Kim Pyong Il, syn północnokoreańskiego dyktatora Kim Ir Sena i przyrodni brat obecnego - Kim Dzong Ila, jest ambasadorem w Warszawie. Listy uwierzytelniające podpisał mu, już zza grobu, ojciec. Całą sprawę relacjonuje "Dziennik".
Kim Pyong Il od 10 lat mieszka w Warszawie, a konkretnie przy ulicy Bobrowieckiej 1A, bo tam właśnie mieści się północnokoreańska ambasada. Choć jest uznawany przez polski MSZ, początki jego pobytu nad Wisłą były kuriozalne.
Wiecznie żywy podpisuje dokument
"Protokół dyplomatyczny wymaga od każdego ambasadora listów uwierzytelniających, a Kim Pyong Il ich nie miał. Sytuacja była delikatna i drażliwa, naciskaliśmy, by sprawę załatwić jak najszybciej" - zrelacjonował "Dziennikowi" pracownik MSZ.
Sytuacja była niecodzienna i nie wiedzieliśmy, jak do tego podejść. Zastanawialiśmy się, czy z ich strony to przejaw prawdziwego kultu, czy cynizmu połączonego z paranoją. Zwróciliśmy uwagę, że podpisy są mocno nieaktualne. Odpowiedziano nam, że Kim Ir Sen jest wiecznym prezydentem, co oznacza, że żyje wiecznie. pracownik polskiego MSZ
"Po kilku miesiącach przyszły z KRLD listy uwierzytelniające podpisane przez... wielkiego wodza Kim Ir Sena, który nie żył już wtedy od dobrych czterech lat. Sytuacja była niecodzienna i nie wiedzieliśmy, jak do tego podejść. Zastanawialiśmy się, czy z ich strony to przejaw prawdziwego kultu, czy cynizmu połączonego z paranoją. Zwróciliśmy uwagę, że podpisy są mocno nieaktualne. Odpowiedziano nam, że Kim Ir Sen jest wiecznym prezydentem, co oznacza, że żyje wiecznie. Wreszcie po kilku miesiącach listy podpisał szef północnokoreańskiego MSZ i od 17 listopada 1998 roku Kim Pyong Il oficjalnie jest ambasadorem" - dodał urzędnik, cytowany przez gazetę.
Permanentna inwigilacja
Zdaniem "Dziennika", Polska jest dla Kim Pyong Ila złotą klatką. Choć nie cierpi głodu jak duża część mieszkańców Północnej Korei i żyje na przyzwoitej stopie, wciąż podlega inwigilacji.
Po części to wina więzów krwi, sugeruje gazeta, bo starszy brat - Kim Dzong Il - chce mieć na niego oko. Jak mawia znane powiedzenie "nic w przyrodzie nie ginie". Każdy jednak przyznałby, że lepiej w spokoju mieszkać w nad Wisłą, ze świadomością pisanych do Phenianu tajnych raportów, niż mieszkać w Koreańskiej Republice Ludowo-Demokratycznej... z tą samą świadomością.
Źródło: Dziennik
Źródło zdjęcia głównego: fot. PAP/EPA/korea-polnocna.ovh.org