Jeśli zaszczepimy się w odpowiednim procencie populacji, to możemy bardzo znacząco wpłynąć na to, jak będzie wyglądało nasze życie w przyszłym roku - powiedział w "Faktach po Faktach" w TVN24 profesor dr hab. Radosław Owczuk. Profesor Janusz Czapiński przyznał, że nie rozumie "tej połowy Polaków, która mówi: ja nie potrzebuję się szczepić, bo stosuję różne środki ostrożności". - Miałem taki pomysł, żeby na scenie ustawiło się kilku byłych prezydentów, premierów, niezależnie od opcji, i publicznie się zaszczepiło - powiedział profesor Krzysztof Simon.
W najbliższych dniach szczepionki przeciw COVID-19 od Pfizera i BioNTechu dotrą do krajów członkowskich Unii Europejskiej. Do Polski mają dotrzeć w drugim dniu świąt Bożego Narodzenia. Kolejnego dnia, 27 grudnia, zostaną rozdystrybuowane do wybranych 72 szpitali węzłowych. W pierwszej kolejności zaszczepione zostaną osoby z "grupy zero", czyli między innymi personel medyczny i pracownicy podmiotów leczniczych.
Szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i pełnomocnik rządu do spraw programu szczepień Michał Dworczyk w TVN24 przekazał, że szczepionki na COVID-19 są już w drodze w Polski.
"Zaczyna być początek końca, ale ten koniec nie będzie szybki"
Profesor Krzysztof Simon, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, profesor Janusz Czapiński, psycholog społeczny z Akademii Ekonomiczno-Humanistycznej w Warszawie, profesor dr hab. Radosław Owczuk, konsultant krajowy w dziedzinie anestezjologii i intensywnej terapii w świątecznym wydaniu "Faktów po Faktach" w TVN24 rozmawiali o akcji szczepień na koronawirusa.
- Wiem, że te szczepionki dojadą w ciągu kilku dni przynajmniej dla części służby zdrowia. I to chyba taka parafraza tego, co powiedział (Winston) Churchill - zaczyna być początek końca, ale ten koniec nie będzie szybki - powiedział profesor Simon.
- Liczmy, że w ciągu pół roku, roku tak zredukujemy liczbę potencjalnie podatnych na zakażenie, że spadnie śmiertelność, obłożenie w szpitalach, a więc będzie możliwość normalnego funkcjonowania służby zdrowia, a przede wszystkim społeczeństwa, bo wszyscy są zmęczeni. Do tego są ogromne ofiary ludzkie, nie tylko z powodu COVID-19, z wszelkich możliwych schorzeń pacjentów, których nie ma gdzie hospitalizować - mówił.
Jak dodał, "poprawią się też nastroje społeczne i wyciszą się te piekielne emocje i agresje w kontekście tych nieszczęść, które dotknęły Polskę".
Owczuk: możemy realnie wpłynąć na stan zdrowia naszego otoczenia
- Tym razem te życzenia mają wymiar nie tylko symboliczny. To jest nie tylko to, że chcemy komuś życzyć dobrze, tym razem stoimy przed taką sytuacją, że my te życzenia sami możemy przeistoczyć w dobro - ocenił profesor Owczuk.
- Prawda jest taka, że jeżeli zaszczepimy się w odpowiednim procencie populacji, jeżeli uwierzymy w to, że szczepionka jest bezpieczna, a ja głęboko w to wierzę, to możemy bardzo znacząco wpłynąć na to, jak będzie wyglądało nasze życie, życie naszych bliskich współpracowników w przyszłym roku. To jest nie tylko kwestia życzenia, ale tego, że możemy realnie wpłynąć na stan zdrowia naszego otoczenia - zaznaczył.
- Myślę, że nigdy dość apeli o to, żebyśmy się szczepili i ja w tym świątecznym czasie również się z tym apelem do państwa zwracam - powiedział.
"Nie o ciebie, drogi Polaku, chodzi. Chodzi o twoją rodzinę o twoje dzieci, o sąsiadów, o wszystkich dookoła ciebie"
Profesor Czapiński zwrócił uwagę, że "nie każdy myśli niestety pozytywnie o szczepieniach". - Przeraża mnie fakt, że ponad połowa Polaków nie zamierza się w ogóle szczepić - powiedział.
- Nadużywane jest często przez władze słowo "narodowy", "narodowe", wszystko się robi narodowe, ale w przypadku akcji szczepień to jest niewątpliwie narodowa akcja szczepień. Chodzi o życie Polaków, także kolejnych pokoleń. Jeśli nie zdusimy tego wirusa i on będzie krążył po populacji, to zagrożone jest także w przyszłości życie naszych dzieci i naszych wnuków - mówił.
Przyznał, że nie rozumie "tej ponad połowy Polaków, która macha ręką i mówi: ja nie potrzebuję się szczepić, bo stosuję różne środki ostrożności". - Nie o ciebie, drogi Polaku, chodzi. Ty możesz stosować różne sposoby chronienia się przed zarażeniem koronawirusem. Chodzi o twoją rodzinę o twoje dzieci, o sąsiadów, o wszystkich dookoła ciebie - powiedział.
Zaznaczył, że "dopóki większość tego nie zrozumie, to ta akcja szczepień będzie nie w pełni udana". Mam nadzieję, że jesteśmy na początku drogi i że to się rozwinie w pozytywnym kierunku. Ja sobie nie wyobrażam, żeby przynajmniej 60 procent nie zostało zaszczepionych. Oczywiście nie od razu, nie w ciągu miesiąca, ale w perspektywie powiedzmy roku - skomentował.
"Jest pytanie, jak zmienić sposób myślenia tych ponad 50 procent, który z taką rezerwą podchodzą do szczepień"
- Jest pytanie, jak zmienić sposób myślenia tych ponad 50 procent, którzy z taką rezerwą podchodzą do szczepień. Są różne dostępne sposoby. Moim zdaniem najmniej efektywnym będzie kampania informacyjna prowadzona przez polityków, także przez rząd, dlatego że politycy są bardzo nisko w hierarchii zaufania i nie są specjalnie wiarygodni dla większości Polaków, ale są inne osoby, instytucje, które są wiarygodne - ocenił.
- Ja sobie wyobrażam na przykład, że przy okazji świąt Wielkanocy z każdej ambony będzie odczytany list, który będzie apelował do wiernych, żeby jednak wzięli udział w tej akcji szczepień. - mówił.
- Wreszcie dla różnych środowisk Polaków są tacy bohaterowie jak Robert Lewandowski, dla innych Zenon Martyniuk, dla jeszcze innych Doda, którzy gdyby zechcieli się włączyć do całej tej kampanii perswazyjnej, to mogliby być rzeczywiście efektywnym źródłem zachęty. I o to bym apelował - powiedział.
Jego zdaniem, politycy mogą uzyskać efekt przeciwny. - Politycy bardzo delikatnie, ale wszyscy inni, którzy cieszą się zaufaniem i są wiarygodni dla różnych grup Polaków jak najbardziej powinni się aktywnie włączyć do tej kampanii - mówił.
- Najlepiej gdyby udało się rozpoznawalnych antyszczepionkowców namówić, żeby pokazali jak się szczepią, bo antyszczepionkowcy głównie są przeciwni szczepieniu dzieci, nie dorosłych - dodał.
"Miałem taki pomysł, żeby kilku byłych prezydentów, premierów publicznie się zaszczepiło"
Profesor Simon powiedział, że ma troszeczkę odmienne zdanie od profesora Czapińskiego. - Zdaję sobie sprawę, że mamy koszmarny stan polityki w tym kraju, publicznie neguje się szczepienia i to robią ostatnio wiceministrowie, co jest przerażające, gdy druga część rządu z panem ministrem Niedzielskim i premierem walczy o zachowanie integralności kraju - komentował.
- Ja miałem taki pomysł, żeby na scenie publicznej gdziekolwiek ustawiło się kilku byłych prezydentów, premierów, niezależnie od opcji, bo opcje są skrajnie różne, i publicznie się zaszczepiło, nawet ci, co przechorowali ostatnio i ci, co nie byli zakażeni, żeby zaszczepili się jako przykład, że dbamy wspólnie o kraj, a nie dzielimy - powiedział Simon.
Zaznaczył, że "choroba jest taka sama u każdego, czy z prawicy, czy lewicy, czy pośrodku".
"Operujemy liczbami, nie operujemy obrazami i wyobraźnia tutaj słabo działa"
Profesor Owczuk zwrócił uwagę na fakt, że "operujemy liczbami, nie operujemy obrazami i wyobraźnia tutaj słabo działa". - To jest na pewno jakiś problem - ocenił.
- Ta droga między zakażeniem a respiratorem jest dosyć długa. Żeby uniknąć respiratora, nawet jeżeli dotyczy to skromnego odsetka pacjentów, wystarczy się dwukrotnie zaszczepić. Jeżeli założymy, że skuteczność szczepionki to jest około 95 procent, to naprawdę poświęcenie jest żadne w kontekście tego, że my na oddziałach intensywnej terapii nie obserwujemy tylko chorych lat 80, 90, niezwykle schorowanych przed tym, jak zakazili się wirusem. Widzimy również ludzi młodych czy bardzo młodych. Niestety ci również umierają - powiedział.
- Żeby osiągnąć sukces w zakresie zwalczenia epidemii, tego, żebyśmy nie musieli z panem profesorem Simonem dokonywać różnych wyborów, leczyć najciężej chorych, zmagać się z dramatami chorych, z dramatami rodzin, mamy metodę, która jest metodą praktycznie bezbolesną, prostą - zapewnił.
"Koronawirus w tej postaci i w tej agresywności utrwali się pewnie w naszej populacji"
Zdaniem profesora Simona, "koronawirus w tej postaci i w tej agresywności utrwali się pewnie w naszej populacji". - Ja mam nadzieję, że za ileś lat ten koronawirus przeistoczy się w te koronawirusy, które już mamy, które wywołują chorobę przeziębieniową - powiedział.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24