Przejmował domy, mieszkania i działki za ułamek wartości. "To jest człowiek nietykalny"

Źródło:
TVN24
"Lichwiarz i jego klienci". Fragment reportażu "Superwizjera"
"Lichwiarz i jego klienci". Fragment reportażu "Superwizjera"Superwizjer TVN
wideo 2/3
"Lichwiarz i jego klienci". Fragment reportażu "Superwizjera"Superwizjer TVN

Przez prawie 20 lat we Wrocławiu działała bezkarnie grupa lichwiarzy, która za ułamek wartości przejmowała od ludzi domy i mieszkania. Jej ofiarami są chorzy, starsi i niezaradni życiowo ludzie, uciekający przed finansowymi kłopotami. Na czele grupy stał Mariusz M., który swoim klientom przedstawiał się jako ważny inwestor na rynku nieruchomości. Ponad dwa lata temu mężczyzna został zatrzymany i usłyszał zarzuty, jednak szybko opuścił areszt i wrócił do przejmowania kolejnych nieruchomości. Kto zapewnia mu bezkarność? Jaką rolę w sprawie odgrywają notariusze, radcy prawni i wrocławska sędzia, która kupiła dom po okazyjnej cenie? Reportaż "Lichwiarz i jego klienci" Kamili Wielogórskiej i Marcina Rybaka z "Gazety Wrocławskiej".

Pożyczki pozabankowe to dla wielu jedyna szansa na pozyskanie gotówki – bez zaświadczeń, stałego dochodu czy dobrej historii kredytowej. Ci, którzy decydują się na taką pożyczkę podejmują jednak spore ryzyko – bo takie pożyczki są często dodatkowo zabezpieczone: mieszkaniem, domem czy działką. W ostatnich latach prywatne pożyczki stały się też przestrzenią dla lichwiarskiej szarej strefy i oszustów, których celem od początku jest przejęcie majątku.

Z plagą lichwiarskich praktyk próbowały sobie radzić różne instytucje i kolejne rządy uchwalające coraz to nowe przepisy. – Ministerstwo Sprawiedliwości proponowało zmiany, które ograniczą zyski tych, którzy udzielają pożyczek, lichwiarzy – mówił minister Zbigniew Ziobro. Działania polityków, na przykładzie historii Mariusza M., pokazują, że okazały się one nieskuteczne.

ZOBACZ CAŁOŚĆ REPORTAŻU NA TVN24 GO>>>

Mariusz M. swoim klientom przedstawiał się jako przedsiębiorca, ważny inwestor i znawca rynku nieruchomości. Był też prezesem i udziałowcem w kilku spółkach, które zajmowały się udzielaniem pozabankowych pożyczek. To dzięki tym pożyczkom, w ręce Mariusza M. i jego najbliższych krewnych, trafiło kilkadziesiąt domów oraz mieszkań.

Dziennikarze "Superwizjera" spotkali się z mężczyzną, który rozpracowywał biznes Mariusza M. Razem ruszyli tropem przejętych przez niego nieruchomości. – Sam Mariusz M. to chłopak, który pochodzi z jednej z podwrocławskich wsi. Chłopak bez żadnego wykształcenia, który aspirował, do tego, żeby być postrzeganym jako wielki przedsiębiorca, wielki biznesmen – mówi mężczyzna. – Nie lubił, żeby mówić o nim lichwiarz, on często przedstawiał się, że jest inwestorem na rynku nieruchomości. Natomiast w większości te nieruchomości pochodziły z tego, że zostały w jakiś sposób odebrane albo wyłudzone za ułamek wartości – dodaje.

"To była nasza ziemia, a została nam odebrana, ukradziona"

Mężczyzna pokazuje jeden z wjazdów na teren przejęty przez Mariusza M. – Działka formalnie została przejęta za kwotę 50 tysięcy złotych netto. Można było przyjąć, że realna wartość to 1,9 miliona złotych – twierdzi mężczyzna.

- Pan Mariusz M. był bardzo troskliwym mężczyzną. Wydawało nam się, że ten człowiek nam pomoże, że wyjdziemy z pewnych problemów finansowych przy jego współpracy i pomocy – mówi jedna z jego klientek. – A stało się, jak się stało. Mieliśmy rok na spłatę. Pożyczając od nich 60 tysięcy złotych, mieliśmy oddać 88 tysięcy złotych. Do ręki dostaliśmy w kopercie 48 albo 50 tysięcy złotych – dodaje.

Kobieta tłumaczy, że otrzymaną kwotę przeliczyła z mężem dopiero w aucie. – Zadzwoniłam do pana M., powiedział, że to są policzone pieniądze już na odsetki – wspomina. Poręczeniem kredytu miała być niewielka działka. W dokumentach znalazła się jednak ziemia, warta kilkadziesiąt razy więcej niż zakładała ich ustna umowa. Gdy kobieta nie spłaciła zobowiązania w terminie, grunt stał się własnością spółki powiązanej z Mariuszem M.

- Pan M. nie wpisał jednej działki, tej malutkiej, którą chcieliśmy oddać pod zastaw, tylko wpisał całe pole, do którego przynależała ta działka. O tym też dowiedzieliśmy się dopiero w momencie, kiedy przyszło pismo z ksiąg wieczystych. Po czym pan M. już nie odbierał telefonów – zwraca uwagę kobieta. – Pojechaliśmy z mężem sprawdzić, czy jest to biuro, to tego biura już nie było i nikt w okolicy nie wiedział, co się stało – dodaje. – Rozpacz, płacz, alkohol, problemy w domu. To była nasza ziemia, a została nam odebrana, ukradziona – kwituje.

Trudno znaleźć informacje na temat firm, z którymi związany był Mariusz M. Żadna z jego spółek nie posiada nawet swojej strony internetowej. Firmy Mariusza M. obecnie zarejestrowane są pod jednym z najbardziej prestiżowych adresów we Wrocławiu, ale trudno tu jednak zastać pracowników biznesmena.

Mariusz M. lub jego wspólnicy przejęli za ułamek wartości kilkanaście domów i mieszkań. Parter jednego z budynków położonych kilka kilometrów od centrum Wrocławia został przejęty w wyniku niespłaconej pożyczki w wysokości 20 tysięcy złotych. Podobnie mieszkanie znajdujące się w budynku zlokalizowanym niedaleko ścisłego centrum. Jak wynika z dokumentów - pożyczek udzielał nie tylko Mariusz M. ale i jego wspólnicy: Fabian I. czy Ryszard D. Swoich klientów łowili poprzez ogłoszenia w prasie czy radiu. Nieruchomości ostatecznie trafiały jednak w ręce biznesmena lub jego najbliższych krewnych: matki, siostry, żony czy brata.

Jedna z klientek Mariusza M. pożyczyła 60 tysięcy złotych. Straciła działkę wartą blisko 2 milion złotychTVN24

"Ludzie byli towarem, który trzeba było wykorzystać"

Mężczyzna, który rozpracowywał biznes Mariusza M. pokazuje kolejne nieruchomości przejęte przez Mariusza M. – To zostało przejęte za kwotę 70 tysięcy złotych. Ten wielki dom – wskazuje.

Bożena Kossowska to poprzednia właścicielka nieruchomości, w której obecnie mieszka Mariusz M. 20 lat temu, po długim pobycie na emigracji, wróciła do Polski. Kupili z mężem dom, ale potrzebowali pieniędzy na jego remont. Od wspólnika Mariusza M. pożyczyli w sumie 150 tysięcy złotych. Kobieta twierdzi, że spłacili połowę długu, a mimo to stracili nieruchomość.

- On jest oszust. I ta jego siostra i mama. Żal mam, że tak to się wszystko skończyło. W sumie to i zdrowie straciłam. Takich osób jak ja jest bardzo dużo. Nie wiem, jak on może mieć sumienie tu mieszkać – zastanawia się. Bożena Kossowska wyjaśnia, że pożyczka miała być chwilowa. W Polsce kobieta nie miała jeszcze historii kredytowej. – W sądzie apelacyjnym sędzia powiedział: "A pani mogła nawet za złotówkę sprzedać". Ja mówię, że jeśli wartość budynku jest 480 tysięcy, to jak ja mogłam sprzedać za 70 tysięcy? – wspomina.

Umowy pożyczki, które Mariusz M oferował swoim klientom, wiązały się z tak zwanym "przewłaszczeniem na zabezpieczenie". Sformułowanie to oznacza, że z chwilą podpisania dokumentu, dłużnik przenosił prawo własności zabezpieczenia pożyczki - najczęściej nieruchomości - na wierzyciela. W momencie spłaty należności w terminie - nieruchomość powinna "wrócić" do dłużnika. Wystarczyło jednak, że ten spóźnił się choćby jeden dzień, a tracił majątek.

Emerytowany policjant, który rozpracowywał spółki powiązane z Mariuszem M. twierdzi, że przedsiębiorcy tak naprawdę od początku chodziło wyłącznie o przejęcie nieruchomości za ułamek jej wartości. – Osoby, jak chciały spłacić daną nieruchomość, to w tym momencie M. zwijał się ze swoją firmą, nie odbierał telefonów od tych ludzi, te osoby nie miały fizycznej możliwości nawet tych pieniędzy zwrócić – wyjaśnia. – To było później wykorzystywane, że jest już po terminie i te nieruchomości nie wracały do tych osób – dodaje. Mężczyzna potwierdza, że celem było przede wszystkim przejęcie nieruchomości. – Najpierw sobie kalkulował, czy ta nieruchomość jest o wiele więcej warta – podkreśla.

Mężczyzna, który rozpracowywał przedsięwzięcie Mariusza M. uważa, że klienci "byli tak naprawdę traktowani jak towar". – To był towar, który trzeba było wykorzystać, zarobić swoje i to stanowiło źródło dochodu – stwierdza.

Pani Bożena pożyczyła 150 tysięcy złotych. Mimo spłaty połowy kwoty, straciła domTVN24

"Wymieniłam z nazwisk wszystkich poszkodowanych, wszystko zostało umorzone"

W umowach, które lichwiarze zawierali ze swoimi klientami były wpisane inne, nawet kilkukrotnie wyższe kwoty niż te, które w rzeczywistości pożyczkobiorcy dostawali do ręki. Tak było w przypadku Anny Felińskiej. Kobieta twierdzi, że pożyczyła 50 tysięcy złotych, ale w umowie zapisana jest kwota czterokrotnie wyższa.

- W trakcie spisywania umowy pani notariusz zaczęła odczytywać umowę i na samym końcu widnieje kwota 220 tysięcy. Ja mówię, że my nie pożyczamy takiej kwoty, że ja się pod tym nie podpiszę, ale pan powiedział, że wszystko będzie w porządku, że to są takie zabezpieczenia – opowiada kobieta.

Pani Anna zaciągnęła pożyczkę w 2012 roku - pieniądze miały być przeznaczone na ratowanie firmy przewozowej jej zmarłego już partnera. Kobieta twierdzi, że do spłaty pozostało jej zaledwie kilkanaście tysięcy złotych długu, bo w rozliczeniu oddała samochód - mimo to, straciła dom położony w willowej dzielnicy Wrocławia. Pożyczki udzielał Ryszard D. To on najpierw przejął nieruchomość, następnie sprzedał ją Mariuszowi M., a ten z kolei swojej żonie - Annie M. Kobieta do niedawna była biegłą sądową, wyceniała nieruchomości w procesach sądowych.

Anna Felińska zapytana o wartość domu – mówi, że w okolicy sprzedają takie domy za 800 tysięcy do miliona złotych. – Pytałam, ile mniej więcej mógł być wart ten dom. Sześć lat temu mówili, że około 600 tysięcy złotych, może więcej – stwierdza. – Dla mnie to jest jedno wielkie oszustwo, jedno wielkie złodziejstwo. Ja mam dać za 13 tysięcy dom z ziemią tu naokoło? Przecież to jest kpina – podkreśla Anna Felińska.

Pani Anna zaciągnęła pożyczkę w 2012 roku. Wciąż walczy o prawo do swojego domuTVN24

Klientka Mariusza M., która straciła działkę informuje, że kilka razy zawiadamiała organy ścigania. – Wszystko było odmowne albo umorzone. Odnoszę wrażenie, że pan M. miał gdzieś szerokie plecy, które zawsze go kryły, a my byliśmy zbywani – ocenia.

Bożena Kossowska mówi, że już w 2005 roku pisała doniesienie. – Wymieniłam z nazwisk nawet wszystkich poszkodowanych i wszystko zostało umorzone. Mówili, że to jest sprawa cywilna, że jak chcę, to proszę skarżyć – przekazuje.

"Ci ludzie byli bici, są znane i ustalone przypadki połamania rąk"

Krótko po przejęciu, nieruchomości były wielokrotnie sprzedawane. Chodziło o to, by utrudnić odzyskanie ich przez pierwszych właścicieli. Potem sprzedawane były z kolosalnym zyskiem na wolnym rynku. Mariusz M, jego wspólnicy i krewni robili wszystko by pozbyć się poprzednich lokatorów. Za korzystanie z lokalu nakładano na nich niebotyczne kary, nawet do 25 tysięcy złotych miesięcznej opłaty, a gdy to nie pomagało, używano siły.

- On mnie nękał. On się tam wprowadził, później wprowadził jakichś kolegów i oni zajmowali jedno piętro. Ja siedziałam w domu w kuchni a tu wchodzi jakiś facet zamaskowany. Ja zaczęłam krzyczeć i ten ktoś uciekł – opowiada Bożena Kossowska. Kobieta relacjonuje, że została przez mężczyznę uderzona. – Miałam sińca pod okiem – dodaje.

- Ciągle ktoś stał pod bramą. Dwa razy chciał mnie potrącić samochód i wtedy zaczęłam się bać, bo myślałam, że trafiłam na jakąś mafię. To są ludzie, którzy niczego się nie boją i idą po trupach, szukają takich naiwnych ludzi i wykupują – mówi Anna Felińska.

Mężczyzna, który rozpracowywał interes Mariusza M. twierdzi, że "jeśli był tak zwany klient oporny, to często sam Mariusz M. w obecności swoich tak zwanych żołnierzy przyjeżdżał i ci ludzie byli zastraszani". - Siekierą rozbijano drzwi, walono w okna, grożono, pokazywano broń ostrą, którą M. posiadał. Ci ludzie byli bici, są znane i ustalone przypadki połamania rąk – opowiada.

Dyskusja w studiu po reportażu "Lichwiarz i jego klienci"
Dyskusja w studiu po reportażu "Lichwiarz i jego klienci"Superwizjer TVN

Aresztowanie Mariusza M.

Mariusz M. był w przeszłości karany: za ukrywanie dokumentów, znieważenie policjanta i co szczególnie ważne - groźby i przemoc wobec jednego z dłużników. W sądzie dziennikarze odnajdują jeszcze inne postępowania - także dotyczące zastraszania, nachodzenia i pobicia dłużników. Sprawy zakończyły się jednak uniewinnieniem biznesmena. Dopiero pod koniec 2016 roku prokuratura podjęła cześć umorzonych postepowań.

Kilkanaście miesięcy później do domu Mariusza M. wchodzą antyterroryści. Śledczy stawiają mu zarzuty: najpoważniejszy dotyczy kierowania grupą przestępczą, która od blisko 20 lat zajmowała się wyłudzaniem nieruchomości. Podejrzane są 23 inne osoby, w tym była naczelniczka urzędu skarbowego oraz wrocławski radca prawny. Przestępcy mieli wyłudzić także kilka milionów złotych podatku VAT. Część tych pieniędzy przeznaczona była na prywatne pożyczki udzielane przez Mariusza M.

Biznesmen trafia do aresztu - na krótko. Kilka tygodni później, niespodziewanie wychodzi na wolność i do tej pory nie ponosi żadnych konsekwencji. – Działał nad nimi szczególny parasol ochronny. Niestety ci ludzie czuli się całkowicie bezkarni, kupowali sobie bezkarność – twierdzi mężczyzna, który rozpracowywał biznes Mariusza M. – Po wypuszczeniu z aresztu zaczął się wszystkiego wyzbywać, zaczął robić tak zwane porządki, czyli wykreślać się z zarządów, pozbywać się swoich udziałów w spółkach, wyzbywać się nieruchomości i ruchomości – mówi.

Współpraca z notariusz Dominiką G.

Według rozmówców kluczową rolę w przekręcie pełniły osoby związane z wymiarem sprawiedliwości: radcy prawni i notariusze. Rolą tych pierwszych było wyciąganie lichwiarza z kłopotów, ale też szukanie luk w przepisach prawa, żeby poszkodowani nie mogli odzyskać swoich nieruchomości. Gdy dziennikarze przyglądają się transakcjom, okazuje się, że Mariusz M. i jego wspólnicy korzystali z usług kilku tych samych kancelarii notarialnych - najczęściej kancelarii Dominiki G. Ta sama notariuszka pojawiła się w innej głośnej sprawie - również dotyczącej przejmowania nieruchomości od starszych i schorowanych osób. Kulisy przekrętu, cztery lata temu ujawnili reporterzy "Superwizjera".

Niedawno Dominika G. usłyszała wyrok w dwóch różnych sprawach. Zdaniem sądu nie dopełniła swoich obowiązków, dlatego skazał ją na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu oraz 10 lat zakazu wykonywania zawodu.

Klientka Mariusza M. podkreśla, że nie była pytana o to, czy rozumie treść podpisywanej umowy. Nie przypomina sobie, by notariuszka informowała ją, że chwili podpisania umowy, jej działka staje się własnością pożyczkodawcy.

W śledztwie, dotyczącym Mariusza M. notariuszka nie usłyszała żadnych zarzutów. Dziennikarzom "Superwizjera" udaje się porozmawiać z jej mężem. Z relacji mężczyzny wynika, że Dominika G. czuje się ofiarą.

Dyskusja po reportażu "Superwizjera". Ciąg dalszy
Dyskusja po reportażu "Superwizjera". Ciąg dalszySuperwizjer TVN

Mariusz M. unika dziennikarzy

Reporterzy próbują umówić się z Mariuszem M. Początkowo zgadza się na spotkanie - nigdy jednak do niego nie dochodzi. Przedsiębiorca kilka razy zmienia termin, wymawiając się z złym stanem zdrowia swoim lub członków swojej rodziny. Po kolejnym odwołanym spotkaniu - następnego dnia dziennikarze spotykają go jednak w sądzie.

Dziennikarze uczestniczą w sądowej rozprawie dotyczącej eksmisji Anny Felińskiej. Mariusz M. nie zgadza się na obecność mediów w sali. Kategorycznie odmawia też wyjaśnienia swojej roli przy przejmowaniu nieruchomości. – Sąd dopiero stwierdzi, jaki był stan faktyczny – mówi pytany o stawiane mu zarzuty. Mimo kilku prób, przedsiębiorca nie zdecydował się na rozmowę i uciekł z budynku sądu jednym z tylnych wyjść.

Formalnie właścicielką domu, w którym mieszka Anna Felińska, jest żona biznesmena - Anna K. Kobieta od ponad dwóch lat ma prokuratorskie zarzuty, a mimo to, jeszcze miesiąc temu była na liście biegłych sądowych wrocławskiego sądu okręgowego.

Mariusz M. został zatrzymany i usłyszał zarzuty, jednak szybko opuścił areszt i wrócił do przejmowania kolejnych nieruchomościTVN24

"Sędzia miała świadomość, że dom został nabyty przez przewłaszczenie na zabezpieczenie"

W śledztwie badany jest jeszcze jeden wątek - przejęcia domu na wrocławskim Ołtaszynie. Kobieta, która go straciła, również twierdzi, że padła ofiarą lichwiarskiej pożyczki. W 2015 roku po znacznie niższej cenie niż rynkowa - dom kupiła obecna sędzia sądu rejonowego. Wtedy kobieta pełniła w sądzie funkcję asystentki sędziego. Po wyborach w 2015 roku została powołana na urząd sędziego przez obecnego prezydenta Andrzeja Dudę.

Dziennikarzom udało się porozmawiać z sędzią - kobieta jednak nie zgodziła się na opublikowanie wypowiedzi. Przyznała, że kilka razy rozmawiała z poprzednią właścicielką domu. Co ciekawe - mówi, że nie wiedziała, że nieruchomość przejęta została w skutek lichwy. Twierdzi, że wyjątkowo korzystną ofertę sprzedaży domu znalazła w ogłoszeniach i nic nie budziło jej podejrzeń.

- Ta pani sędzia miała świadomość, że ten dom został właśnie nabyty w sposób przewłaszczenia na zabezpieczenie i to przewłaszczenie na zabezpieczenie było też niewspółmierne do kwoty udzielonej pożyczki – twierdzi emerytowany policjant, który rozpracowywał spółki powiązane z Mariuszem M.

"To jest człowiek nietykalny"

Wątpliwości reporterów "Superwizjera" budzi krąg znajomych pani sędzi. Prywatnie związana była z mężczyzną, który był wspólnikiem Mariusza M. Mężczyzna ów – Roman P. – pojawia się w innej kontrowersyjnej transakcji. Przejął nieruchomość wyłudzoną podstępem od schorowanego człowieka. Sąd pozbawił go potem tej własności. Kobieta zapewnia jednak, że nie wiedziała o pożyczkach i przejmowaniu nieruchomości, ale potwierdziła, że znała Mariusza M.

- My, jako policja, wnioskowaliśmy do prokuratury, żeby przenieść całą sprawę poza okręg wrocławski. Oczywiście nasz wniosek upadł. Ale ogólnie, dla dobra sprawy, uważam, że to powinno zostać przeniesione w ogóle do innej prokuratury. Inna prokuratura to powinna prowadzić ze względu na takie powiązania, koligacje, znajomości pomiędzy prokuraturą, mecenasami, sędziami i wrocławskimi notariuszami - mówi emerytowany policjant. Potwierdza, że dlatego też tak długo Mariuszowi M. udawało się pozostawać bezkarnym.

Problem lichwy i umów zabezpieczonych przewłaszczeniem znany jest od lat i od lat Ministerstwo Sprawiedliwości zapowiada działania które mają je ukrócić. W ubiegłym roku weszły w życie nowe przepisy, które miały chronić ludzi przed utratą dachu nad głową. Jednym z założeń nowego prawa jest to, że pożyczkobiorca nie straci nieruchomości, jeśli kwota pożyczki jest niższa niż 5 procent wartości zabezpieczenia. Jeśli jednak jest już minimalnie wyższa, przepisy okazują się nieskuteczne. W praktyce żaden z bohaterów reportażu "Superwizjera" nie mógłby liczyć na ochronę, którą miała zapewnić ustawa antylichwiarska.

Po wielu latach walki i wielu umorzonych śledztwach, przegranych procesach sądowych poszkodowani tracą też nadzieję, że kiedykolwiek odzyskają utraconą własność. Alicja Felińska o swój dom walczy od ośmiu lat. – Ja nie mam rodziny, żebym mogła się wyprowadzić, gdzieś pójść. Jeżeli prokuratura coś z tym nie zrobi, to jest kwestia czasu, że nas stąd wyrzucą – mówi. Bożena Kossowska nie wie, na co czeka prokuratura. – To jest człowiek nietykalny. On musiałby kogoś zabić chyba, żeby iść siedzieć – podejrzewa.

ZOBACZ CAŁOŚĆ REPORTAŻU NA TVN24 GO>>>

Autorka/Autor:Kamila Wielogórska, Marcin Rybak, asty

Źródło: TVN24

Źródło zdjęcia głównego: TVN24

Pozostałe wiadomości

Stany Zjednoczone kupią od Finlandii lodołamacze potrzebne do kontroli Arktyki. Informację potwierdził w sobotę prezydent Donald Trump po spotkaniu z prezydentem Finlandii Alexandrem Stubbem. Lodołamacze - napisał Trump - mają "zapewniać pokój i bezpieczeństwo międzynarodowe naszym krajom i światu".

USA kupią nowy sprzęt do "zapewniania pokoju"

USA kupią nowy sprzęt do "zapewniania pokoju"

Źródło:
PAP

Będę prosił w najbliższych dniach na piśmie, aby pan prezydent już zechciał się wstrzymać od realizacji moich wniosków w sprawie ambasadorów - powiedział w "Faktach po Faktach" w TVN24 minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski.

Sikorski: będę wycofywał wnioski o nominacje ambasadorskie

Sikorski: będę wycofywał wnioski o nominacje ambasadorskie

Źródło:
TVN24

Szef Pentagonu Pete Hegseth zabrał żonę Jennifer na co najmniej dwa spotkania, na których rozmawiano o kwestiach bezpieczeństwa - podał dziennik "Wall Street Journal", powołując się na osoby biorące udział w tych wydarzeniach. Żona Hegsetha to była dziennikarka stacji telewizyjnej Fox News.

Media: Hegseth zabrał żonę na spotkania, na których poruszano wrażliwe kwestie

Media: Hegseth zabrał żonę na spotkania, na których poruszano wrażliwe kwestie

Źródło:
PAP

Ministerstwo Klimatu i Środowiska przymierza się do ograniczenia polowań w otulinach niektórych parków narodowych. Obecnie myśliwi w wielu miejscach mogą bez przeszkód strzelać przy samych granicach chronionych obszarów. Odgłosy wystrzałów od lat słyszane są choćby w otulinie Parku Narodowego Ujście Warty - raju gęsi i kaczek. Kraina szczęśliwości zamienia się dla ptaków w piekło, gdy tylko wystawią one dziób poza granicę parku.

Granica parku narodowego, tuż za nią rządek myśliwych. Rząd rozważa ograniczenie polowań

Granica parku narodowego, tuż za nią rządek myśliwych. Rząd rozważa ograniczenie polowań

Źródło:
tvn24.pl

W Lubiczu Dolnym pod Toruniem kierowca samochodu osobowego, dojeżdżając do skrzyżowania i widząc czerwone światło oraz zatrzymujące się przed nim pojazdy, postanowił je ominąć i przejechał przez skrzyżowanie z niewłaściwego pasa. Policjanci ustalają tożsamość kierującego.

Za ten manewr grozi mu kara nawet 30 tysięcy złotych. Nagranie

Za ten manewr grozi mu kara nawet 30 tysięcy złotych. Nagranie

Źródło:
tvn24.pl

Tragiczny wypadek w Bydgoszczy z udziałem motocyklisty. 34-latek nie dostosował prędkości do warunków na drodze, stracił panowanie nad pojazdem i uderzył w barierki. Niestety nie przeżył.

"Nie dostosował prędkości do warunków", uderzył w barierki. Nie żyje 34-latek

"Nie dostosował prędkości do warunków", uderzył w barierki. Nie żyje 34-latek

Źródło:
tvn24.pl

Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie tragedii w Prusicach, gdzie 51-latek zabił teściową, 5-letnią córkę i ciężko ranił 9-letniego syna. W nocy zmieniliśmy czas na letni. Narodowy Fundusz Zdrowia sfinansuje leczenie endometriozy. Protesty w Stambule i ogromny wiec poparcia dla aresztowanego Ekrema Imamoglu. Oto pięć rzeczy, które warto wiedzieć w niedzielę 30 marca.

Tragedia w Prusicach, zmiana czasu, protesty w Stambule

Tragedia w Prusicach, zmiana czasu, protesty w Stambule

Źródło:
PAP, TVN24, tvn24.pl

Afera maseczkowa z udziałem bocheńskiego biznesmena Przemysława W. i zawiadomienie o oszustwie, jakie złożył do prokuratury resort zdrowia, nie przeszkodziło firmie, w której był współwłaścicielem, w kolejnym biznesie z państwowym podmiotem. Tym razem chodzi o urządzenia filtrujące powietrze. Jaką funkcję spełnia taki sprzęt? - Świeci sobie na niebiesko i tyle robi - to usłyszeli od pracownika jednej ze stacji Orlen dziennikarze "Superwizjera". O kulisach - w reportażu Michała Fui "Kto rozliczy aferę maseczkową?".

Urządzenia filtrujące na stacjach Orlen. Kolejna odsłona afery maseczkowej

Urządzenia filtrujące na stacjach Orlen. Kolejna odsłona afery maseczkowej

Źródło:
TVN24

Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba (JWST) zlokalizował niespodziewane promieniowanie wodoru, które pochodzi z odległej galaktyki. Odkrycie to ma znaczenie dla zrozumienia tworzenia się wczesnego Wszechświata.

Zagadkowa galaktyka. Emituje światło o szczególnej długość fali

Zagadkowa galaktyka. Emituje światło o szczególnej długość fali

Źródło:
PAP, ESA

Po rosyjskim ataku dronów na Dniepr, uszkodzony został dom ukraińskich tenisistek, bliźniaczek Ludmyły i Nadiji Kiczenok. W ataku zginęły cztery osoby, a 21 zostało rannych.

Rosjanie ostrzelali Dniepr. Zniszczyli dom utytułowanych tenisistek

Rosjanie ostrzelali Dniepr. Zniszczyli dom utytułowanych tenisistek

Źródło:
PAP

Bardzo dużym zainteresowaniem cieszy się oferta władz miejscowości Penne w prowincji Pescara we włoskiej Abruzji dotycząca wystawienia na sprzedaż domów za jedno euro. To element akcji związanej z przeciwdziałaniem pustoszenia historycznego centrum. W ciągu kilku dni napłynęło ponad 1700 zgłoszeń z całego świata.

Włoskie miasteczko sprzedaje domy za jedno euro

Włoskie miasteczko sprzedaje domy za jedno euro

Źródło:
PAP

1130 dni temu rozpoczęła się inwazja zbrojna Rosji na Ukrainę. Wołodymyr Zełenski przyznał w sobotę, że Moskwie zbyt długo zajmuje odpowiedź na propozycje pokojową Stanów Zjednoczonych. Rosjanie przeprowadzili zmasowany atak dronami na Charków i rakietami na Krzywy Róg. Oto najważniejsze wydarzenia minionej doby dotyczące wojny w Ukrainie.

Zełenski: Moskwa zbyt długo zwleka z odpowiedzią

Zełenski: Moskwa zbyt długo zwleka z odpowiedzią

Źródło:
PAP

W Syrii powstał rząd tymczasowy. Kluczowe stanowiska zajmują w nim związani z islamistycznymi bojówkami stronnicy Szary. Ministrem spraw socjalnych i pracy została chrześcijanka Hind Kabawat. Powstanie rządu ogłosił w sobotę tymczasowy prezydent Ahmed al-Szara.

W Syrii powstał tymczasowy rząd. Jeden z resortów objęła chrześcijanka

W Syrii powstał tymczasowy rząd. Jeden z resortów objęła chrześcijanka

Źródło:
PAP

Jak poinformowała agencja Bloomberga, Ukraina domaga się od Stanów Zjednoczonych więcej inwestycji w ramach negocjowania umowy surowcowej. Agencja powołuje się na treść umowy o surowcach naturalnych i własne źródła wśród negocjatorów pracujących nad jej kształtem.

Trwają negocjacje nad kształtem umowy surowcowej. Ukraińcy chcą więcej inwestycji

Trwają negocjacje nad kształtem umowy surowcowej. Ukraińcy chcą więcej inwestycji

Źródło:
PAP

W Danii odbyły się w sobotę demonstracje przeciwko postawie prezydenta USA Donalda Trumpa, który mówi o konieczności przejęcia Grenlandii. W Kopenhadze protestowało ponad trzy tysiące osób, a w Aarhus - kilkaset.

"USA, odczepcie się". Demonstracje przeciwko przejęciu Grenlandii

"USA, odczepcie się". Demonstracje przeciwko przejęciu Grenlandii

Źródło:
PAP

Sposób zakończenia tej wojny będzie stanowił o korelacji sił na naszym kontynencie i o poczuciu bezpieczeństwa - mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 Radosław Sikorski, szef polskiej dyplomacji. Mówił, że "rosyjskie rezerwy się bardzo szybko zużywają" i "jest scenariusz, w którym Rosji zaczyna po prostu brakować ludzi i sprzętu".

"Rozwibrowanie sytuacji" i "kredyt zaufania" dla Trumpa

"Rozwibrowanie sytuacji" i "kredyt zaufania" dla Trumpa

Źródło:
TVN24

Mette Frederiksen, szefowa duńskiego rządu, złoży wizytę na początku kwietnia na Grenlandii. "Mam ogromny szacunek dla sposobu, w jaki społeczność grenlandzka i jej politycy radzą sobie z ogromną presją wywieraną na Grenlandię" - podkreśliła Frederiksen w oświadczeniu.

Premierka Danii odwiedzi Grenlandię

Premierka Danii odwiedzi Grenlandię

Źródło:
tvn24.pl

Nie wyprzedzaj, strzelaj tylko w określonych sytuacjach i rób wszystko, żeby nikomu się nic nie stało. Jeżeli nie da się inaczej, czekaj, aż koledzy przyjadą z odsieczą. I raportuj, nawet jeżeli masz pędzić motocyklem, kierując jedną ręką - m.in. takie obowiązki spadają na policjanta, który rozpoczyna pościg za przestępcą. Ostatnio nagranie ze spektakularnego pościgu przez zatłoczone miasto pokazała krakowska policja. Czy tak to powinno wyglądać?

Na krawędzi. Co policjant ma robić w czasie pościgów i dlaczego ma być ich mniej

Na krawędzi. Co policjant ma robić w czasie pościgów i dlaczego ma być ich mniej

Źródło:
tvn24.pl

Intensywne opady deszczu wywołały powodzie w Bośni i Hercegowinie. Szczególnie trudna sytuacja panuje w mieście Prijedor i jego okolicach, gdzie pod wodą znalazły się całe osiedla. W mieście ogłoszono stan wyjątkowy, a mieszkańcy i władze z niepokojem obserwują rosnący stan wody na przepływającej przez nie rzece.

Całe osiedla pod wodą. "Nie mogę dotrzeć do domu, może uda się to za trzy dni"

Całe osiedla pod wodą. "Nie mogę dotrzeć do domu, może uda się to za trzy dni"

Źródło:
Reuters, N1, Grad Prijedor

Wypadek w Gdańsku. 13-latka spadła z dachu pustostanu. Na miejscu policjanci zastali cztery inne nastolatki. Poszkodowaną przetransportowano do szpitala.

13-latka spadła z dachu pustostanu w Gdańsku

13-latka spadła z dachu pustostanu w Gdańsku

Źródło:
TVN24

Wiceprezydent Stanów Zjednoczonych J.D. Vance i czołowi doradcy namawiali Donalda Trumpa, by zwolnił swojego doradcę do spraw bezpieczeństwa narodowego Michaela Waltza po aferze z przypadkowym dodaniem dziennikarza do dyskusji na Signalu o planowanym ataku w Jemenie - podał portal Politico za swoimi źródłami. - Na razie go zostawią, ale pozbędą się go za kilka tygodni - mówiła osoba zaznajomiona ze sprawą.

Co dalej z Waltzem po aferze z Signalem? "Na razie go zostawią"

Co dalej z Waltzem po aferze z Signalem? "Na razie go zostawią"

Źródło:
PAP

Od 1 lipca będziemy mogli leczyć endometriozę na NFZ - zapowiedziała podczas debaty o endometriozie "Taka twoja uroda" w TVN24 GO ministra zdrowia Izabela Leszczyna. Mówiła też, że powstanie centrum leczenia endometriozy. Debatę można obejrzeć w TVN24 GO.

Ministra zdrowia: leczenie endometriozy będzie finansowane z NFZ

Ministra zdrowia: leczenie endometriozy będzie finansowane z NFZ

Źródło:
TVN24

Po doniesieniach o brakach jajek w sklepach spożywczych w Stanach Zjednoczonych, we Francji również zaczyna ich brakować - przekazał w sobotę dziennik "Le Monde". Przyczyną jest w dużej mierze efekt paniki, który nastąpił, gdy sieć obiegły zdjęcia pustych regałów sklepowych w USA, ale też epidemia ptasiej grypy.

Najpierw USA, teraz brak jajek dotknął też Francję. "Napięcie wzrosło"

Najpierw USA, teraz brak jajek dotknął też Francję. "Napięcie wzrosło"

Źródło:
PAP

W kraju ołomunieckim na wschodzie Czech został wprowadzony stan zagrożenia. Powodem jest katastrofa kolejowa sprzed miesiąca, na skutek której doszło do wycieku trującej substancji. Rząd Czech mówi o największym tego typu skażeniu na świecie.

Obawy o skażenie miesiąc po katastrofie. Wprowadzają stan zagrożenia

Obawy o skażenie miesiąc po katastrofie. Wprowadzają stan zagrożenia

Źródło:
PAP

Polska jest drugim największym rynkiem zbytu Thermomiksa, wielofunkcyjnego i kosztownego robota kuchennego. Ale to niejedyny sprzęt, który zdobywa polskie kuchnie. W kolejce są między innymi airfryery, czyli beztłuszczowe frytkownice. - Kupując robota kuchennego czy inne sprzęty, tak naprawdę kupujemy obietnicę: będziemy mieli więcej czasu, zjemy w domu dania jak w restauracji, bardziej sprawiedliwie podzielimy obowiązki domowe. Czy tak rzeczywiście jest? Nie zawsze - stwierdza Agata Bachórz z Uniwersytetu Gdańskiego.

Robot miesza w polskiej kuchni. "Jeszcze trochę i wyląduje w naszym godle"

Robot miesza w polskiej kuchni. "Jeszcze trochę i wyląduje w naszym godle"

Źródło:
tvn24.pl
Nowe przepisy dają władzę strażnikom granicznym. Jak będą z nich korzystać?

Nowe przepisy dają władzę strażnikom granicznym. Jak będą z nich korzystać?

Źródło:
tvn24.pl
Premium
Układ w lesie? Co i komu zarzuca minister Dorożała

Układ w lesie? Co i komu zarzuca minister Dorożała

Źródło:
tvn24.pl
Premium