Decyzja o przekazaniu swoich narządów po śmierci dla niektórych jest oczywista. Mama Szymona jest przykładem osoby, która zgodziła się w sytuacji ostatecznej podzielić tym, co ma wartość najwyższą - życiem. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Szymon miał przed sobą całe życie, a po nagłej śmierci dał to życie innym. - Nie ma dnia, kiedy bym nie płakała. Wczoraj minęły trzy miesiące od jego śmierci i przeżywam to cały czas - mówi matka chłopca, Agnieszka Nowak.
18-letni Szymon z Wrocławia miał w tym roku napisać maturę, ale któregoś listopadowego poranka po prostu się nie obudził. Lekarze próbowali ratować go przez ponad tydzień, nie udało się. - Stało się coś, czego nie byliśmy w stanie przewidzieć. Pękł mu naczyniak w mózgu - wyjaśnia Agnieszka Nowak.
Szymon grał na pianinie, jeździł na rowerze, interesował się Formułą 1. W jego domu rozmawiało się o wszystkim, także o ludzkim ciele i transplantologii. - Czy na temat polityki, czy na temat szkoły, czy na temat Formuły 1 to był jeden z tematów, który w domu poruszaliśmy - opowiada matka chłopca. - Decyzja była później tak oczywista, że nie mieliśmy cienia wątpliwości, że to zrobimy - dodaje.
Dokument podpowiada rodzinie, jaka była nasza wola
Od Szymona pobrano narządy do transplantacji. - W momencie, kiedy poinformowaliśmy, że jest śmierć mózgu i że możemy pobrać narządy, nie skończyłem rozmawiać z mamą i przedstawiać aspekty prawne, jak to wygląda w Polsce, mama powiedziała: "tak, chcemy przekazać narządy do transplantacji, by pomóc komuś innemu" - mówi Mateusz Rakowski z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.
- Jesteśmy zdziwieni, że nasza decyzja jest odbierana jako coś wyjątkowego. Byliśmy przekonani, że większość Polaków myśli w ten sam sposób - stwierdza Agnieszka Nowak.
Od Szymona oprócz sześciu narządów pobrano także rogówki, skórę, kości i ścięgna. - To wszystko może pomóc około 100 osobom - tłumaczy Mateusz Rakowski.
Poprzez wydanie oświadczenia woli każdy z nas może już teraz zdecydować o tym, co wydarzy się z jego narządami i tkankami po śmierci. - Nie jest to dokument usankcjonowany prawem. To jest dokument, który mówi rodzinie, podpowiada, jaka była nasza wola - wyjaśnia dr Adam Parulski o karteczce z oświadczeniem woli o oddaniu narządów po śmierci. - Rodzina ma jasną sytuację, że chcielibyśmy, aby nasze narządy trafiły po śmierci dla kogoś innego, jeżeli to oczywiście będzie możliwe - dodaje.
Zgodnie z prawem każda zmarła osoba może być potencjalnym dawcą, jeżeli za życia nie zgłosiła sprzeciwu. Za życia warto wyrazić konkretnie naszą zgodę, żeby bliscy nie mieli wątpliwości.
Jedna decyzja może pomóc wielu osobom
Tak było w przypadku pacjenta z Białegostoku. - Młody człowiek miał w portfelu oświadczenie woli - wspomina koordynatorka regionalna "Poltransplant" dr Karolina Rygasiewicz.
Jego decyzja pomogła pięciu osobom. Serce i płuca poleciały do Zabrza, wątroba została przeszczepiona w Warszawie, a nerki i rogówki w Białymstoku. - Mając już ten dar, staramy się uratować jak najwięcej osób - podkreśla dr Adam Parulski.
Tak też było w przypadku Szymona. Jego mama chce poszerzać świadomość dotyczącą zgody na przekazywanie organów po śmierci. Razem z koordynatorem transplantacyjnym odwiedziła szkołę, do której chodził Szymon.
- Mam nadzieję, że kiedyś minę na ulicy Szymona, przynajmniej kawałek - mówi Agnieszka Nowak. Pozostaje też nadzieja, że uda się przekonać choć jedną osobę do takiego gestu.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24