"Pytaliśmy, czy nikomu nie zabieramy szczepionki. Powiedziano nam, że absolutnie nie"

Krystyna Janda
Janda: mieliśmy być szczepieni po medykach
Źródło: TVN24

Najpierw z nami rozmawiano na temat promocji szczepień i wielu aktorów się zgodziło. Mieliśmy być szczepieni po medykach – powiedziała w poniedziałek w "Faktach po Faktach" aktorka Krystyna Janda. Odniosła się do kwestii zaszczepienia między innymi aktorów poza kolejnością.

Akcja szczepienia przeciwko COVID-19 ruszyła w Polsce 27 grudnia. Jako pierwsi - na "etapie zero" - powinni być zaszczepieni między innymi pracownicy ochrony zdrowia. W ostatnich dniach jednak zaszczepione zostały osoby spoza tej grupy. Do przyjęcia preparatu przyznali się między innymi aktorzy: Krystyna Janda, Maria Seweryn, Andrzej Seweryn, Wiktor Zborowski, dyrektor programowy TVN Edward Miszczak czy były premier, a obecnie europoseł Leszek Miller. Osoby te zostały zaszczepione w placówce Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. W poniedziałek w tym kontekście w mediach pojawiły się kolejne nazwiska: Mariusza Waltera oraz aktorów Radosława Pazury, Anny Cieślak i Olgierda Łukaszewicza.

Kto zaszczepił się poza kolejnością? Jakie były tłumaczenia? Najważniejsze informacje >>>

W poniedziałek rzeczniczka WUM Marta Wojtach poinformowała, że powołana przez rektora Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego komisja wykazała liczne nieprawidłowości w organizacji szczepień przeciw COVID-19 przez Centrum Medyczne WUM. Tego samego dnia odwołana została prezes CM WUM Ewa Trzepla.

"Mieliśmy być szczepieni po medykach"

Krystyna Janda powiedziała w poniedziałek w "Faktach po Faktach", że sądzi, iż "wszystko wynika z jakiegoś bałaganu organizacyjnego". - Najpierw z nami rozmawiano na temat promocji szczepień i myśmy, wielu aktorów seniorów zgodziło się na tę promocję – dodała.  

- Mieliśmy być szczepieni po medykach, to znaczy powiedziano nam, że prawdopodobnie gdzieś koło połowy lutego będziemy my szczepieni, seniorzy – mówiła Janda.

Pytana, z kim aktorzy rozmawiali, odpowiedziała, że "rozmawiał ktoś z uniwersytetu". Pytana, czy to był rektor WUM Zbigniew Gaciong, opowiedziała, że "konkretnie podawała profesorowi Gaciongowi listę kolegów, którzy zgodzili się być ambasadorami szczepień".

- Z mojej fundacji jest to osiem osób, ale wiem, że ta lista jest dłuższa. Plany były szersze, jeśli chodzi o promocję – zaznaczyła aktorka.

Jak relacjonowała, "powiedziano nam, że 6 (stycznia – red.) zaczną się działania promocyjne, tak żeby 15 (stycznia) cała akcja promocyjna wyszła, ponieważ od 15 są oficjalne zapisy wszystkich na szczepienia".

"Pytaliśmy, czy nikomu nie zabieramy szczepionki. Powiedziano nam, że absolutnie nie"
Źródło: TVN24

"Myśmy to zrobili zupełnie bez świadomości"

- Przyszliśmy na próbę 29 (grudnia) rano do teatru i ktoś z tej przychodni zadzwonił, że jest kłopot, że jest otworzona szczepionka, jest pusto (…) i czy możemy przyjechać się zaszczepić – powiedziała Janda. - Byłam na próbie razem z Olem Łukaszewiczem, Emilką Krakowską, Grzesiem Warchołem, jesteśmy wszyscy seniorami i zdecydowaliśmy, że jedziemy. Poproszono nas, żebyśmy wypełnili formularze – tam trzeba odpowiedzieć na około 20 pytań i żebyśmy wypełnili absolutnie RODO, to znaczy zgodę na przetwarzanie danych osobowych, bo ta lista musi pójść do ministerstwa – dodała.

- Pytaliśmy, czy nikomu nie zabieramy szczepionki. Powiedziano nam, że absolutnie nie, że jest taka sytuacja, jest zawirowanie, jest okres świąteczny, że bardzo wielu ludzi wyjechało, że ta szczepionka przyjechała odmrożona i że trzeba wyszczepić do kolejnego dnia całą partię. Tak mnie to przedstawiono. Pojechaliśmy. Byliśmy akurat z tej grupy aktorów - i Andrzej Seweryn - którzy zgodzili się być ambasadorami szczepień – relacjonowała Janda.

- Jak przyjechaliśmy, nie było absolutnie nikogo (…) Zaszczepiliśmy się w przeciągu 15 minut – dodała aktorka. - Po nas też nie było widać ludzi, którzy wchodzą – zaznaczyła.

- Jeżeli któryś z medyków czy lekarzy uważa, że zabraliśmy mu jego szczepionki, czy jakby to się potoczyło tak, że dla kogoś zabraknie, to bardzo przepraszam – powiedziała Janda. – Myśmy to zrobili zupełnie bez świadomości, mając też pełną wiedzę, że ta kampania reklamowa jest bardzo potrzebna – podkreśliła. 

- Ja wszystkich przepraszam, że tak się stało, natomiast chcę powiedzieć, że myślę, że do nas zadzwoniono, bo nasza grupa aktorów jest w stałym kontakcie ze szpitalami na Banacha. Cokolwiek nam się stanie, tracimy głosy, łamiemy nogi, ręce, coś się dzieje w trakcie spektaklu, to natychmiast tam biegniemy. Jesteśmy stałymi pacjentami, leżymy tam, mieliśmy wszyscy tam operację, byliśmy tam wszyscy leczeni. Myślę, że dlatego ten kontakt z nami był taki łatwy – oceniła Janda.

"Fala nienawiści i hejtu, która się wylała, przekroczyła wszelkie granice"

Powiedziała również, że "fala nienawiści i hejtu, która się wylała, przekroczyła wszelkie absolutnie granice". Przyznała, że zarówno ona, jak i jej współpracownicy dostają groźby.

- Naprawdę myśmy nie zrobili nic złego. A jeżeli nawet zrobiliśmy cokolwiek, co państwo uważają za złe, to bez świadomości. Poinformowano nas, że nikomu nic nie zabieramy, że po prostu akurat nie ma nikogo do szczepienia, a to się zmarnuje – powtórzyła aktorka.

Oświadczenie Krystyny Jandy

We wtorek przed południem Janda opublikowała w mediach społecznościowych oświadczenie, w którym odniosła się do jednej ze swoich wypowiedzi z "Faktów po Faktach".

Serdecznie chciałam przeprosić Zbigniewa Gacionga, Rektora Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego za nieprecyzyjną wypowiedź w "Fakty po Faktach", którą wprowadziłam w błąd opinię publiczną. Mówiąc o przekazanej Rektorowi liście aktorów, miałam na myśli listę osób, które już zostały zaszczepione. Listę przekazałam wieczorem w niedzielę 3 stycznia, kilka dni po szczepieniach. To osoby, aktorzy, którzy podtrzymają deklarację użycia swojego wizerunku w celu promocji szczepień
Krystyna Janda
oświadczenie zamieszczone na Facebooku
Aktualnie czytasz: "Pytaliśmy, czy nikomu nie zabieramy szczepionki. Powiedziano nam, że absolutnie nie"
Czytaj także: