Polskie służby ściśle obserwują i analizują wydarzenia w Syrii - poinformował minister spraw wewnętrznych Tomasz Siemoniak. Polska ambasada w Damaszku zaapelowała do obywateli RP, by "w związku z gwałtowną eskalacją sytuacji" o "natychmiastowe opuszczenie Syrii". Siły rebelianckie wkroczyły już do Damaszku i twierdzą, że reżim upadł, a światowe agencje powołujące się na lokalne źródła informują, że Baszar al-Asad uciekł z kraju.
"Polskie służby wywiadowcze, Agencja Wywiadu i Służba Wywiadu Wojskowego, we współpracy z MSZ i MON oraz sojusznikami z NATO i partnerami z Unii Europejskiej ściśle obserwują i analizują wydarzenia w Syrii z punktu widzenia interesów Polski i polskich obywateli przebywających na Bliskim Wschodzie" - napisał w niedzielę rano szef MSWiA Tomasz Siemoniak.
Wcześniej komunikat w sprawie wydarzeń w Syrii wydała polska ambasada w Damaszku.
"W związku z gwałtowną eskalacją sytuacji, która w krótkim czasie objęła terytorium całej Syrii, apelujemy do wszystkich obywateli RP przebywających w tym kraju o jego natychmiastowe opuszczenie. Kategorycznie apelujemy również o nie wjeżdżanie na terytorium Syrii" - napisała w sobotę wieczorem polska ambasada w Syrii w poście na platformie X.
W innym wpisie podano też, że "obywatele polscy pozostający w Syrii powinni kontaktować się z placówką za pośrednictwem adresu poczty elektronicznej: damaszek.konsul@msz.gov.pl lub telefonu dyżurnego +963 944 405 954".
W niedzielę rano rzecznik MSZ Paweł Wroński przekazał, że służby nie odnotowały zgłoszeń od będących na miejscu Polaków, którzy potrzebowaliby pomocy czy ewakuacji.
Wojna w Syrii. Asad upadł?
Obecne walki syryjskich rebeliantów z wojskami reżimu Baszara al-Asada to najpoważniejsze starcia w Syrii od 2020 roku, gdy doszło do zamrożenia linii frontu w toczącej się od 2011 roku wojnie domowej. Według ostatnich doniesień, z niedzieli przed świtem, Damaszek został opanowany w większości przez rebeliantów, a Baszar al-Asad uciekł na pokładzie samolotu z kraju.
Minister spraw wewnętrznych Syrii Mohammed al-Rahmoun informował wcześniej w państwowej telewizji, że siły bezpieczeństwa rządu utworzyły "bardzo silny kordon" wojskowy wokół stolicy kraju i nikt nie zdoła się przez niego przedostać.
Dziennikarz BBC Aleks Phillips rozmawiał z Zainą Szahlą, 42-letnią dziennikarką mieszkającą w centrum Damaszku. Opisywała, że nastrój ludzi w mieście zmieniał się w ciągu dnia od "normalnego" o poranku, do "poczucia strachu", gdy pojawiły się doniesienia o bojownikach zbliżających się do stolicy. Według niej około godziny 16 czasu lokalnego ludzie "szaleli", próbując kupić zapasy na ostatnią chwilę. - Wiele sklepów było zamykanych - mówiła. - Próbowałam wejść do sklepu, a oni zamknęli, powiedzieli: nie przyjmujemy nikogo. Wiele osób próbowało kupić chleb, trochę warzyw - wskazywała.
Przekazała, że niedługo później, około godziny 18, "ulice opustoszały". - Wszyscy się boją i wolą wrócić do domu. Zwłaszcza ci, którzy mieszkają na przedmieściach - dodała.
Źródło: tvn24.pl, BBC
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/AHMED MARDNLI