- Żadne badanie sondażowe nie ma ambicji przewidywania przyszłości - podkreślają zgodnie eksperci w zakresie badań opinii publicznej i przedstawiciele ośrodków badawczych. - Nie ma idealnego pytania. Nie istnieje cudowna metoda badawcza - dodają. Spory zaczynają się wtedy, gdy padają pytania o to, jak badać, by najdokładniej przybliżyć rzeczywistość, jak unikać sondażowych pułapek i czy wyniki mogą wciągnąć w pułapkę tych, którym są prezentowane.
Na wynik badania w największym stopniu wpływa dobór respondenta. - Losowanie próby badawczej, jej konstruowanie, to rzecz bezwzględnie podstawowa. Czasem mówię nawet, że nie jest ważne, o co pyta ankieter, ale kogo pyta - przyznaje Wojciech Hołdakowski, szef działu badań telefonicznych Millward Brown SMG/KRC. To właśnie ten instytut, na zlecenie TVN i TVN24, pytać będzie w wyborczą niedzielę o to, jak głosowali Polacy.
W pierwszej turze zapyta korzystając z metody telefonicznej. W drugiej metodą exit poll, czyli wśród osób opuszczających lokal wyborczy po oddaniu głosu.
Rozprawa o metodzie
Według badaczy, ankiety typu exit poll niosą ze sobą najmniejsze ryzyko błędu. SMG/KRC wylosował tysiąc komisji wyborczych w całym kraju (wybór nie uwzględnia obwodów zamkniętych), przed którymi staną ankieterzy instytutu i zapytają 50-60 tysięcy Polaków o to, na kogo głosowali. Rekrutować będą co dziesiątą osobę wychodzącą z lokalu.
W badaniu prowadzonym metodą telefoniczną zapytają o to sześć tysięcy osób. - Próba jest duża, bo chcieliśmy zwiększyć dokładność pomiaru. Dzwonić będziemy na telefony stacjonarne i komórkowe w ostatnich trzech godzinach otwarcia lokali wyborczych - wyjaśnia Hołdakowski.
Ludzie nie chcą słuchać odczytywanych za długo kart. Jeśli lista będzie długa zwiększa się prawdopodobieństwo, że badany na pytanie odpowie "nie wiem". Wojciech Hołdakowski, szef działu badań telefonicznych Millward Brown SMG/KRC
Zróżnicowanie doboru telefonów jest kluczowe. Badanie przeprowadzone jedynie na telefonach stacjonarnych, albo tylko na komórkowych, nieść może ze sobą ryzyko. Jakie? - Dzisiaj telefony stacjonarne są jedynie w połowie gospodarstw w Polsce. Ośrodki, które nie uwzględniają w badaniu posiadaczy komórek, nie mają szansy dotrzeć zatem do 50 procent obywateli. Pod numerem stacjonarnym trudno "złowić" młodego człowieka, bo młodzi z przedziału 18-24 lata przebywają głównie poza domem - podkreśla Hołdakowski.
- Stopień telefonizacji nie we wszystkich grupach społecznych jest jednak taki sam - zwraca z kolei uwagę profesor Antoni Sułek z Instytutu Socjologii UW. Według niego w sondażach telefonicznych "lekko nadreprezentowane" mogą być osoby z wyższych szczebli drabiny społecznej - ci bardziej wykształceni i zamożniejsi. - Jeśli sympatie do danego polityka wyraźnie zmieniają się wraz z sytuacją materialną czy pochodzeniem wyborcy, może być to niebezpieczne dla dokładności badania - zaznacza Sułek.
Część ekspertów w zakresie badań opinii publicznej uważa jednak, że to właśnie badania telefoniczne dają szansę na lepsze zarządzanie próbą, choćby poprzez jej rozproszenie. - Nie trzeba jechać do jednego miasteczka na Mazowszu i realizować tam wiązki 4-6 wywiadów. Można zadzwonić do mieszkańców 4-6 małych miast. W badaniu telefonicznym nie ma czegoś takiego jak wiązkowana próba - podkreśla Hołdakowski.
Jeśli sympatie do danego polityka wyraźnie zmieniają się wraz z sytuacją materialną czy pochodzeniem wyborcy, może być to niebezpieczne dla dokładności badania. profesor Antoni Sułek z Instytutu Socjologii UW
Niekwestionowanym mankamentem badania telefonicznego jest z kolei to, że respondentowi nie można niczego pokazać - choćby listy z nazwiskami kandydatów na urząd prezydenta. Pytania muszą być krótkie, a rozmowa nie powinna trwać więcej niż 20 minut. - Ludzie nie chcą słuchać odczytywanych za długo kart. Jeśli lista będzie długa, zwiększa się prawdopodobieństwo, że badany na pytanie odpowie "nie wiem" - tłumaczy Hołdakowski.
Po pierwsze prosto i neutralnie
Na wynik badania wpłynąć może jednak nie tylko metoda, którą jest prowadzone, albo stopień skomplikowania pytań, ale również kolejność czy sposób ich zadania. - Dlatego zadaniem badacza jest utrzymanie możliwie największej naturalności pytań. Z drugiej strony musimy być w nich jak najbardziej klarowni. Samo sformułowanie: "Czy jest pan ZA kimś/czymś?" może wspomagać zwolenników. Naturalnym zjawiskiem jest przecież to, że ludzie chętniej się z czymś zgadzają, jeśli o to się ich zapyta - twierdzi Hołdakowski.
W przypadku badań, dotyczących kandydatów w wyborach prezydenckich pojawia się jeszcze kilka innych zagrożeń. Zliczać respondentów, którzy przed wskazaniem, kogo popierają przyznali, że nie wiedzą, czy w ogóle wezmą udział w wyborach? Włączać tych, którzy nie potrafią wskazać swojego faworyta, jeśli nie przeczytamy im listy wszystkich kandydatów? Tworząc taką listę precyzować, przez jaką partię dany kandydat jest popierany? W jednym z ostatnich sondaży SMK/KRC na to kryterium, jako decydujące przy wyborze, wskazało prawie 30 procent ankietowanych. - Każdy element ma wpływ na wynik końcowy. Od metody, poprzez sposób doboru próby po sprawność realizacji badania - podkreśla prof. Sułek.
Kształtują czy dokształcają?
A jak - i czy w ogóle - sondaże wpływają na rzeczywistość? Eksperci nie są zgodni. - Wpływać mogą, ale nieprzesadnie. Dość powszechny jest pogląd, że ludzie dołączają do zwycięzcy, wskakują na wóz lidera sondażowego (Bandwagon effect - patrz słowniczek poniżej). Ale gdyby tak było, to zawsze ten, który prowadzi w sondażach, wygrywałby wybory z jeszcze lepszym wynikiem. A przecież tak nie jest - zauważa prof. Sułek.
I dodaje: - Ja twierdzę, że w sondażach prowadzenie lidera prawie zawsze jest przeszacowane. Z drugiej jednak strony sondaże stanowią dla ludzi często informację o wartości kandydata. Ten, który ma duże poparcie, uznawany jest za godnego uwagi. To tak zwany społeczny argument słuszności. O kimś, o kim wszyscy mówią, że jest mądry, trudno powiedzieć "głupi".
- Sondaże nie wpływają "kierunkowo" na decyzje - przekonuje z kolei Hołdakowski. Na dowód przywołuje badanie, którego głównym tematem były... same sondaże. Ankietowanych podzielono na trzy grupy badawcze. Każdą zapytano o to, czy Turcja powinna się znaleźć w Unii Europejskiej. Pierwszej pokazano wcześniej sondaż, w którym respondenci w większości byli temu pomysłowi przeciwni. Druga grupa zobaczyła badanie wskazujące, że zwolenników Turcji w UE jest więcej niż przeciwników. Trzeciej grupie nie przedstawiono żadnego sondażu.
- Nie wykryto żadnej kierunkowej zmiany zachowań. Natomiast okazało się, że pokazanie sondażu przed zadaniem pytania na ten sam temat, wpływa na zmniejszenie się liczby osób niezdecydowanych. Sondaże pozwalają wyrobić sobie zdanie na jakiś temat, ale nie sugerują, jakie powinno ono być - kończy specjalista SMG/KRC. Sondażowe pułapki:
1. UNDERDOG EFFECT Tą nazwą określa się zachowanie wyborców oddających w wyborach głos na kandydata, którego poparcie w sondażach jest niższe. Jednym z powodów tego "efektu" jest liczny elektorat negatywny lidera (tzw. top dog), który głosuje na słabszego kandydata (tzw. underdog) z przekory.
Za najbardziej spektakularny przykład, w którym zadziałał "underdog effect" uważa się wybory prezydencie w USA w 1948 roku. Niespodziewanie wygrał wtedy Harry Truman, mimo że sondaże (m.in. Gallupa i Ropera) wskazywały na niemal pewny triumf jego konkurenta Thomasa Dewey'a. Bazując na wynikach sondaży, niektóre gazety pośpieszyły się z publikacją wyników wyborów. Ich błędna prognoza z tamtych wyborów do dziś uchodzi za największą porażkę amerykańskich ośrodków badania opinii publicznej.
2. BANDWAGON EFFECT
Zachodzi on, gdy wyborcy głosują na najbardziej popieraną osobę. Im większe poparcie ma dany kandydat, tym więcej nowych osób decyduje się na niego głosować.
Większość z osób, które decydują się na taki ruch, chce mieć poczucie, że ich głos nie został zmarnowany. Słowo bandwagon tłumaczyć można jako wóz. W języku angielskim istnieje sformułowanie: jump on the bandwagon, które oznacza tyle, co iść za tłumem.
3. LAST MINUTE SWING
Efekt ten zachodzi, gdy wyborca w ostatnim momencie zmienia zdanie i oddaje głos na kandydata:
a) na którego nie miał zamiaru głosować
b) który okazał się liderem w wynikach sondaży (bandwagon effect)
c) jest najmniej popularny według wyników sondaży (underdog effect)
Drastyczna różnica między deklarowanym w sondażach poparciem dla danego kandydata i faktycznym wynikiem wyborów może oznaczać, że zadziałał "last minute swing".
4. PUSH POLL (polling push)
Tłumaczone jako "sondażowe przepychanie". Termin ten odnosi się do prób nieuczciwego wykorzystywania technik sondażowych w celu propagandy politycznej.
Przykład? Telefon od osoby zaangażowanej w kampanię konkretnego kandydata pod pretekstem przeprowadzenia sondażu z wyborcą, a którego ukrytym celem jest przekazanie negatywnych informacji na temat innych kandydatów i partii.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24