Mogliśmy to wszystko w ogóle zacząć w zupełnie innym momencie. Dla mnie miesiące lipiec, sierpień i połowa września to był czas stracony w związku z informacjami, które docierały do nas, że będzie szczyt pandemii w okresie jesiennym - mówiła w TVN24 Krystyna Ptok, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych. Komentowała zapowiedziane przez rząd szkolenia dla personelu pielęgniarskiego z obsługi respiratorów.
Rząd zapowiedział, że w ramach zwiększania personelu, który może obsługiwać respiratory, przygotowano program szkoleniowy dla między innymi personelu pielęgniarskiego, który będzie przeprowadzony w województwach pod kierownictwem konsultantów wojewódzkich. - Działamy tu z wyprzedzeniem, przygotowując się na możliwy potencjalny brak na oddziałach intensywnej terapii personelu choćby pielęgniarskiego do pomocy lekarzom anestezjologom - mówił w TVN24 we wtorek rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz.
"To nie tak wyglądało wcześniej"
O wspomnianych szkoleniach mówiła w TVN24 Krystyna Ptok, Przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych. - Wczoraj miałam informację, że w ciągu jednego dnia przeszkolono osoby w jednym z lubelskich szpitali i poproszono o złożenie podpisu, że osoba odbyła szkolenie - powiedziała.
- To nie tak wyglądało wcześniej. Wcześniej najkrótsze szkolenie było trzymiesięczne, takie podstawowe, a z kolei przeszkolenie stanowiskowe zgodnie ze standardami w anestezjologii i intensywnej terapii wynosi trzy tygodnie. Zmieniając stanowiska pracy pracodawca ma obowiązek przeszkolenia stanowiskowego - tłumaczyła.
Wyjaśniła, że istnieją różne rodzaje respiratorów. - Podpisywanie dokumentu po jednodniowym szkoleniu to powiem, że to jest wybieg taki, że chcemy powiedzieć, że zabezpieczamy kadrę właściwie wyszkoloną - powiedziała. Oceniła, że przez jeden dzień można się nauczyć "niewiele". - Bardziej w medycynie ma znaczenie praktyka i tej praktyki te osoby absolutnie nie mają. W toku kształcenia tylko osoby, które kończą studia drugiego stopnia, mają dwa tygodnie praktyki na anestezjologii i intensywnej terapii - dodała.
Zaznaczyła, że szkolenie stanowiskowe oraz kurs kwalifikacyjny (który przechodzi się w ośrodkach szkoleniowych) to dwa szkolenia, które trzeba mieć łącznie, aby w sposób prawidłowy obsługiwać pacjentów podłączonych do respiratora.
- Wiem, że przekazane zostały środki unijne na przeprowadzanie tych szkoleń. Rozumiem, że mogliśmy to wszystko w ogóle zacząć w zupełnie innym momencie. Dla mnie miesiące lipiec, sierpień i połowa września to był czas stracony w związku z informacjami, które docierały do nas, że będzie szczyt pandemii w okresie jesiennym - mówiła Ptok. Dodała, że kiedy latem zakażeń było mniej, trzeba było przygotować szkolenia dla wszystkich osób. - Nie zgodzę się tutaj z rzecznikiem rządu, który mówi, że to wszystko jest wprowadzane we właściwym czasie. Nie. Zaskakiwani są dyrektorzy decyzjami z dnia na dzień. Zaskakiwany jest personel decyzją z dnia na dzień, że jest przesuwany - podkreśliła.
"To jest bardzo nie w porządku w stosunku do nas"
Stwierdziła, że została podjęta zła decyzja dotycząca tego, że "wszyscy leczymy pacjentów z COVID i przyjmujemy pacjentów z COVID". - Szpitale jednoimienne jednak ograniczały tę strefę osób zakażonych do tych szpitali. W tej chwili mamy wyłączane kolejne oddziały z powodu zakażenia COVID personelu. Jeśli pozostał jakiś personel, to często jest kierowany do innych oddziałów. Już przyzwyczajamy się do tego, że musimy nauczyć się funkcjonować w oddziale, w którym dotychczas nie pracowaliśmy. To są nowe procedury, nowe zadania kierowane do personelu i w sytuacji, w której mogliśmy wcześniej, w miesiącu lipcu, sierpniu, rozpocząć szkolenia personelu, przeprowadzić to właśnie w okresie trzech miesięcy, to w tej chwili po prostu stawiamy personel w sytuacji podbramkowej: musicie to zrobić jutro, kierujemy was w inne miejsce - wyjaśniała Ptok.
- To jest bardzo nie w porządku w stosunku do nas. My już jesteśmy w tej chwili naprawdę przemęczeni ogromnie i pracujemy na zwiększonych siłach, które próbujemy w sobie wzniecać. To podejście jest naprawdę niewłaściwie do nas, pracowników ochrony zdrowia i do dyrektorów, którzy w ostatniej chwili coś reorganizują - dodała.
Wspomniała o tym, że na oddziałach często pojawiają się różnego rodzaju prowizorki, np. oddzielenie strefy czystej od strefy pacjentów z COVID-19 za pomocą ścianki z folią obudowanej drewnem czy postawionego w poprzek oddziału parawanu z kartką "strefa czysta". - Ja pytam, czy wirus stanie przy tym parawanie i przeczyta kartkę? Ci, którzy organizują oddziały, to powiem po prostu się ośmieszają - komentowała to Ptok. - Jeśli to ma nas chronić przed przejściem wirusa, to gratuluję pomysłu - stwierdziła.
Źródło: TVN24