Policjantki są zmuszane do seksu ze swoimi przełożonymi i poddawane mobbingowi. Dziennikarze "Superwizjera" przyjrzeli się historiom trzech funkcjonariuszek. Doświadczona oficerka "otrzymała rozkaz wykonania innej czynności seksualnej". Policjantka z Rybnika nie chciała zbliżenia ze swoim przełożonym, słyszała od niego, że "wypie***li wszystkie kobiety z policji" i zacznie od niej. Na znaną policjantkę komendant kazał zbierać haki, a jej świadków zaczął się pozbywać z pracy. Kobiety nie otrzymały należytej pomocy. Ich przełożeni - nie ponieśli konsekwencji. Policja twierdzi, że "działania Komendanta Głównego Policji w przeciwdziałaniu występowania zjawiska mobbingu zostały ocenione pozytywnie".
Trzy policjantki, które czują się ofiarami mobbingu oraz molestowania seksualnego zdecydowały się opowiedzieć przed kamerą o swoich traumatycznych przeżyciach. Te sprawy - z różnych miast i różnych komend - mają wspólny mianownik: policjantki, które ujawniły zachowania swoich przełożonych i złożyły zawiadomienia do prokuratur, spotkały retorsje. Wszczęto wobec nich postępowania dyscyplinarne pod błahymi pretekstami, przenoszono do innych jednostek czy do niższych wydziałów.
Zmuszana do seksu oralnego
Oficerka z kilkudziesięcioletnim stażem, wielokrotnie nagradzana za służbę: - Otrzymałam polecenie służbowe, czy też rozkaz, można tak to nazwać, wykonania innej czynności seksualnej. Usłyszałam z ust swojego przełożonego, żebym "zrobiła mu loda". Miało to miejsce na terenie jednostki. Oczywiście tego nie zrobiłam. Dążyłam do tego, żeby opuścić sytuację i miejsce, w którym się znalazłam, jak najszybciej tylko potrafiłam.
Nie ujawniamy danych funkcjonariuszki oraz tego, gdzie pracuje ze względu na drastyczność jej przeżyć oraz dobro jej i jej rodziny. Kobieta złożyła formalny raport o mobbingu, zawiadomiła prokuraturę.
- Sytuacja, która nastąpiła ze mną po ujawnieniu tego procederu, była zemstą. Posunięto się do wszczęcia szeregu postępowań dyscyplinarnych, usiłowano mnie ze służby wydalić, na podstawie mojego stanu zdrowia. To są przeniesienia bezpodstawne, oczywiście wszystkie dyktowane dla dobra służby. Winą za odwołanie przełożonego, za zaistniałą sytuację jestem obarczona ja. Trzeba mieć bardzo dużo odwagi i siły, żeby przez to przejść. I zgłosić, przede wszystkim zgłosić - opowiada.
- Pani jeszcze ma tę odwagę? - dopytujemy. - Już nie. - Jak cała ta sytuacja zaważyła na pani życiu, na życiu pani rodziny? - Powiem, że jest to czwarta wojna światowa. - Co by pani powiedziała innym policjantkom, które są w tej sytuacji, ale jeszcze wahają się złożyć… - Przy obecnym systemie prawnym - nie zgłaszać.
"Kolega z zespołu"
Młodsza aspirant Katarzyna Śmietana była funkcjonariuszką zespołu operacyjno-rozpoznawczego komendy miejskiej w Rybniku. Zajmowała się między innymi przestępczością narkotykową i nieletnich.
- W policji pracuję od 13 lat, zajmowałam się różnymi działkami, ale ostatnie moje stanowisko to było w zespole operacyjnym, tam zajmowałam się przestępczością narkotykową, a wcześniej seksualną. Jeśli chodzi o wydział operacyjny, to zawsze był postrzegany jak taka elita. Jest to typowo męski świat, do którego ciężko jest się dostać kobiecie - opowiada Śmietana. - Zawsze mi się wydawało, że tak na dobrą sprawę jest to mój wymarzony zawód. Zawód życia. Do pewnego dnia. W końcu okazało się, że na mojej drodze stanął kolega z zespołu, myślę, że tak możemy go nazwać, który miał do kobiet bardzo seksistowskie podejście i on tego nie ukrywał. Wszystko było dobrze do momentu, w którym jego żarty i docinki zaczęły mi przeszkadzać. Wprost mu powiedziałam, że między nami nic nie będzie, jego stosunek zmienił się do mnie o 180 stopni. Poczuł się urażony, dotknięty, odepchnięty. Potem zaczęły się już problemy - relacjonuje policjantka.
Kolega z zespołu to Marcin S., który później awansował w hierarchii służbowej i został jej przełożonym. - Zaczęło się od bardzo nieprzyjemnej sytuacji na jednej z imprez, Marcin był już pod wpływem alkoholu, wstał i na cały głos krzyknął: "Kto jeszcze nie miał Śmietanowej - czyli mnie - ręka do góry". Mnie przy tym oczywiście nie było. A kiedy został moim przełożonym, było już tylko gorzej. To już były polecenia w stylu "Idź szukać kija do lasu". Bo takie również padło.
"Zrób mi loda"
Zachowania mobbingowe wobec Katarzyny Śmietany miały nasilić się w 2018 roku. - Marcin chodził i krzyczał, też opowiadał na korytarzu, że wypi*****i wszystkie kobiety z policji, zacznie ode mnie. Powiedział to wprost do mnie, powiedział to wprost do jednej z moich koleżanek, że jak już zostanie naczelnikiem, to wyj***e wszystkie dziewczyny z policji. Chodził i mówił, że ludzie będą mu ssać palca - wspomina Katarzyna Śmietana.
Policjantka, o której mówi Katarzyna Śmietana, potwierdziła to w zeznaniach. Cytowała Marcina S.: "Sama poprosisz, żebym cię zerżnął", mówiła, że nie miał ograniczeń, aby zwrócić się do policjantki słowami na przykład: "zrób mi loda". Świadkowie w tej sprawie zeznawali, że Marcin S. "dawał do zrozumienia, że wszystkie funkcjonariuszki wydziału są głupsze od niego".
Gdy Śmietana zaczęła alarmować przełożonych o tych sytuacjach, ci zareagowali. Ale w zupełnie inny sposób niż spodziewała się policjantka. - Otrzymałyśmy - w sensie my, jako kobiety z wydziału kryminalnego - zakaz przebywania w jednych pokojach z mężczyznami, w zasadzie pracowania w jednych pokojach służbowych z mężczyznami. W trakcie służby (...) jak jesteśmy z nimi w pokoju, no to podobno uprawiamy z nimi seks, w związku z czym mamy rozkaz od pana komendanta - przynajmniej tak mi to przedstawił naczelnik - że mamy zajmować odrębne pokoje. Powiedziano nam, że drzwi muszą być otwarte z uwagi na to, żebyśmy tam jednak tego seksu nie uprawiali - opowiada. - Poczułam się jak zero, jak szmata - wspomina.
Śmietana została przeniesiona do referatu ds. przestępczości nieletnich. - Była to po prostu forma ukarania mnie i pokazania innym kobietom, że jeżeli dzieje się coś podobnego, to mają siedzieć cicho. Jak dostałam już ten rozkaz, wyszłam z komendy. Nie wróciłam do niej przez okres trzech miesięcy. Przeszłam załamanie nerwowe, poczułam się tak, jakbym dostała w twarz. (Za to) że zgłosiłam, zostałam ukarana, zabierają mi tę moją operatywę, "idziesz do nielatów, dziewczyno" - opowiada funkcjonariuszka.
Spytaliśmy emerytowanego już naczelnika, czy dyskryminował policjantkę. Zaprzeczył. Łukasz Ruciński: Jesteśmy dziennikarzami Superwizjera TVN, chcieliśmy porozmawiać o przypadku pani Katarzyny Śmietany. Emerytowany naczelnik: Ale nie, nie, ja dziękuję. Ja nie zgadzam się na żaden… Maciej Duda: Dlaczego pan ją dyskryminował? Emerytowany naczelnik: Absolutnie nie dyskryminowałem… Maciej Duda: Ale to pan wydał zakaz przebywania jej z innymi policjantami? Bo niby kobiety uprawiają seks z mężczyznami w pracy… Emerytowany naczelnik: Pierwszy raz słyszę o czymś takim… Na pewno.
Po odejściu naczelnika na policyjną emeryturę, jego miejsce w komendzie miejskiej w Rybniku zajął domniemany oprawca policjantki - Marcin S. Ona sama została zawieszona ze względu na postępowanie dyscyplinarne - miała przekroczyć uprawnienia. - To działanie odwetowe. Najprostsza metoda, by się mnie pozbyć. Wszczęto mi postępowanie dyscyplinarne z tak błahego, kuriozalnego powodu, tak naprawdę za udzielenie pomocy koledze. Na ten moment jestem już oskarżoną - komentuje Śmietana. Jak sama nam ujawniła, powodem miało być wpisanie przez nią danych innego policjanta do protokołu świadka.
- Zarzucono mi, że wpisałam dane kolegi do protokołu przesłuchania świadka, podczas gdy tę czynność wykonałam ja. - Tak było? - Nie, absolutnie. Dane już były naniesione, kolega przyniósł mi je na pendrive'ie, ja po prostu najzwyczajniej w świecie nie zauważyłam tego, przeoczyłam to. Okej, mój błąd, do tego się mogę przyznać. Ale za tego typu przewinienie, na ten moment, dostałam rozkaz o wydaleniu ze służby.
Śmietana odwołała się od tego orzeczenia komendanta miejskiego policji w Rybniku. Komendant wojewódzki policji w Katowicach uchylił w całości decyzję komendanta z Rybnika. Polecił jeszcze raz, od nowa, rozpatrzyć sprawę dyscyplinarną. W kwietniu rzecznik dyscyplinarny z rybnickiej komendy przedstawił policjantce nowe zarzuty dyscyplinarne. Tym razem za "oczywistą pomyłkę pisarską" i "niepodpisanie protokołu zaraz po jego sporządzeniu".
Polecenia od komendanta
Inny charakter ma sprawa nadkomisarz Małgorzaty Jeżewskiej z Komendy Powiatowej Policji w Nysie. - W służbie jestem od 24 lat. W lutym przyszedł do komendy nowy komendant i po kilku miesiącach zaczęłam odczuwać skutki mobbingu, takiego złośliwego, uporczywego zachowania mojego przełożonego.
Nadkomisarz to lubiana i ceniona w Nysie i regionie policjantka. Jest powiatowym koordynatorem ochrony praw człowieka. Współpracuje z samorządami, szkołami - uczy o zasadach przestrzegania bezpieczeństwa. Szkoli także policjantów i organizacje pozarządowe. Mobbing wobec niej ma trwać od 2019 roku.
- Mój bezpośredni przełożony po każdej wizycie u komendanta zapraszał mnie do siebie i relacjonował, co dzisiaj komendant mówił na mój temat. Jakie dostał polecenie od komendanta, że mój przełożony ma się czepiać wszystkiego, tak naprawdę: jak wyglądam, jak stoję, jak oddycham, w którą stronę patrzę, że ma znaleźć cokolwiek, co mogłoby spowodować to, że... No że się pożegnam z mundurem, że odejdę do cywila. Zastępca komendanta przekazywał mi, że dostał polecenie, że ma mnie opier****ć, wyj***ć ze służby.
"Bo ona nic nie potrafi"
Dotarliśmy do nagrań rozmów komendanta powiatowego w Nysie z jego podwładnym, który jednocześnie był bezpośrednim przełożonym nadkomisarz Jeżewskiej, w których szuka haków na funkcjonariuszkę. Oto fragment jednej z nich.
Komendant: Nie może być tak, że ma pan w wydziale świętą krowę, która tak naprawdę, mówią, że się do niczego nie nadaje. Bo ona nic nie potrafi. Prawda to jest? Może to pan potwierdzić? Pytam się szczerze. Mówię, gorzka prawda jest lepsza niż słodkie kłamstwa. Dlaczego pan ją chroni? X: Nie chronię, komendancie. (...) Komendant: Łączy pana coś z panią Jeżewską? X: Nie, absolutnie. Komendant: Jakieś kontakty nieformalne. X: Nie, absolutnie Komendant: Zaprzeszłe? Trzyma pana za cojones (z hiszp. wulgarnie: męskie jądra - red.) tak, jak innych po kolei tutaj? X: Nie, komendancie. Komendant: Ja nie rozumiem pana bierności wobec tej pani. Niech pan na spokojnie ją zaudytuje. Żeby miał pan o czym z nią rozmawiać. I nie brać jej na huki (...) Jak pan się nie sprawdzi, to pan się pożegna ze stanowiskiem. Taka jest kolej rzeczy.
Świadkowie potwierdzili
Jeżewska opowiada dalej jakie jeszcze polecenia od komendanta z Nysy miał dostawać jej szef: - Trzeba mnie upier****ć, uj***ć, że może ma jakieś dokumenty kompromitujące na mnie znaleźć, cokolwiek na mnie. Że powinnam nie wozić dupę w radiowozie, tylko chodzić w patrolu pieszym. Wiem też od mojego bezpośredniego przełożonego, że pewne sytuacje były na nim wymuszone, że jeżeli on takich rzeczy na mnie nie znajdzie, no to... Jeżeli moi przełożeni nie chcieli wykonywać jego (komendanta - red.) poleceń, to byli wyzywani słowami wulgarnymi, że są poj****i, że są debile, że rozp*******ą komendę.
Komendant nie zdecydował się stanąć przed kamerą, nie zareagował na kilkukrotne próby kontaktu telefonicznego, nie odpowiedział na pytania zadane mu przed komendą przez dziennikarzy.
Nadkomisarz zawiadomiła prokuraturę o mobbingu przez nyskiego komendanta. Jej bezpośredni przełożony, a także już były zastępca komendanta, informatyk oraz zastępczyni naczelnika wydziału prewencji potwierdzili wersję Jeżewskiej. Wszyscy w tym śledztwie zostali uznani za pokrzywdzonych. Wersję Jeżewskiej potwierdzili też inni policjanci, którzy zeznawali jako świadkowie.
W policji nie ma mobbingu
Postępowanie w sprawie "złośliwego lub uporczywego naruszania praw pracowniczych" było prowadzone przez Prokuraturę Rejonową w Kędzierzynie-Koźlu. Ale ostatecznie zostało umorzone. Powód? Prokuratura uznała, że wobec służb mundurowych nie stosuje się przepisów o ściganiu mobbingu. A komendant mógł się zachowywać tak wobec swoich podwładnych.
- Prokurator stanął na stanowisku, że wszystkie zachowania, na które skarżyli się zawiadamiający, stanowiły realizację uprawnień przysługujących przełożonemu w służbie, jaką jest policja. Niewłaściwa forma co najwyżej mogła stanowić przewinienie natury dyscyplinarnej - powiedział "Nowej Trybunie OpoIskiej" prokurator Stanisław Bar, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Opolu.
Z inicjatywy komendanta – przełożonego nadkomisarz Jeżewskiej - wobec jej bezpośredniego przełożonego i innych pokrzywdzonych policjantów oraz świadków potwierdzających jej wersję zostały wszczęte z różnych powodów postępowania dyscyplinarne. Zostali przeniesieni do innych komisariatów z dala od Nysy. Wszczęto wobec nich także postępowania administracyjne, których celem jest usunięcie tych konkretnych policjantów z ich funkcji.
"Nie dysponujemy danymi statystycznymi"
Rzecznika komendanta głównego policji Mariusza Ciarkę zapytaliśmy m.in. o to, iIe w 2020 roku wpłynęło raportów mobbingowych z całego kraju. Jakich zdarzeń dotyczyły te raporty? Czy wśród tych zgłoszeń znajdowały się zgłoszenia z art. 197 Kodeksu karnego, czyli dotyczące gwałtu, usiłowania gwałtu lub doprowadzenia do innej czynności seksualnej, a jeżeli tak, to w jakich garnizonach je złożono? Jakie działania podjęto w celu ochrony ofiary przemocy seksualnej? Jakie działania wdrożono wobec potencjalnego sprawcy?
W odpowiedzi przeczytaliśmy, że "nie dysponujemy danymi statystycznymi w takim zakresie". "Dane takie nie są gromadzone na potrzeby GUS zgodnie z zasadami sprawozdawczości" - napisał Ciarka.
Rzecznik odpisał także, że "kilka miesięcy temu Departament Kontroli i Nadzoru MSWiA przeprowadził w Komendzie Głównej Policji kontrolę na temat przeciwdziałania mobbingowi w Policji. Jej celem była ocena działań systemowych podejmowanych w Policji w związku z przeciwdziałaniem występowania zjawiska mobbingu oraz ocena skuteczności przyjętych w Policji rozwiązań. Działania Komendanta Głównego Policji w przeciwdziałaniu występowania zjawiska mobbingu zostały ocenione pozytywnie. Między innymi realizując jeden z wniosków pokontrolnych, Komendant Główny Policji upoważnił Pełnomocnika KGP ds. Ochrony Praw Człowieka do podejmowania na bieżąco samodzielnych działań, przeprowadzania analiz, dokonywania ocen oraz formułowania wniosków w sprawach dotyczących podejrzenia o mobbing w jednostkach organizacyjnych Policji. Warto nadmienić, że sieć pełnomocników ds. ochrony praw człowieka w strukturach Policji występuje tylko w polskiej Policji. Pełnomocnicy na co dzień współpracują m. in. z Rzecznikiem Praw Obywatelskich i instytucjami zajmującymi się prawami człowieka, dyskryminacją itp.".
Nic się nie stało
- Wiele kobiecych, mundurowych głów spadnie zanim dojdziemy do jakiegoś prawidłowego algorytmu postępowania. Myślę, że dużo kobiet pożegna się ze służbą zanim takie algorytmy powstaną. Kobiety odejdą nie na własne życzenie, tylko przez system zostaną zmuszone do odejścia - mówi w podsumowaniu naszego reportażu policjantka, która od swojego szefa usłyszała rozkaz (wykonania) "innej czynności seksualnej". Do dyskusji w studiu Superwizjera chcieliśmy zaprosić rzecznika komendanta głównego policji. Odesłał nas do komend wojewódzkich, w których zdarzyły się pokazane w reportażu historie. Nikt się nie zdecydował przyjść do studia. Zamiast tego otrzymaliśmy oświadczenia, z których wynika, że nic się nie stało.
W sprawie Katarzyny Śmietany dowiedzieliśmy się, że nie było podstaw do wszczęcia sprawy dyscyplinarnej wobec jej oprawców: "Informuję, że czynności przeprowadzone w KMP w Rybniku po informacji o rzekomym konflikcie służbowym nie dały podstaw do wszczęcia postępowania wyjaśniającego, bądź postępowania dyscyplinarnego. Z posiadanych informacji nie wynika również, aby w KMP w Rybniku w ostatnim czasie (kilka lat) potwierdzono jakikolwiek przypadek związany z zachowaniami o znamionach mobbingu. Jednocześnie informuję, że postępowanie w tej sprawie po zgłoszeniu przez funkcjonariusza KMP w Rybniku prowadzi Prokuratura Okręgowa w Gliwicach, sprawa jest w toku. W związku z tym proponuję kontakt z Rzecznikiem Prokuratury Okręgowej w Gliwicach" - napisała podinsp. Aleksandra Nowara, rzecznik prasowa Komenda Wojewódzka Policji w Katowicach. Postępowanie z zawiadomienia Katarzyny Śmietany w gliwickiej prokuraturze wciąż jest w toku.
W sprawie nadkomisarz Jeżewskiej dowiedzieliśmy się, że postępowanie mobbingowe prowadzone w Komendzie Wojewódzkiej w Opolu się zakończyło. Zgodnie z przepisami powinno trwać miesiąc. Prowadzono je pół roku.
"(...) W odpowiedzi na Państwa e-maila informujemy, że komisja antymobbingowa Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu zapoznała się z wszystkimi materiałami dostarczonymi przez funkcjonariuszkę. Dokumenty te zostały dokładnie sprawdzone i przeanalizowane. Postępowanie w tej sprawie zostało zakończone. O jego wynikach funkcjonariuszka zostanie powiadomiona pisemnie" - poinformował naszą redakcję zespół prasowy KWP w Opolu.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer TVN