Przeprosiny przyjęte. Marek Suski "nie czuje się urażony" wczorajszymi słowami Andrzeja Leppera. Nawet tłumaczy byłego wicepremiera - po prostu bał się swojej żony, "bo pewnie by go z wałkiem przywitała".
- No zboczony czy jaki - mówił wczoraj o Marku Suskim Andrzej Lepper. Dzisiaj były wicepremier posła PiS przeprosił, obiecał, że się poprawi i prosił o zrozumienie. I znalazł je u posła Suskiego. Według niego przewodniczący Samoobrony jest nerwowy, bo boi się reakcji żony na ujawnienie materiałów ze śledztwa przeciw Łyżwińskiemu. - Okaże się, że Lepper jest jednym z bohaterów wydarzeń. Myślę, że jego żona nie jest tak liberalna jak Łyżwińskiego i nie powie tylko, że jest jurny, tylko by go z wałkiem przywitała - domyśla się Suski.
Poseł PiS przyznał, że zna juz materiały dotyczące Łyżwińskiego i pojawia się w nich nazwisko byłego wicepremiera. Lepper występuje tam jako uczestnik wydarzeń. - Nie można mówić o żadnych zarzutach wobec niego, można mówić jedynie o moralnej mizerii - twierdzi. Materiały nazywa "lekturą bardzo ciekawą" i ma nawet pomysł na ich wykorzystanie. - Jeśli po odtajnieniu trafi to w ręce jakiegoś reżysera, to może być to ciekawy film gangstersko-pornograficzny - przyznaje.
Pytany o to, czy po obraźliwej odpowiedzi wicepremiera jest jeszcze szansa na trwanie rządowej koalicji, przyznaje: Samoobrona to nie tylko Lepper i Łyżwiński. - Nie wiem czy zrywać koalicję, ale na pewno trzeba podtrzymać decyzję o odwołaniu Leppera - podkreśla. Dodaje, że napisał do premiera list z informacjami, w jak bulwersujący sposób zachowywał się - jeszcze niedawny - członek rządu.
Suski twierdzi, że Łyżwiński miał zły w wpływ na Leppera. - Omotał go. Nie ma się co dziwić, to fachowiec. Kiedyś współpracował ze służbami specjalnymi, miał wyuczone pewne metody. Umie posługiwać się kobietami w takich sprawach - twierdzi.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24