"Fakt" opublikował w czwartek zdjęcia przedstawiające przyjazd prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego do resortu sprawiedliwości na spotkanie ze Zbigniewem Ziobrą. Miało to miejsce w czasie publikowania kolejnych wątków tak zwanych taśm Kaczyńskiego i przesłuchania w prokuraturze austriackiego biznesmena, uczestnika nagranych rozmów. - Jestem przekonany, że takich wizyt było więcej i to jest całkowicie naturalne - przyznał w "Kawie na ławę" w TVN24 Patryk Jaki, wiceminister sprawiedliwości.
Dziennik "Fakt" poinformował w czwartek o spotkaniu, do jakiego miało dojść pomiędzy prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim a ministrem sprawiedliwości, prokuratorem generalnym Zbigniewem Ziobrą w Ministerstwie Sprawiedliwości. Ziobro zapewniał później na konferencji prasowej, że Kaczyński w trakcie wizyty nie zapoznał się z aktami sprawy austriackiego biznesmena Geralda Birgfellnera ani jego zeznaniami. Według relacji ministra obaj politycy mieli rozmawiać o tak zwanej ustawie antylichwiarskiej.
Jaki: było więcej wizyt Kaczyńskiego u Ziobry
Wizyta prezesa PiS u ministra i prokuratora generalnego była jednym z wątków dyskusji polityków w niedzielę w "Kawie na ławę" w TVN24. Wiceminister sprawiedliwości Patryk jaki stwierdził, że jakiekolwiek zarzuty związane z tą sytuacją są "tak śmieszne, że aż ciężko komentować".
- Mamy dwóch liderów partii koalicyjnych, aktualnie rządzących w kraju i mówimy, że mają się nie spotykać. Jak Zbigniew Ziobro jedzie na Nowogrodzką, to "wozi akta - źle". Jak zrobimy na odwrót, to też źle i to jeszcze większy skandal - odnosił się do zarzutów stawianych przez opozycję.
Pytany, czy było więcej podobnych spotkań prezesa PiS i Zbigniewa Ziobry, odparł: - Ja widziałem co najmniej jeszcze jedną. Ale jestem przekonany, że było ich więcej i to jest całkowicie naturalne - dodał.
"Żeby te wątpliwości rozwiać, pan prezes powinien zorganizować konferencję prasową"
Według lidera Kukiz'15 Pawła Kukiza "Kaczyński jest ostatnią osobą, której zależałoby na pieniądzach, fizycznie, jeśli chodzi o przytulenie ich do siebie". Tak komentował publikacje "Gazety Wyborczej" dotyczące tak zwanych taśm Kaczyńskiego i zarzutów, że prezes Prawa i Sprawiedliwości występował w spotkaniach z austriackim biznesmenem jako uczestnik rozmów dotyczących budowy wieżowca przez spółkę Srebrna. W sprawie tej pojawił się między innymi wątek 50 tysięcy złotych, przeznaczonych - według opublikowanych przez "GW" zeznań Birgfellnera - dla księdza Rafała Sawicza, z rady fundacji Instytut Imienia Lecha Kaczyńskiego, właściciela Srebrnej, za pozytywną decyzję dotyczącą inwestycji.
Kukiz zaznaczył, że "na pewno, żeby te wątpliwości rozwiać, pan prezes [PiS - przyp. red.] powinien zorganizować konferencję prasową i odpowiedzieć na różne pytania".
Dodał, że w tej sytuacji, "niebezpieczna z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa" jest "demokracja podsłuchowa". - To jest tak, że dysponenci taśm, nagrań, są bardziej istotni niż politycy. Są w stanie szantażować polityków, są w stanie wywoływać przed wyborami przeróżne sytuacje - wskazywał Kukiz.
"Dziwna koincydencja zdarzeń"
Katarzyna Lubnauer, szefowa Nowoczesnej stwierdziła, że "mamy do czynienia z sytuacją, gdzie jest dziwna koincydencja zdarzeń". - W momencie, w którym wiemy, że następnego dnia jest doniesienie dotyczące koperty - wszyscy się zastanawiają, czy mieściło się w niej 50 tysięcy złotych - zupełnie przypadkowo, nagle na terenie Zbigniewa Ziobry pojawia się Jarosław Kaczyński i z nim rozmawia o ustawie lichwiarskiej. W to chyba nikt nie uwierzy, w taką teorię - podkreśliła.
Spekulowała, że "być może przyczyną jest właśnie to wożenie akt". - Nie chciano się spotkać na Nowogrodzkiej [w siedzibie Prawa i Sprawiedliwości - przyp. red.], bo pewnie jakieś akta trzeba by było zawieźć i ktoś mógłby to zobaczyć - podkreślała Lubnauer.
"To jest niestety łeb ośmiornicy"
- Wy byście chcieli pokazać Srebrną jako fabrykę kapiszonów i kryształów, ale to jest niestety łeb ośmiornicy, takiej korupcyjnej, otaczającej państwo - zwrócił się do Patryka Jakiego Sławomir Neumann z Platformy Obywatelskiej.
- Gdyby dzisiaj ktoś mówił, że w gabinecie polityka PO ktoś wręczał kopertę z 50 tysiącami złotych, to natychmiast o szóstej rano by CBA wjechało - wskazywał, odnosząc się do opublikowanych przez "Wyborczą" zeznań Birgfellnera.
- A u was co się zmienia? CBA do prezesa Kaczyńskiego nie wjeżdża, tylko prezes wjeżdża do ministra sprawiedliwości i zupełnym przypadkiem pojawiają się fotoreporterzy i robią zdjęcia. Po co? Żeby Zbigniew Ziobro mógł powiedzieć premierowi Morawieckiemu, kto kogo naprawdę trzyma za gardło - spekulował Neumann.
"Jest układ, z którym Jarosław Kaczyński chciał kiedyś walczyć"
Jarosław Kalinowski z PSL stwierdził, że ujawniona na taśmach "budowa bliźniaczych wież, może być bardzo źle odebrana przez wyborców, społeczeństwo". - Tam nie ma do końca czystych spraw, są olbrzymie wątpliwości. Potwierdził to sam Jarosław Kaczyński, kiedy wstrzymał całe przedsięwzięcie - powiedział poseł ludowców.
- Mamy prezesa partii Jarosława Kaczyńskiego, który ustawowo nie może prowadzić działalności gospodarczej i tę samą osobę Jarosława Kaczyńskiego, który zasiada w radzie instytutu Lecha Kaczyńskiego i nikt tego nie ukrywa, że wiążące decyzje zapadają w głowie Kaczyńskiego. Mamy jeszcze banki państwowe - tam osoby desygnowane przez partię rządzącą, finansowanie - wyliczał polityk Polskiego Stronnictwa Ludowego.
- Jest układ, z którym Jarosław Kaczyński chciał kiedyś walczyć - dodał Kalinowski.
"Mamy spektakl, który rozgrywa 'Gazeta Wyborcza' i mecenas Giertych"
Prezydencki minister Paweł Mucha stwierdził, że "w normalnym układzie, jeżeli mam roszczenie wobec jakiejkolwiek spółki, to poszedłbym po wezwaniu do zapłaty na drogę sądową, wniósłbym pozew". - A teraz mamy spektakl, który rozgrywa "Gazeta Wyborcza" i mecenas Roman Giertych - ocenił, odnosząc się do publikacji dotyczących tak zwanych taśm Kaczyńskiego.
- To jest rzecz, która - patrząc na to logicznie - jest niewytłumaczalna, poza tym, że ktoś ma interes polityczny, aby próbować kreować pewien obraz stanu rzeczy - ocenił Mucha.
Wskazywał, że "nie ma wniesionej sprawy do sądu, żadnego pozwu". - Mamy od dwóch tygodni materiał, którym część totalnej opozycji próbuje kreować pewne rzeczy przed wyborami - komentował.
Taśmy Kaczyńskiego
Pod koniec stycznia "GW" opublikowała zapisy i nagrania rozmowy z lipca 2018 roku między innymi prezesa PiS z Birgfellnerem, dotyczącej planów budowy w Warszawie dwóch wieżowców przez powiązaną ze środowiskiem PiS spółkę Srebrna. W rozmowie uczestniczyła też jako tłumaczka - jak podano w publikacjach medialnych - Karolina Tomaszewska, żona austriackiego biznesmena i córka kuzyna prezesa PiS, Jana Marii Tomaszewskiego.
"GW" ujawniła również fakturę z czerwca 2018 roku, którą wystawiła spółka Nuneaton powołana przez spółkę Srebrna specjalnie do budowy bliźniaczych wieżowców. Jak podała "Wyborcza", w sumie z podatkiem VAT Birgfellner, który kierował Nuneatonem, chce od Srebrnej 1 milion 580 tysięcy złotych.
"Wyborcza" opublikowała też pełnomocnictwo, jakiego spółka Srebrna udzieliła Birgfellnerowi do prowadzenia w jej imieniu projektu wieżowca w Warszawie.
Pod koniec stycznia pełnomocnik austriackiego biznesmena Jacek Dubois zawiadomił prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez prezesa PiS. Zawiadomienie dotyczy braku zapłaty za złożone biznesmenowi zlecenie związane z przygotowaniami do inwestycji. Według mecenasa Dubois doszło do popełnienia oszustwa na kwotę kilku milionów złotych.
W piątek "Gazeta Wyborcza" przytoczyła zeznania Birgfellnera złożone w pokuraturze w poniedziałek 11 lutego. Austriak zeznał, że Kaczyński nakłonił go do wręczenia 50 tysięcy złotych w gotówce, w kopercie, przeznaczonych dla księdza z rady fundacji, która jest właścicielem spółki Srebrna. Miało w tej sprawie chodzić o pozytywną decyzję w sprawie budowy drapacza chmur w Warszawie.
Autor: ads//now / Źródło: tvn24