Od tygodnia trwa w Polsce akcja szczepienia przeciwko COVID-19. Preparaty powinny najpierw trafić do medyków, czyli tak zwanej "grupy zero". W ostatnich dniach o przyjęciu szczepionki informowały jednak osoby spoza tego kręgu. Jak się tłumaczyły? Jak na sytuację zareagował Warszawski Uniwersytet Medyczny, w którego placówce podawano im szczepionki? Przypominamy najważniejsze informacje w tej sprawie.
Akcja szczepienia przeciwko COVID-19 ruszyła w Polsce 27 grudnia. Do poniedziałku 4 stycznia - jak podało Ministerstwo Zdrowia - pierwszą dawkę szczepionki przyjęły 50 833 osoby.
Zgodnie z przyjętymi zasadami w pierwszej kolejności powinni być szczepieni pracownicy sektora ochrony zdrowia (np. lekarze, pielęgniarki i farmaceuci), pracownicy DPS-ów i MOPS-ów oraz personel pomocniczy i administracyjny w placówkach medycznych, w tym w stacjach sanitarno-epidemiologicznych.
W rządowym programie szczepień jest zastrzeżenie, że "w przypadku dostępności szczepionek ponad zainteresowanie, ze szczepienia będą mogły korzystać osoby z kolejnych grup".
Narodowy Fundusz Zdrowia informował w zeszłym tygodniu, że do 6 stycznia, oprócz pracowników szpitali, dopuszczalne jest także szczepienie członków ich rodzin i pacjentów, którzy w tym czasie przebywają w szpitalu, a których stan zdrowia na to pozwala. Podkreślono, że szczepienie przeciw COVID-19 osób spoza grupy zero jest możliwe wyłącznie w sytuacji dysponowania przez szpital wolnymi dawkami, którymi nie uda się objąć personelu szpitali.
Osoby spoza grupy zero zaszczepione
W ostatnich dniach zaczęły się pojawiać informacje o przyjęciu preparatu przez osoby spoza grupy zero. Przyznali się do tego między innymi aktorzy Krystyna Janda, Andrzej Seweryn, Maria Seweryn, Michał Bajor, Wiktor Zborowski, piosenkarka Magda Umer, satyryk Krzysztof Materna, były premier, a obecnie europoseł Leszek Miller, dyrektor programowy TVN Edward Miszczak. Osoby te zostały zaszczepione w placówce Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
W poniedziałek 4 stycznia w tym kontekście w mediach pojawiły się kolejne nazwiska: aktorów Radosława Pazury, Anny Cieślak i Olgierda Łukaszewicza oraz Mariusza Waltera.
Tłumaczenia zaszczepionych poza kolejnością
Zaszczepione poza kolejnością osoby tłumaczyły, jak doszło do tego, że przyjęły preparat. Wiele z nich mówiło o przekonaniu, że ich szczepienie ma być elementem akcji zachęcającej Polaków do przyjęcia preparatu.
- Uważam, że kampania WUM proszczepieniowa, polegająca na tym, żeby zaszczepić znanych seniorów, jest kampanią wspaniałą. (...). Dlatego z wielką radością jechałam z moim tatą, wiozłam go na szczepionkę do szpitala WUM. Wiozłam go, ponieważ jest po ciężkiej operacji, nie może chodzić, chodzi o kulach. Nie jechałam tam z zamiarem zaszczepienia się i nie jechałam jako ambasador. Tam popełniłam błąd, ponieważ zaproponowano mi szczepienie, a ja się na nie zgodziłam - powiedziała Maria Seweryn w nagraniu opublikowanym na Twitterze.
Jej ojciec Andrzej Seweryn napisał w oświadczeniu: "Zaakceptowałem możliwość, jaką stworzył mi WUM z głębokim przekonaniem, że będzie to miało sens wybiegający poza mój prywatny interes, 75-letniego obywatela z grupy wysokiego ryzyka. Ubolewam nad tym, że nasze intencje zostały mylnie odczytane. Muszę to jednak zaakceptować i wyrazić żal, że tak się stało".
Miller: Zapytałem, czy mogę skorzystać z możliwości zaszczepienia. Odpowiedź była pozytywna
Leszek Miller pytany w TVN24, w jaki sposób zakwalifikował się do procedury przyjęcia preparatu, tłumaczył, że "z dodatkowych dawek, które Agencja Rezerw Materiałowych przekazała Warszawskiemu Uniwersytetowi Medycznemu, mogły skorzystać między innymi rodziny pracowników i pacjenci placówki Uniwersytetu".
- Od wielu lat jestem jednym z takich pacjentów, wysoko oceniam poziom świadczeń medycznych placówki, w której się leczę i z ufnością poddałem się szczepieniu. Ponieważ od lat jestem pacjentem, zatelefonowałem po leki do placówki, w której się leczę, i dowiedziałem się, że jest możliwość szczepienia dla pacjentów. Zapytałem, czy mogę z tego skorzystać, a odpowiedź była pozytywna - wyjaśniał Miller.
Miszczak: byłem przekonany, że to część akcji proszczepionkowej
Przyjęcie pierwszej dawki szczepionki przeciwko COVID-19 na etapie zero potwierdził również dyrektor programowy TVN Edward Miszczak.
- Zostałem powiadomiony przez szpital, którego kiedyś byłem pacjentem, że istnieje możliwość wzięcia szczepionki, pod warunkiem że stawię się w szpitalu w przeciągu godziny. Mam 65 lat i liczne choroby współistniejące. Skorzystałem z tej sposobności, będąc przekonanym, że jest to część akcji proszczepionkowej – tłumaczył.
Walter: nie dementuję, nie potwierdzam
Mariusz Walter był pytany przez portal Wirtualne Media, czy się zaszczepił. - Nie dementuję, nie potwierdzam. Nie czuję się na tyle winnym, żebym rozważał, jak się powinienem zachować – powiedział.
W rozmowie z dziennikarzem portalu Walter dodał: - Dzwoni pan akurat w dniu mojego 84. roku (urodzin - red.) i zaręczam panu, że jestem w na tyle trudnej sytuacji, żeby panu dawać jakiekolwiek wyjaśnienia.
Tłumaczenia WUM i kontrola zlecona przez ministerstwo
Warszawski Uniwersytet Medyczny, w którego placówce odbyły się szczepienia, informował, że z puli dodatkowych 450 dawek szczepionek, które - niezależenie od etapu zerowego szczepień obejmującego personel medyczny - otrzymał od Agencji Rezerw Materiałowych i które musiały być wykorzystane do końca roku, zaszczepił 300 pracowników szpitali WUM oraz grupę 150 osób. Ta druga grupa obejmowała rodziny pracowników, pacjentów będących pod opieką szpitali i placówek WUM, w tym 18 znanych postaci kultury i sztuki, które zgodziły się zostać ambasadorami powszechnej akcji szczepień.
Szef Agencji Rezerw Materiałowych Michał Kuczmierowski powiedział jednak, że WUM mija się z prawdą, twierdząc, że była dodatkowa pula dawek szczepionek, niezależna od etapu zerowego obejmującego personel medyczny. - Oczekujemy od WUM zaprzestania mijania się z prawdą i sprostowania nieprawdziwych informacji – podkreślał Kuczmierowski.
Minister zdrowia Adam Niedzielski zlecił Narodowemu Funduszowi Zdrowia przeprowadzenie kontroli, której celem jest sprawdzenie, czy szczepienie przeciw COVID-19 osób spoza grupy zero odbyło się zgodnie z zasadami. Kontrola ta rozpoczęła się w poniedziałek.
Wewnętrzna komisja WUM "wykazała liczne nieprawidłowości"
Rektor WUM Zbigniew Gaciong poinformował z kolei o rozpoczęciu prac wewnętrznej komisji mającej wyjaśnić sprawę. - Powołałem wewnętrzną komisję, która z ramienia Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego ma wyjaśnić przedstawioną sprawę. Chciałbym poinformować, że Warszawski Uniwersytet Medyczny nie prowadzi akcji szczepień. Akcję tę prowadzi wybrana przez Narodowy Fundusz Zdrowia spółka Centrum Medyczne, której Warszawski Uniwersytet Medyczny jest właścicielem. W związku z tym zwróciłem się do przewodniczącego rady nadzorczej spółki o podjęcie odpowiednich kroków, mających na celu wyjaśnienie tej kwestii – powiedział. Informacje o wynikach prac komisji przekazano w poniedziałek.
W komunikacie prasowym czytamy, że "komisja wykazała liczne nieprawidłowości w organizacji szczepień przez Centrum Medyczne WUM". "Komisja jednoznacznie stwierdza, że w Centrum Medycznym WUM miała miejsce zła organizacja akcji szczepień. Komisja stwierdza ponadto fakt braku należytego doboru osób, którym zaproponowano i wykonano szczepienia" – napisała rzeczniczka WUM Marta Wojtach.
Zaznaczyła przy tym, iż "z ustaleń komisji wynika, że rektor WUM profesor Zbigniew Gaciong nie wywierał żadnych nacisków na zarząd spółki zależnej CM WUM w kwestii doboru osób do szczepienia".
Wcześniej, w niedzielę, przekazano, że szefowa Centrum Medycznego WUM dr Ewa Trzepla "oddała się do dyspozycji Rady Nadzorczej spółki". W poniedziałek poinformowano o jej odwołaniu.
Rektor WUM: rozpoznałem wśród oczekujących kilka znanych postaci
W niedzielę minister zdrowia Adam Niedzielski zwrócił się do rektora Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego profesora Zbigniewa Gacionga o ustosunkowanie się do informacji o jego obecności podczas szczepień osób ze świata kultury i polityki, które nie są w grupie zero.
Odpowiedź rektora została opublikowana w poniedziałek. "Ze względu na znaczenie Narodowego Programu Szczepień wielokrotnie wizytowałem Centrum Dydaktyczne, w którym odbywały się szczepienia, zarówno 30, jak i 31 grudnia 2020 r. Potwierdzam, że wśród oczekujących rozpoznałem tylko kilka znanych postaci ze świata kultury" – napisał Gaciong.
Później w niedzielę rektor opublikował oświadczenie. Napisał, że jest mu "niezmiernie przykro z powodu zaistniałej sytuacji" i przypomniał o zleconej przez niego wewnętrznej kontroli w WUM.
Podkreślił, że "zawsze w swojej pracy zawodowej, jak również w życiu prywatnym, kieruje się najwyższymi zasadami moralnymi i etycznymi". Poinformował też, że sam nie zaszczepił się przeciwko COVID-19. "Nie zaszczepiłem też swojej 91-letniej mamy, ani nikogo z mojej rodziny" – dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock