Choć od tajemniczego zniknięcia małżeństwa Drzewińskich z Milanówka mija już trzeci rok, wciąż nie wiadomo, co się z nimi stało. Synowie zaginionych wyznaczyli 100 tys. złotych nagrody za informacje, które mogłyby pomóc w poszukiwaniach. Twierdzą, że w śledztwie doszło do wielu zaniedbań, zarówno ze strony policji, jak i prokuratury. Porównują swój przypadek do sprawy Krzysztofa Olewnika. O pomoc w rozwiązaniu zagadkowej sprawy zwrócili się do jednego z posłów PO.
Reporterom programu "Prosto z Polski" udało się dotrzeć do jednego ze świadków, który dokładnie widział porwanie Elżbiety Drzewińskiej. Zeznania świadka pokazują, że policja zlekceważyła doniesienie osoby, która widziała całe zdarzenie. - Natychmiast poinformowałam policję: chyba widziałam porwanie. Reakcja policjanta przyjmującego zgłoszenie była zaskakująca: "No to co, że pani widziała. W czym możemy pomóc?" - relacjonuje świadek. To tylko jedno z wielu zaniedbań organów ścigania w tej sprawie.
"Znikły ważne materiały dowodowe"
Wątpliwości budzi także zaniechanie przez grodziską policję zbierania materiałów dowodowych. - Sprawcy tego uprowadzenia przejechali samochodem tuż przed kamerami monitoringu miejskiego, czyli przez czas istniał zapis tego zdarzenia. Proszę sobie wyobrazić, że nie został zabezpieczony ani przez prokuraturę, ani policję - mówi Krzysztof Czuma z biura poselskiego, do którego zgłosiła się rodzina. Według prokuratury w tym dniu kiedy została porwana pani Elżbieta monitoring był niesprawny.
"Synowie coś ukrywają"
Odniosłem wrażenie, że policja na przesłuchaniach próbuje wyciągnąć ode mnie jakieś informacje, jak ja bym coś wiedział na temat rodziców. To jest zupełna nieprawda Wiktor Drzewiński
Powoli zaczynamy tracić nadzieję w skuteczność działań policji Piotr Drzewiński
"Sprawa podobna do Olewnika"
- Wniosek o interwencję poselską otrzymaliśmy w grudniu 2007 roku. Osoba, która się zgłosiła twierdziła, że porwane zostały dwie osoby, a organa ścigania nie robią nic, by tych ludzi odnaleźć – mówi Krzysztof Czuma z biura poselskiego.
Uważa on, że sprawa Drzewińskich jest bardzo podobna do sprawy Krzysztofa Olewnika. - Mamy takie same błędy policyjne, doszło do zaniedbań ze strony organów ścigania w jednej i drugiej sprawie. W obu sprawach usiłowano ofiarom przestępstwa przypisać popełnienie przestępstwa - mówi.
- Wszystko wskazuje, że motywem porwania był spór o nieruchomość, która należała do państwa Drzewińskich, a którą oni nie do końca władali – mówi Krzysztof Czuma. W sprawie pojawia się znane nazwisko mężczyzny, który mieszkając w ich domu bezprawnie liczył na meldunek wynikający z zasiedzenia. Także okoliczni mieszkańcy wskazują na możliwość popełnienia zbrodni przez tego mężczyznę. Sprawa podobna jest do sprawy sprzed kilkunastu lat, kiedy jedno z małżeństw z Milanówka zostało zamordowane przed swoim domu. Kilak tygodni później ich dom został sprzedany właśnie temu mężczyźnie - panu B.
Jeśli powołana zostanie komisja badająca sprawę Olewników, to na pewno sprawa Drzewińskich nadaje się do postawienia w jednym szeregu i również do rozpatrzenia przez komisję Andrzej Czuma, poseł PO
- Jeśli powołana zostanie komisja badająca sprawę Olewników, to na pewno sprawa Drzewińskich nadaje się do postawienia w jednym szeregu i również do rozpatrzenia przez komisję - mówi Andrzej Czuma, poseł PO, który zajął się sprawą.
Tajemicze zaginięcia
Elżbieta i Wiesław Drzewińscy z Milanówka zniknęli w niewyjaśnionych okolicznościach, jedno po drugim w 2006-2007 r. Elżbieta Drzewińska wyszła 8 października 2006 z domu do kościoła na próbę chóru. Nigdy tam nie dotarła. W tym samym czasie świadek idący ulicą Dębową w kierunku Piłsudskiego w Milanówku zaobserwował napaść i porwanie nieznanej mu kobiety. To samo zajście zauważyli też inni dwaj kierowcy, którzy spowodowali w tamtym miejscu kolizję. Rok później, 13 października 2007 roku, Wiesław Drzewiński wyszedł z domu przy Dębowej i ślad po nim zaginął.
Sprawę przejęła warszawska prokuratura
Śledztwo w sprawie zaginięcia prowadziła prokuratura w Grodzisku Mazowieckim, jednak wiosną 2008 roku zostało ono umorzone. Sprawa wróciła na wokandę dopiero po interwencji posła PO Andrzeja Czumy. Wówczas sprawę przejęła Prokuratura Okręgowa w Warszawie. W styczniu 2008 roku do sprawy włączyła się także stołeczna policja, która podjęła kroki w celu wyjaśnienia sprawy zaginięcia małżeństwa. Jednak dochodzenie było niezwykle utrudnione. Na skutek zaniedbań grodziskiej policji utracono znaczną część materiałów dowodowych, m.in. zapisy monitoringu miejskiego, na którym widać było samochód, którym porwano Elżbietę Drzewińską. Śledztwo opiera się więc jedynie na poszlakach.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24