Matka Szymona, podejrzana o jego zabójstwo, przez dwa lata pobierała zasiłek na nieżyjące dziecko - tak wynika z kontroli przeprowadzonej w będzińskim MOPS-ie. Dodatkowo, dyrektorka ośrodka mogła popełnić przestępstwo, podając nieprawdziwe informacje na temat rodziny Szymona.
O możliwych błędach w funkcjonowaniu będzińskiego MOPS-u już w poniedziałek mówiła rzeczniczka Urzędu Miejskiego w Będzinie, Agnieszka Siemińska. TVN24 nieoficjalnie informowała, że rodzina Szymona z Będzina pobierała na niego zasiłek, mimo że chłopiec już nie żył. Doniesienia te potwierdziła kontrola, której wyniki ujawniono we wtorek po południu. Z dokumentacji wynika, że od 2007 roku Beata Ch. pobierała świadczenia na każde z dzieci, a od 2009 roku, po narodzinach najmłodszej córki, zasiłek z tytułu wielodzietności (przysługuje on rodzinom z co najmniej trójką dzieci). Zasiłek został wstrzymany dopiero 15 czerwca tego roku, po ujawnieniu informacji o śmierci Szymona.
Nie ujawniła, że ma więcej dzieci Z kontroli wynika także, że gdy kobieta zgłosiła się do MOPS-u o zasiłek na dzieci, nie ujawniła, że ma także potomstwo z poprzedniego związku (całe jest w domu dziecka), mówiąc tylko o dwóch córkach i synu Szymonie. Informacje składane we wniosku nie są weryfikowane przez urzędników. Nie mają obowiązku odwiedzenia rodziny na miejscu w mieszkaniu. Urzędnicy MOPS-u dwukrotnie przeprowadzili wywiad środowiskowy (w 2008 i 2009 roku). Stało się to po tym, jak rodzina złożyła dwukrotnie wnioski o zasiłek celowy na dożywianie dzieci. Wywiad środowiskowy jest bowiem konieczny do przydzielenia takiego zasiłku. Wcześniej rodzina złożyła jeszcze inny wniosek na dofinansowanie zakupu węgla, który został odrzucony, bo dochód rodziny przekraczał określony w przepisach.
"Nikt nie pomyślał, że to nie ten chłopiec"
MOPS usiłował również kontaktować się z rodziną po tym, jak na szczepienie nie stawiła się matka z Szymonem. Według Siemińskiej, zostały podjęte cztery takie próby. Wszystkie bezskuteczne, bo pracownicy socjalni nikogo w mieszkaniu nie zastali. Matka stawiła się na szczepieniu dopiero po roku od wymaganego terminu. Przyszła nie z Szymonem, ale najprawdopodobniej z innym dzieckiem, być może z jej rodziny. - Nikt nie pomyślał, że to może nie być ten chłopiec - tłumaczy rzeczniczka. Jak powiedziała, MOPS w tej sprawie zamierza powiadomić prokuraturę i przekazać jej raport z kontroli. - Była dyrektor skierowała do przychodni pismo informujące o tym, że rodzina nie figuruje w ewidencji świadczeniobiorców, podczas gdy tak nie było. Po drugie, przekazała nieprawdziwe informacje mówiące o tym, że nie zna sytuacji rodzinnej i bytowej tej rodziny. Tak nie było, bo MOPS przeprowadził wywiady środowiskowe i miał takie informacje - zaznaczyła rzecznik. Dyrektor została zwolniona w maju ubiegłego roku z powodu wielu nieprawidłowości w MOPS-ie.
Autor: jk / Źródło: TVN24,