Reportaż "Superwizjera" będzie można obejrzeć w sobotę o godzinie 20.00 w TVN24 lub już teraz w TVN24+
Osiem kobiet w miejscowości Skarszewy złożyło zawiadomienie o przestępstwie seksualnym, którego sprawcą ma być ówczesny sekretarz ich gminy. Żadna z nich nie ma jednak świadków zdarzenia, o których opowiedziały w prokuraturze. Sama sprawa - z uwagi na wielkość miejscowości - zyskuje wymiar publiczny i staje się tematem plotek, a także pobieżnych osądów. Dla lokalnej społeczności często znaczenie będzie miało również to, jaką pozycję zajmuje ewentualny sprawca oraz to, jakie ma kontakty i wpływy.
Autorami reportażu są dziennikarze "Superwizjera" Anna Mierzejewska i Jakub Stachowiak.
"To jest temat, którym żyje cała społeczność"
W sobotę w TVN24 o reportażu "Superwizjera" opowiadała Anna Mierzejewska. - Akcja toczy się na Pomorzu w małej miejscowości. W tym momencie ten człowiek jest ważnym działaczem politycznym i ważnym działaczem samorządowym. W czasie, gdy miały dziać się te rzeczy, był sekretarzem gminy, więc jest to bardzo respektowana postać w tym lokalnym środowisku - mówiła.
Jak przekazała dziennikarka, "to jest temat, którym żyje cała społeczność". Zwróciła również uwagę, że "te kobiety wykazały się olbrzymią odwagą" z uwagi na to, że "mogły zostać w jakiś sposób zidentyfikowane".
Zapytana o to, co dokładnie kobiety zarzucają potencjalnemu sprawcy, odpowiedziała: - To straszne oskarżenia, ponieważ są to oskarżenia o molestowanie, o wykorzystywanie swojej pozycji zawodowej, a także między innymi o gwałt.
Mierzejewska przekazała, że zawiadomienie w sprawie przestępstwa seksualnego zostało złożone w styczniu 2022 roku, a trwające postępowanie prawdopodobnie zostanie przedłużone do lipca tego roku. - Są dwie drogi: mogą zostać postawione zarzuty, a może śledztwo być po prostu umorzone, co byłoby olbrzymią tragedią przede wszystkim dla tych ośmiu kobiet - powiedziała.
"Konflikt polityczny" i "być albo nie być"
Dziennikarka ujawniła też szczegóły rozmowy z oskarżonym przez kobiety mężczyzną. - To jest człowiek bardzo pewny siebie. Powiedziałbym, że też w taki aż zadziwiający sposób (...). Ten pan twierdzi, że jest pomówiony, że to jest spisek innego lokalnego działacza, z którym wcześniej współpracował i że po prostu to jest konflikt polityczny - mówiła.
Podkreśliła, że kobiety, które złożyły zawiadomienie miały wcześniej się nie znać. Nie są również zaangażowane w politykę, jednak "pełną takie stanowiska, które są niejako od gminy zależne".
- Sekretarz po prostu miał dużą władzę nad ich stanowiskami i to też się pojawia w między innymi ich zarzutach, które one kierują. One mówią wprost: - Mówił mi, że ma władzę nad moim zatrudnieniem, nad moim być albo nie być - opisywała.
- Jak przesłuchiwaliśmy później materiał i rozmowę z jedną z bohaterek to mikrofon wyłapał bicie serca, co pokazuje, jak traumatyczne było dla niej samo mówienie o tym, co ją spotkało - dodała Mierzejewska.
Autorka/Autor: kgr/ads
Źródło: TVN24+
Źródło zdjęcia głównego: TVN24