak dęta, że gdyby nie chodziło o konkretnego, uczciwego człowieka, to można byłoby się pośmiać. W ciągu jednego dnia z kogoś, kto wiele lat pracował dla Polski, właśnie słynął z takiej uczciwości, pryncypialności, zrobiono Jacka K. - skomentował Siemoniak.
Zwrócił uwagę, że w kontekście zarzutów pada kwota 21 miliardów złotych, a nie aresztowano Jacka K. - Wszystko po to, żeby tworzyć spektakl telewizyjny przed świętami. Tak jak z naszym posłem, sekretarzem (generalnym - red.) Stanisławem Gawłowskim - ocenił. Zauważył, że w przypadku Gawłowskiego do zatrzymania doszło tuż przed świętami Bożego Narodzenia, teraz w przypadku Jacka K. - w Wielki Czwartek.
- Jest to zła PiS-owska metoda. Grubość tej nici to jest w ogóle lina okrętowa - podkreślił Siemoniak. Ocenił, że "to wstyd, iż prokuratura w taki sposób działa".
Dodał, że "atakuje się" Jacka K., bo "jest to dzisiaj potrzebne". - PiS ma problemy sondażowe, różne inne problemy, z nagrodami. No to znaleziono kogoś i on pada ofiarą - podsumował Siemoniak.
Autor: js/mtom / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24