Czasu nie jest dużo. Jeżeli systemu internetowych transmisji z lokali wyborczych nie uda się stworzyć do wyborów, to mamy plan rezerwowy - powiedział w TVN24 Wojciech Hermeliński, przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej. Wymóg stworzenia takiego systemu wprowadziła nowelizacja Kodeksu wyborczego.
Wojciech Hermeliński poinformował, że w grę wchodzi kilka możliwych dat jesiennych wyborów samorządowych. - Można mówić o 21 października, albo 28 października, bądź 4 listopada. To takie trzy najbardziej prawdopodobne daty - powiedział.
"Czasu nie jest dużo"
Szef PKW przyznał, że "czasu nie jest dużo" z uwagi na "konieczność przeprowadzenia pewnych działań przygotowawczych". - Przede wszystkim to, co wprowadziła nowela kodeksu wyborczego, czyli kamery, urzędnicy wyborczy, nowi komisarze - powiedział.
Według noweli Kodeksu wyborczego, od rozpoczęcia pracy przez komisję ds. przeprowadzenia głosowania do podpisania protokołu przez komisję ds. ustalenia wyników głosowania, prowadzona będzie internetowa transmisja z lokalu wyborczego.
Zakładając, że w każdym lokalu wyborczym znajdzie się jedna kamera, oznaczać to będzie konieczność zainstalowania 28 tysięcy kamer. - Ale same kamery to nie wszystko. Całe oprzyrządowanie, sieć, która będzie łączyła te kamery, by każdy wyborca mógł zobaczyć online jak pracuje komisja w Szczecinie czy w Zielonej Górze - powiedział Hermeliński.
Podkreślił zarazem, że gdyby całego tego systemu nie udało się stworzyć do wyborów, to "jest plan rezerwowy". - Czyli, że kamery powinny być w każdej komisji (jedna w każdej gminie - red.). Jeżeli nie będzie łączności ogólnokrajowej, to wtedy każda kamera powinna rejestrować przebieg wyborów, przebieg liczenia głosów, po to, żeby można było sobie to potem odtworzyć - powiedział.
Szef PKW: kamery nie będą dowodem
Wojciech Hermeliński nie ukrywał, że jest problemem ze znalezienie pieniędzy na organizację wyborów - wstępne szacunki PKW wskazały, że na stworzenie systemu transmisji z lokali wyborczych potrzebne będzie 300 milionów złotych. Kwestią otwartą pozostaje również, czy wybrana zostanie jedna firma do realizacji całego systemu, czy też każdej z gmin będzie zlecane, by sama zajęła się jego tworzeniem na swoim obszarze.
Ta druga możliwość według szefa PKW "wydaje się gorszym rozwiązaniem". - Różnej jakości urządzenia, nie wiadomo, jak to będzie ze sobą zgrane, czy to będzie działać - zaznaczył. Szef PKW zwrócił uwagę, że "gdyby się coś zawiesiło w jakiejś komisji", "to natychmiast by rodziło się podejrzenie, że coś tam się dzieje niezgodnego z prawem".
W przypadku centralnego tworzenia całego systemu przez jedną firmę pojawia się jednak inny problem - przy kwocie tego rzędu konieczne będzie rozpisanie przetargu unijnego, który "można trwać miesiącami".
Jednocześnie Wojciech Hermeliński podkreślił, że kamery nie będą "dowodem decydującym o ważności, czy uczciwości wyborów". - Są protokoły z liczenia głosów, są członkowie komisji - zaznaczył. - Kamera ma być tutaj środkiem pomocniczym, głównie ma służyć obywatelom, którzy chcą wiedzieć, że wybory odbywają się uczciwie - dodał.
Hermeliński przyznał, że obecnie problemem jest również znalezienie urzędników wyborczych - Do początków maja jest termin na powołanie urzędników. No 600 czy 700 osób (już zgłoszonych kandydatów-red.), nieco więcej niż 10 procent, jest to mało - przyznał. W sumie potrzebnych jest prawie 5200 urzędników.
Autor: mm/AG / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24