Poseł PO Paweł Suski podczas próby przejścia przez barierki przed Sejmem został kilka razy uderzony drzewcem transparentu przez blokujących sejmowe wyjścia związkowców. - Sam sobie winien. To jego buta, bezczelność i głupota - tak ten obrazek opisał w "Faktach po Faktach" szef "Solidarności" Piotr Duda. Może chociaż słowo "przepraszam"? - To on niech przeprosi. Ale jeszcze zostanie mu odpłacone. My go tylko broniliśmy - odpowiedział Duda.
Po piątkowych głosowaniach w sprawie zmian emerytalnych protestujący przed Sejmem związkowcy "Solidarności" - zgodnie ze swoimi wcześniejszymi zapowiedziami - zablokowali wyjazdy i nie wypuszczali posłów do domów. Odpuścili im po ponad godzinie, tuż przed 18. Czy dlatego, bo wiedzieli, że gdyby tego nie zrobili, to do akcji wkroczyliby policjanci? - Tak, trzeba być odpowiedzialnym. Nie po raz pierwszy organizuję demonstrację. Dla mnie najważniejsze jest to, że demonstranci mają wrócić do swoich rodzin. Ja też za nich odpowiadam - odpowiadał szef Związku z "Faktach po Faktach" w TVN24.
Ale nie tylko z obawy o zdrowie demonstrujących Duda chciał uniknąć konfrontacji z policją. - Oni są Bogu ducha winni. Dzisiaj sami zostali pobici przez Platformę Obywatelską, PSL i Ruch Palikota bo podwyższono im wiek (emerytalny - red.) do 55 lat. My wśród nich mamy swoich braci, ojców, swoje siostry. Dlatego podjęliśmy decyzję, że schodzimy. Ale posłowie i tak wystarczająco długo sobie popracowali - tłumaczył przewodniczący "Solidarności".
Duda zapewniał w TVN24, że chociaż protestujący związkowcy zawsze "są gotowi na każdą ewentualność, to nie w tym rzecz" by robić to z użyciem siły. - Chcemy protestować w spokoju - zapewniał, dodając, że "Solidarność" nie atakuje w sytuacji, gdy jej się nie prowokuje. To znaczy?
"Spokojnie" oberwał
To znaczy, że nie robi się na przykład tego, co zrobił poseł PO Paweł Suski, który po głosowaniach chciał wyjść z Sejmu. Kiedy jednak podszedł do barierek i próbował na nie wejść został zaatakowany przez jednego z protestujących związkowców. Posłowi kilka razy oberwało się drzewcem transparentu. - Buta, bezczelność i głupota tego posła - tak nagranie tej sytuacji skomentował w studiu TVN24 Duda.
A to dlatego, bo - jak tłumaczył szef "Solidarności" "nie dość, że tak zagłosował, to jeszcze tam poszedł, a wiedział, że jest zdenerwowanie po drugiej stronie". - Myślał, że wyjdzie i nikt mu nic nie zrobi? Że ma immunitet? No to myśmy mu powiedzieli: chłopie, nie wychodź bo my cię tu bronimy... bo jak pójdziesz dalej na ulicę, to ci się jeszcze większa krzywda stanie. Lepiej zostań, ochłoń, a w nocy pojedziesz do swojego miejsca zamieszkania żebyś się przez dzień nie przemykał przez miasto, bo narobiłeś tyle wstydu Polakom, że wystarczy - rozwijał myśl.
Na pytanie, czy posłowi Platformy należy się może chociaż słowo "przepraszam" za zachowanie jednego z protestujących, Duda odparł, że to on powinien przeprosić za to, jak głosował ws. wieku emerytalnego. - Ale prędzej, czy później zostanie mu odpłacone. Jego wyborcy go rozliczą - konkludował Duda.
PiS-u nie blokowali. A "rozkaz" był inny
W czasie trwania blokady chcących wydostać się z Wiejskiej posłów witały (i po chwili żegnały) okrzyki "do Sejmu, do Sejmu!".
Ale były wyjątki - na przykład posłowie PiS Adam Hofman i Mariusz Kamiński a także prezes ich partii Jarosław Kaczyński, który niezatrzymywany przez nikogo wyjechał służbowym samochodem. - Rozkaz był jeden: nie wypuszczać nikogo. Ja wydałem jasno polecenie: nikt nie wychodzi. Chyba że ktoś skoczył przez płotek, bo tam z tyłu uprawiali lekkoatletykę i skakali przez płotki, biegali. Niektórzy posłowie pierwszy raz się dowiedzieli, że tak szybko mogą biegać - odpowiadał związkowy działacz.
Gdyby prezes PiS trafił na Dudę, z Sejmu ponoć by nie wyjechał. - Porozmawiałbym z panem prezesem i prezes na pewno udałby się z powrotem. Nie wypuściłbym go i mówię to poważnie. Jak wszystkich, to wszystkich, nie może być inaczej. Nie ma wyjątków - tłumaczył.
To jeszcze nie koniec
Na koniec Duda zapowiedział, że na piątkowych protestach walka związkowców się nie skończy. - Mamy wiele pomysłów - zapewnił. Ale nie chciał zdradzać szczegółów. Powiedział tylko, ze protestujący na pewno pojawią się przed budynkiem, w którym prezydent będzie podpisywał ustawę. - Ona ma krótki zasięg, nie dotknie wielu obywateli. Za trzy lata już jej nie będzie. Będzie w koszu, tam gdzie jej miejsce - podsumował.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24