Na polsko-białoruską granicę w sobotę pojechali komendant główny policji Marek Boroń i prokurator krajowy Dariusz Korneluk - przekazała rzeczniczka KGP Katarzyna Nowak. Boroń podkreślał, że "stoi murem" za policjantami i będzie ich wspierał. - Jeżeli będą te sytuacje, które są niejasne przy używaniu środków, to będą na pewno rozpatrywane w sposób taki, w jakich warunkach dzisiaj policjanci muszą te ataki odpierać - mówił komendant.
Komendant główny policji spotkał się w sobotę z policjantami, którzy od 4 czerwca pełnią służbę w pasie bezpośrednio przy polskiej granicy z Białorusią.
Jak mówił insp. Marek Boroń dziennikarzom na briefingu w Narewce (Podlaskie), celem wizyty było poznanie warunków pracy służb na granicy oraz określenie warunków współpracy z wojskiem i strażą graniczną. - Jeżeli będą te sytuacje, które są niejasne przy używaniu środków, to będą na pewno rozpatrywane w sposób taki, w jakich warunkach dzisiaj policjanci muszą te ataki odpierać - zapewniał szef policji. Podkreślał, że "stoi murem" za policjantami i będzie ich wspierał.
Boroń przypomniał, że w związku z eskalacją sytuacji na granicy od piątku policjanci mają przy sobie osobistą broń, ale zaznaczył, że oprócz tego mają też na wyposażeniu broń gładkolufową i wszystkie niezbędne środki przymusu bezpośredniego. - To są funkcjonariusze, którzy pracują na co dzień w pododdziałach zwartych. Jesteśmy tutaj po to, żeby odpierać te ataki, które w ostatnich dniach nasiliły się. Wyposażenie funkcjonariuszy jest adekwatne do sytuacji - dodał.
Szkolenia straży granicznej i wojska
Poinformował, że rozpoczęły się szkolenia - funkcjonariuszy SG i żołnierzy - z działań takich, w jakich specjalizują się zwarte pododdziały policji. Prowadzone są nie tylko na granicy, ale też w oddziałach prewencji w głębi kraju.
- My, używając tych środków przymusu bezpośredniego, działamy w szyku bojowym, w związku z powyższym jest nas więcej, idziemy bezpośrednio w miejsce, gdzie jest próba przejścia tej granicy i używamy tych środków adekwatnie do sytuacji. W związku z powyższym tego samego uczymy żołnierzy i funkcjonariuszy straży granicznej - mówił komendant. Dodał, że widać skuteczność takich działań. Zapewnił, że policjanci będą na samej granicy do czasu, aż sytuacja tam się ustabilizuje. - Analizujemy każdy przypadek i te działania są przede wszystkim takie, żeby odeprzeć te ataki. Przy pełnej świadomości, że mogą być one inspirowane przez służby specjalne Białorusi - mówił Boroń.
Ataki na granicy
Rzeczniczka KGP podkreśliła, że policjanci mierzą się z atakami i agresją migrantów. "Policjanci każdego dnia skutecznie udaremniają próby siłowego nielegalnego przekroczenia granicy przez liczne grupy migrantów. Każdego dnia dochodzi do poważnych incydentów, w trakcie których funkcjonariusze zmuszeni są używać środków przymusu bezpośredniego w postaci ręcznych miotaczy gazu i pieprzu" - wskazała. Dodała, że uszkodzone zostały policyjne radiowozy przez rzucane w nie kamienie i gałęzie.
Od wtorku 4 czerwca na granicy polsko-białoruskiej przebywa dodatkowo ponad 250 policjantów, głównie z oddziałów prewencji, ale także policjantów z tak zwanej drogówki, przewodników z psami oraz z oddziałów kontrterrorystycznych. Łącznie służy tam około 370 funkcjonariuszy z różnych służb.
W ostatnim czasie Straż Graniczna niemal codziennie informuje o agresywnych zachowaniach migrantów znajdujących się za stalową zaporą na granicy z Białorusią. Najczęściej chodzi o rzucanie w kierunku polskich służb kamieniami i gałęziami.
1190 strzałów ostrzegawczych od początku roku
Weekendowa "Rzeczpospolita" podała - powołując się na dane z resortu obrony - że od początku tego roku do 6 czerwca polscy żołnierze na granicy polsko-białoruskiej oddali 1190 strzałów ostrzegawczych.
Wojsko informuje - pisze "Rz" - że dotychczas tylko raz w wyniku użycia broni w pobliżu granicy poszkodowany został migrant. Stało się to w listopadzie 2023 roku w okolicy jeziora Topiło. Wojskowi ścigali grupę migrantów, jeden z żołnierzy miał oddać strzał ostrzegawczy, a rykoszet ranił uciekającego Syryjczyka, który trafił do szpitala.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Michał Zieliński/PAP