- Cześć, mam na imię Karen i jestem z Danii. Staram się odnaleźć ojca mojego dziecka, więc jeśli tam jesteś, daj znać - tymi słowami młoda Dunka poszukiwała ojca małego Augusta za pośrednictwem serwisu YouTube. Film zrobił furorę - obejrzało go ponad milion osób. Tylko że okazał się oszustwem - reklamą na zlecenie rządu, która ma zachęcać do odwiedzenia Danii.
W krótkim filmiku młoda Dunka z rozbrajającą szczerością mówi, że szuka ojca swojego synka Augusta. Nie wie, kim on jest, bo w noc poczęcia dziecka przesadziła z alkoholem i niewiele pamięta. - Nie wiem, z jakiego jesteś kraju, ani nawet jak masz na imię. Ale jeśli tam jesteś i widzisz to, to jest dla ciebie - przyznaje.
"Poznaję, to moje"
Film obejrzało w internecie ponad milion osób. Kilka tysięcy przyznało się do ojcostwa. Zaroiło się od komentarzy: "Poznaję, to moje", "Trzyma butelkę jak tatuś", "Jak najszybciej dostać się do Danii?" - to tylko niektóre z nich. Ale szybko okazało się, że nagranie to reklama przygotowana na zlecenie i za pieniądze duńskiego rządu. Ma zachęcać turystów do odwiedzania Danii.
Wielu zachęciła - głównie panów, którzy chcą poznać piękne (i samotne) Dunki. Ale wielu się nie spodobał. - Nie możemy w ten sposób się promować! Przecież to wizerunek kraju, gdzie kobiety upijają się i idą do łóżka z pierwszym lepszym poznanym mężczyzną - mówi z oburzeniem Lene Espersen z duńskiej Partii Konserwatywnej.
Szokująca reklama przepisem na sukces?
W praktyce oryginalny pomysł jeśli nie jest przepisem na sukces, to na pewno na rozgłos. Wystarczy przypomnieć sobie ostatnią niemiecką kampanię na rzecz walki z AIDS, wykorzystującą wizerunek Hiltera i Stalina czy izraelską reklamę, która miała odmienić wizerunek kraju jako ziemi pięknych i seksownych kobiet.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN