"Widziałem dużo zdarzeń, gdzie ludzie ginęli na budowie, a nie było o tym żadnej notatki"

Źródło:
TVN24
"Superwizjer". Fragment reportażu "Dźwigi, wypadki, szara strefa"
"Superwizjer". Fragment reportażu "Dźwigi, wypadki, szara strefa"TVN24
wideo 2/3
"Superwizjer". Fragment reportażu "Dźwigi, wypadki, szara strefa"TVN24

Dziesiątki wypadków śmiertelnych, tragedie ludzkie zamiatane pod dywan, praca po kilkanaście godzin na dobę bez dostępu do toalety, mobbing, wyzysk, potężna szara strefa i fatalny stan techniczny maszyn – taki portret polskiej branży dźwigów budowlanych wyłania się ze wspólnego śledztwa "Superwizjera" i "Dużego Formatu". Jak głęboko sięgają oszustwa i urzędnicza niemoc? Aby pokazać, jak ten system działa od środka, jeden z reporterów wcielił się w rolę początkującego operatora dźwigu i z ukrytą kamerą przeszedł wszystkie etapy: od szkolenia, przez egzamin, aż po pierwszą pracę na budowie. Reportaż Marcina Wójcika i Bartosza Józefiaka z "Gazety Wyborczej".

19 września 2019 roku na budowie w Międzyzdrojach tuż nad głowami pracujących tam robotników pękła stalowa lina dźwigu. Pod ładunkiem, który spadł na ziemię zginął czterdziestoletni Mołdawianin Vitali Ionas. Na miejscu był jego kolega, przedsiębiorca w branży dźwigowej, Jarosław Fidut. Pokazuje zdjęcie ładunku o wadze około 2,7 tony, który spadł na człowieka. Podkreśla, że na miejscu wypadku był członek rodziny mężczyzny w momencie wypadku. – Reanimował brata na miejscu. Do tej pory nie otrzymał żadnego odszkodowania – mówi.

ZOBACZ CAŁOŚĆ NA TVN24 GO>>>

Dziennikarze "Superwizjera" dotarli do operatora dźwigu, który odmówił pracy na tym urządzeniu zaledwie dwa tygodnie przed wypadkiem. Mężczyzna anonimowo stwierdza, że "na linie było parę pęknięć, wypadające zabezpieczenia ze sworzni, przecinająca linka konstrukcję żurawia". – Najbardziej się obawiałem tego, że jeśli lina tnie nam o konstrukcję, w pewnym momencie pęknie. Operator został przeze mnie poinformowany o wadach. Tak samo pracodawca też dostał informację – wyznaje były pracownik budowy. – Dla mnie to jest dziwna sytuacja, jak inspektor, który sprawdza nas, musi się podpisać pod tym, a później dochodzi do tragedii – dodaje.

Mimo że prokuratura prowadzi równolegle dwa śledztwa w sprawie niedopełnienia obowiązków przez osobę odpowiedzialną za bezpieczeństwo i higienę pracy, i doprowadzenie do śmiertelnego wypadku, oraz niedopełnienie obowiązków przez osobę odpowiedzialną za nadzór techniczny dźwigu, to do dzisiaj żadna z tych spraw nie została nawet skierowana do sądu.

- Brat był wesołym człowiekiem. Miał rodzinę, syna, żonę, ale syn, jak miał sześć lat to zmarł od białaczki i później został singlem. Ja go zabrałem tu do siebie, żeby zaczął inne życie – mówi Alexandru Ionas, brat zmarłego Vitalija Ionasa. – Najbardziej mi brakuje jego uśmiechu – mówi.

19 września 2019 roku na budowie w Międzyzdrojach pod ładunkiem, który spadł z dźwigu zginął czterdziestoletni Mołdawianin Vitali IonasTVN24

Jarosław Fidut uważa, że wypadki na budowach zdarzają się często. – Dopóki dźwig nie wywróci się zabijając 50-70 ludzi w centrum Warszawy nie ma to żadnego echa medialnego – stwierdza. – Wywrócił się dźwig, to się wywrócił. Po co drążyć temat? – dodaje.

Liczba zgonów przy pracy na dźwigach w ciągu ostatniej dekady oscyluje od 90 do 180. Wygląda na to, że nikt nie dba o poznanie prawdziwych statystyk, a branża traktuje śmierć, jak ryzyko wpisane w zawód. Pracować w niej może każdy, kto zda egzamin prowadzony przez Urząd Dozoru Technicznego, czyli instytucję, która odpowiada także za kontrolę sprawności żurawi.

- W 2017 roku robiłem kurs na operatora żurawi. Praktyka na żurawiu trwała łącznie trzy i pół godziny. To jakby ktoś zrobił prawo jazdy po trzech i pół godzinie i znalazł pracę jako zawodowy kierowca. Ma pan uprawnienia, niech pan jedzie, nauczy się pan po drodze – mówi Jarosław Fidut. – A że zginie po drodze kilka osób, kogo to obchodzi? – dodaje.

Zdobycie uprawnień

Dziennikarze sprawdzają, czy szkolenia i praca w branży dźwigowej to faktycznie taka farsa, jaką opisali informatorzy. Zapisali się na kurs operatora dźwigu w Bydgoszczy. W ciągu zaledwie sześciu godzin szkolenia teoretycznego instruktor podyktował uczestnikom 300 pytań, które mogą wylosować na egzaminie, nie wspominając ani słowem o tym jak zbudowany jest żuraw, jakie materiały wolno przenosić czy choćby jakie są obowiązki operatora.

Do tego doszło kilka godzin praktyki na dźwigu w postaci ćwiczeń na sucho, bez załadunku. Egzamin okazał się taką samą farsą, jak samo szkolenie. - Panowie, tak jak widzicie przed sobą formularz odpowiedzi: piętnaście pytań, jedna poprawna odpowiedź na każde pytanie. Macie na to trzydzieści minut – informuje prowadzący egzamin.

Po odpowiedzi na kilka znanych z góry pytań, dochodzi do egzaminu praktycznego. – Jak wiesz, jak ten, to ci pomogę, przecież chodzi o to, żebyś miał uprawnienia, nie? Czas na naukę będziesz miał na budowie – stwierdza operator towarzyszący egzaminatorowi.

W kabinie siedzi doświadczony operator, egzaminator nie wychodzi nawet na górę. Nie widzi, kto naprawdę kieruje dźwigiem. – Ja będę miał tak rękę, ty sobie położysz na mojej, tylko tak, żeby było widać, że ty operujesz i nikt nie zwidzi, że to ja operuję. Już tak trzy egzaminy zdałem dla ludzi – zdradza mężczyzna.

Po zejściu z dźwigu egzaminator zadaje kilka pytań. Mimo że reporter w roli kursanta ma ewidentne braki i nie odpowiada na żadne pytanie Inspektora Urzędu Dozoru Technicznego, bez problemu zdobywa uprawnienia i staje się pełnoprawnym operatorem dźwigu. – Tylko wypada się doszkolić – kwituje egzaminator.

Po tej farsie sprawdzianu reporter udał się bezpośrednio do centrali Urzędu Dozoru Technicznego. O przyczyny marnej jakości egzaminów zapytał rzecznika instytucji odpowiedzialnej za ich przeprowadzanie. – Nie mieliśmy żadnych zgłoszeń od chociażby osób zdających, że coś jest nie tak, jeśli chodzi o zdawanie egzaminów – mówi rzecznik prasowy Urzędu Dozoru Technicznego Maciej Zagrobelny. – To jest też kwestia tego, jak ktoś chce zdać ten egzamin. Jak ktoś chce oszukać egzaminatora, to pewnie da się to technicznie zrobić – dodaje.

Maciej Zagrobelny wyjaśnia, że żeby podejść do egzaminu "nie trzeba przechodzić kursu czy szkolenia". – Nie posiadamy danych, żeby było inaczej – odpowiada zapytany, czy wierzy w to, że egzaminy rzeczywiście weryfikują umiejętności.

Rzecznik prasowy Urzędu Dozoru Technicznego Maciej Zagrobelny TVN24

Poszukiwanie zatrudnienia

Zanim jeszcze formalnie reporter odbiera uprawnienia do pracy na dźwigu, zaczyna szukać zatrudnienia. Brak doświadczenia nikomu nie przeszkadza, a w trakcie rozmów zaskakująco rzadko pada pytanie o formalne pozwolenie na wykonywanie zawodu. Już podczas spotkania z pierwszym pośrednikiem pracy operatorów dziennikarz słyszy, jak omijać przepisy, żeby zarobić jak najwięcej.

- Jedziemy na jak najniższym ubezpieczeniu, żeby był tak zwany "dupochron", co do na przykład szpitala. Na konto wchodzi to, co jest na umowie, a reszta idzie z koperty – mówi pośrednik pracy operatorów. – Średnio około 200-230 godzin to jest nominalny czas pracy. Dobre stosunki z kierownikiem, pisali operatorowi soboty, pomimo że to tam nie było, to on wycisnął 375. Z tego miał chyba 280 przerobionych – dodaje. - To, że coś uderzysz, w coś przypier…, komuś przypier…, to nie znam operatora, który by czegoś nie odpier… - przyznaje mężczyzna.

- W interesie pośrednika i właścicieli żurawi, i budowli jest, aby ten operator pracował jak najwięcej. Budowy nie obchodzi, ile on zarabia. Pomiędzy operatorem a budową jest kilka szczebli i każdy stara się zyskać jak najwięcej dla siebie – opowiada Jarosław Fidut. – Mobbing pracownika przez budowę, pośrednika do nieprzestrzegania zasad bezpieczeństwa, do pracy w ciężkich warunkach, w ogromnych porywach wiatru. Przestrzegania Kodeksu pracy absolutnie nie ma – stwierdza.

W rozmowie na ten temat z rzecznikiem Państwowej Inspekcji Pracy jako dziennikarze dowiedzieliśmy się, że w całej Polsce pracuje zaledwie 150 inspektorów nadzorujących prace na żurawiach. Urzędnicy są niedopłacani, trudno więc zwerbować chętnych do pracy a jedynym narzędziem egzekwowania prawa, którym dysponują, są mandaty do kilku tysięcy złotych bądź żmudne i bezowocne batalie sądowe z wielkimi firmami budowlanymi.

- Nasze możliwości ogranicza prawo. Nie wolno nam ani prawa falandyzować, ani przekraczać, bo możemy narazić się na zarzut niedopełnienia uprawnień lub przekroczenia uprawnień – mówi dyrektor departamentu Nadzoru i Kontroli Państwowej Inspekcji Pracy Jakub Chojnicki. – Trzeba zmienić prawo tak, aby inwestor był odpowiedzialny za kwestie bezpieczeństwa i higienę pracy na budowie, którą wznosi – uważa. – Prowadzimy kontrole, na ile pozwalają nam możliwości kadrowe i sytuacja ogólnosektorowa – wyjaśnia.

Pierwsza część rozmowy po reportażu "Dźwigi, wypadki, szara strefa"
Pierwsza część rozmowy po reportażu "Dźwigi, wypadki, szara strefa"TVN24

Warunki pracy

Zanim reporter zatrudnił się na budowie, dziennikarze sprawdzili, jakie warunki pracy na niego czekają. O to, jak traktowani są polscy operatorzy dźwigów przez pracodawców zapytali najpopularniejszego blogera tej branży – Tomasza Klarkowskiego. – Jeżeli ja pokazuję na YouTube do jakiej patologii dochodzi na żurawiach, to nie za bardzo już mnie wszędzie chcą. W swoim byłym miejscu pracy w Bydgoszczy zarabiałem 17 złotych na godzinę, to ludzie nie wierzyli, że za taką odpowiedzialność można tyle zarabiać – mówi Tomasz Klarkowski.

- Przychodzimy na przykład do takiej kabiny, gdzie ktoś cały dzień pracował przez 16 godzin. Czuć pot, nieład, nieporządek, zostawione spleśniałe jedzenie, butelki. Przerwę w Polsce trzeba sobie wywalczyć, więc tych przerw nie ma – stwierdza bloger branży budowlanej. Przyznaje, że praca w takich warunkach jest upokarzająca.

Tomasz Klarkowski prowadzi blog na temat pracy na dźwiguTVN24

Pierwszy dzień pracy

Po kilku zaledwie rozmowach o pracę łatwo udaje się zatrudnić na budowie w Łodzi. Nikt nie poprosi o okazanie licencji operatora dźwigu czy badań lekarskich. Do pracy przyjmują praktycznie z ulicy, od razu na 11-godzinne zmiany. Mężczyzna na budowie opowiada, że poprzednik pracował pod wpływem alkoholu. – Przyjechała policja i zabrała. Nie chciał zejść na test na alkohol – opowiada. – 1,44 albo coś takiego – podkreśla.

Natychmiast po przyjściu dziennikarz zostaje dopuszczony do samodzielnej pracy na dźwigu. Wciąż nikt nie sprawdza uprawnień ani nie instruuje jak bezpiecznie pracować na tej konkretnej budowie. Już po kilku chwilach na żurawiu reporter rezygnuje z pracy. - Co to się dzieje z panem? Pan pierwszy raz w ogóle jest na dźwigu? – pyta mężczyzna. – Jak pan mówi, że nie, to w takim razie dziękujemy. Ja zadzwonię, żeby przysłali mi tu kogoś z doświadczeniem – rzuca.

Według różnych statystyk w ciągu ostatniej dekady w Polsce doszło nawet do 181 wypadków śmiertelnych podczas pracy na dźwigachTVN24

Pracodawcy

Brat zmarłego Mołdawianina opowiada, że po zdarzeniu z udziałem jego brata nie doszło do zmiany operatora dźwigu. Zwraca uwagę, że sprawca wypadku nie przyszedł do niego i w ogóle z nim nie rozmawiał.

Właściciel firmy, która dostarczyła feralny dźwig na budowę w Międzyzdrojach ani jego pracownicy nie ponieśli jak dotąd żądnych konsekwencji za ten wypadek. Unikają także kontaktu z rodziną ofiary. Reporter udał się do biura przedsiębiorstwa, żeby się w nim zatrudnić i sprawdzić, jak jest zarządzane od wewnątrz. Przy rozmowie kwalifikacyjnej Grzegorz H. był niezwykle ostrożny i uprzejmy.

- Pana jedyna możliwość, żeby pana wpuścić, to wpuścić na sygnalistę. Naprawdę, to nie jest prosta rzecz. Zobaczymy, dam panu tydzień czasu, to zobaczy pan, czy pan da radę, czy pan ucieknie – mówi Grzegorz H.

Właściciel żurawia, pod którym zginął w Międzyzdrojach Vitali Ionas unika obecnie kontaktów z pracownikami – wielu z nich domaga się od niego lepszych warunków pracy oraz wypłaty zaległych wynagrodzeń. Dziennikarze dotarli do mężczyzny, który pracował dla Grzegorza H. przez kilka ostatnich lat. Opowiada o groźbach. – Słowa, że zaraz ci przypier… albo zaraz ci przyje… to normalne, na porządku dziennym – stwierdza. – Dla niego jego ludzie to są: "śmiecie, pedały, frajerzy". Tak on do nich gada. Wszystko jest robione na hura – mówi.

Mężczyzna zwraca uwagę, że "nie ma zachowanych żadnych zasad bezpieczeństwa". – Wysyłamy dźwig na budowę, który wiemy, że jest niesprawny, żeby go montować, bo jest umowa z deweloperem i trzeba ten dźwig zawieźć tam, żeby nie było, że kary umowne – podkreśla. – Nigdy w życiu nie spotkałem się z człowiekiem, który ma taki brak szacunku do pracowników – dodaje.

Mężczyzna pokazuje dźwig w Środzie Wielkopolskiej. – On do dzisiaj nie ma odbioru Urzędu Dozoru Technicznego – zdradza mężczyzna. Mężczyzna dzwoni do inspektora w sprawie odbioru technicznego dźwigu. – On nadal jest bez UDET-u, z tego, co wiem. Tam trzy badania już chyba były na tym żurawiu, wszystkie negatywne – odpiera urzędnik. – Nie wiem, o co tam chodzi, ale tam musi być ostro nakombinowane, że on tyle razy dostał "negata" – przyznaje. Urzędnik przypuszcza, że żuraw może mieć dorobione sterowanie na radio.

Firma Grzegorza H. ma ponad 25 pięć żurawi obsługujących budowy praktycznie w całej Polsce. Pracownicy przedsiębiorstwa często zmuszeni są do obsługi niesprawnych dźwigów, nierzadko pracujących bez odbioru Urzędu Dozoru Technicznego, jak ten w Środzie Wielkopolskiej. Z tego powodu co chwila dochodzi do wypadków. Pod koniec lutego na terenie bazy firmy przy załadunku żurawia do transportu zginął 34-letni obywatel Ukrainy.

- Prokuratura zleciła przeprowadzenie sekcji zwłok pokrzywdzonego, wstępne wyniki wykazały, że śmierć nastąpiła na skutek wielonarządowych obrażeń ciała – mówi prokurator i rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Poznaniu Łukasz Wawrzyniak. – Badamy wszelkie okoliczności zdarzenia, także czy śmierć tego mężczyzny była wynikiem czyichś zaniedbań czy zaniechań - zapewnia.

Po wielokrotnych próbach osobistego i telefonicznego kontaktu, w końcu udało się połączyć z Grzegorzem H. Zapytany, czemu każe pracować robotnikom na niesprawnych dźwigach odpowiada, że dziennikarz "opowiada jakieś bzdury". – Na to jest UDT, tak że proszę zgłosić się do UDT, jeżeli pan tak twierdzi, a jak chce pan się umówić, to proszę się umówić na spotkanie, a nie nękać ludzi – mówi. – Jak pan ma informacje, to niech pan udzieli to odpowiednim służbom – kończy.

- PIP nie może być wszędzie, a i tak mi się wydaje, że to jest duża forma układów, układzików – podejrzewa były pracownik firmy. – Jak patrzę na to z boku, to mojego szefa firma funkcjonuje na matactwie i na niczym innym – uważa.

ZOBACZ CAŁOŚĆ NA TVN24 GO>>>

Wypadki

We wrześniu 2017 roku na budowie w centrum Łodzi przewrócił się dźwig z operatorem w kabinie. Tomasz Klarkowski nagrał niepublikowany dotąd nigdzie wywiad z ojcem mężczyzny, który wówczas zginął. – Syn zaczął w pierwszym momencie uciekać, później się wrócił do kabiny, obrócił cały żuraw w prawą stronę – opowiada Czesław Popławski, ojciec Zdzisława Popławskiego. Wyjaśnia, że zrobił tak, dlatego że po lewej stronie, tam gdzie by upadł, były ogródki piwne i tam było wielu ludzi. – Żuraw upadł przy samej kamienicy. Ponoć zgniótł cztery samochody, ale na szczęście nikogo tam nie było. Wyjęto go z kabiny i jeszcze był przytomny – opowiada.

Czesław Popławski zwraca uwagę, że inspektor UDT "nawet nie wszedł na żuraw". – Odbiór niby się odbył, ale ten żuraw to był po prostu trup. Wielu operatorów ginie, ale rzadko kto o tym mówi, bo to są pojedyncze osoby – podkreśla.

Opole, 2016 rok - Pracownik budowy ginie podczas pracy na dźwigu. Drugi trafia do szpitala w ciężkim stanie. Żerań, 2019 rok - Podczas budowy elektrociepłowni od dźwigu odrywa się ramię. Operator wychodzi z wypadku ranny. Gdańsk, 2021 rok - W trakcie pracy z powodu wady technicznej pęka podstawa dźwigu. Tym razem obywa się bez ofiar.

Według różnych statystyk w ciągu ostatniej dekady w Polsce doszło nawet do 181 wypadków śmiertelnych podczas pracy na dźwigach. Prawdziwej liczby wszystkich zdarzeń nie zna prawdopodobnie nikt. Dane różnych urzędów są niespójne i wszystko wskazuje na to, że wiele wypadków jest ukrywanych.

- Ja chyba pamiętam wszystkie zwłoki, co widziałem na budowach. Zdarzyło mi się ubierać zwłoki w szelki, bo przyszedł kierownik budowy i poprosił, żebyśmy ubrali go w szelki, bo nie założył szelek, a jak przyjedzie prokurator, to będzie że zginął niezgodnie z przepisami – opowiada były pracownik Grzegorza H. – Widziałem ludzi, którzy robili sobie selfie ze zwłokami, zanim prokurator przyjechał i potem wrzucali to na Facebooka – zwraca uwagę. Mężczyzna zapewnia, że widział "dużo zdarzeń, gdzie ludzie ginęli na budowie, a nie było o tym żadnej fiszki, żadnej notatki". – Gdybym nie był na miejscu, tobym nawet nie wiedział, że coś takiego się stało – dodaje.

- Połamane dźwigi, poprzewracane, katastrofy budowlane, które gdzieś ktoś zamiata pod dywan. Szukam w internecie i nie ma o tym żadnej wzmianki, nawet notatki. Czyli ktoś to ukrywa – mówi mężczyzna.

Druga część rozmowy po reportażu "Dźwigi, wypadki, szara strefa"
Druga część rozmowy po reportażu "Dźwigi, wypadki, szara strefa"TVN24

Kontrole

Jarosław Fidut mówi, że kontrole bezpieczeństwa pracy w Polsce są prowizoryczne. – Do momentu aż coś się stanie. Często się zdarza, że inspekcja pracy informuje budowę o nadchodzącej inspekcji dwa-trzy dni wcześniej, czyli daje czas dla budowy na skompletowanie pełnej dokumentacji. A jak dajemy budowie dwa-trzy dni to dokumenty będą się zgadzać – zapewnia.

Zarówno żuraw w Międzyzdrojach, jak i ten w Łodzi zostały legalnie dopuszczone do pracy przez inspektorów Urzędu Dozoru Technicznego. Wygląda na to, że pomimo kontroli, w obu tych przypadkach ludzie ginęli właśnie z powodu złego stanu technicznego dźwigów.

- Często są to żurawie zakupione na Zachodzie. Dochodzi nawet do takich skrajności, że w cenie złomu, bo są traktowane jak złom, przyjeżdżają do Polski, są ewentualnie odmalowywane i polscy operatorzy na tym pracują - mówi Tomasz Klarkowski. – Takie żurawie są w Polsce standardem, bo jest ich aż tak dużo. UDT-owiec odbierając taki żuraw robi to z dołu, a nie wchodzi tu na górę i nie sprawdza, czy mamy manetki sprawne, jak wygląda silnik i inne rzeczy – podkreśla.

- Byłem świadkiem, gdzie inspektor nawet nie widział dźwigu, tylko był w biurze. Porozmawiał z konserwatorem, zdał się na opinię konserwatora i podbił pieczątkę – wspomina Jarosław Fidut.

Jarosław Fidut zwraca uwagę na nieprawidłowości w branży budowlanejTVN24

Rzecznik prasowy Urzędu Dozoru Technicznego Maciej Zagrobelny zapewnia, że nie mają miejsca takie sytuacje, żeby inspektorzy UDT nie sprawdzali, w jakim stanie technicznym są dźwigi. – Do nas nie docierają takie sygnały – stwierdza.

- Wszystkie dźwigi są odbierane przez inspektorów UDT. Nie sądzę, aby jakikolwiek inspektor Urzędu Dozoru Technicznego świadomie podejmował decyzje złe, bo on wie, że za to ponosi odpowiedzialność – mówi Maciej Zagrobelny. – My uważamy, że obsługa żurawi i urządzenia są w Polsce bezpieczne. Uważam, że wszystko jest w porządku, jeśli chodzi o pracę Urzędu Dozoru Technicznego – dodaje.

- Każde zwłoki, każdy wypadek, wszystko zostaje gdzieś tam w głowie. Znam ich rodziny, znam żony, znam dzieci. Nagle się okazuje, że dźwig się przewrócił, trzech zginęło, jeden przeżył. Gdzieś tam przez te moje 16 lat tyle ludzi mi odeszło, że młodzi nie chcą tego robić – mówi były pracownik Grzegorza H. Z kolei Jarosław Fidut uważa, że, "żeby w Polsce dało się normalnie pracować w tym zawodzie, należałoby zacząć od mentalności nastawienia do drugiego człowieka". – Że nie jest tylko maszynką do zarabiania pieniędzy, nie jest jednorazówką, którą zużyjemy, wyrzucimy, weźmiemy kolejnego – stwierdza.

Autorka/Autor:Marcin Wójcik, Bartosz Józefiak, asty

Źródło: TVN24

Źródło zdjęcia głównego: TVN24

Pozostałe wiadomości

Atak w Magdeburgu jest specyficzny, ponieważ profil tego potencjalnego sprawcy nie jest typowy - podkreślał analityk do spraw Niemiec z PISM Łukasz Jasiński. Pochodzący z Arabii Saudyjskiej kierowca, który wjechał w tłum na jarmarku, jest lekarzem legalnie mieszkającym i pracującym w niemieckiej klinice. - Prawdopodobnie stopniowo, być może w sposób niezauważony przez nikogo, radykalizował się - ocenił Jasiński. Według Agencji Reuters, saudyjskie władze miały ostrzegać wcześniej Niemcy przed mężczyzną, który publikował ekstremistyczne wpisy.

"Profil potencjalnego sprawcy nie jest typowy". Kim jest

"Profil potencjalnego sprawcy nie jest typowy". Kim jest

Aktualizacja:
Źródło:
PAP, TVN24, Reuters

Prezydent USA Donald Trump dostanie zaproszenie na szczyt Inicjatywy Trójmorza, który odbędzie się pod koniec kwietnia w Warszawie - przekazał szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Mieszko Pawlak. Jak powiedział, Trump w 2017 roku wziął udział w takim spotkaniu, więc jego obecność na szczycie w przyszłym roku stanowiłaby "pewnego rodzaju klamrę".

Trump przyjedzie do Polski? Prezydencki minister: zaprosimy go na szczyt

Trump przyjedzie do Polski? Prezydencki minister: zaprosimy go na szczyt

Źródło:
PAP

W mediach społecznościowych pojawiło się nagranie z Magdeburga w Niemczech, przedstawiające moment zatrzymania przez policję prawdopodobnego zamachowca, który wjechał w tłum ludzi podczas jarmarku bożonarodzeniowego. Widać na nim, jak mężczyzna leży na chodniku i jest otoczony przez grupę policjantów.

Moment zatrzymania prawdopodobnego zamachowca w Magdeburgu. Nagranie

Moment zatrzymania prawdopodobnego zamachowca w Magdeburgu. Nagranie

Źródło:
tvn24.pl, CNN

Portal Ukrainska Prawda przekazał, że cyberatak, przeprowadzony przez rosyjskich hakerów, zawiesił funkcjonowanie kluczowych systemów z rejestrami państwowymi Ukrainy. Hakerzy twierdzą, że zniszczyli wszystkie dane, do których mieli dostęp, w tym kopie zapasowe, które znajdowały się na serwerach w Polsce.

Cyberatak na ukraińskie rejestry państwowe. Kopie zapasowe były na serwerach w Polsce

Cyberatak na ukraińskie rejestry państwowe. Kopie zapasowe były na serwerach w Polsce

Źródło:
PAP

Po ataku na jarmark bożonarodzeniowy w Magdeburgu, na wschodzie Niemiec, zareagowali światowi przywódcy i resorty dyplomacji. Departament Stany USA oświadczył, że Stany Zjednoczone są "wstrząśnięte i zasmucone tragicznymi wiadomościami". Saudyjskie MSZ podkreśliło, że Arabia Saudyjska "odrzuca przemoc" i wyraziło "solidarność z narodem niemieckim i rodzinami ofiar". Zamach skomentował także między innymi prezydent Andrzej Duda i prezydent Francji Emmanuel Macron.

"Brutalny i tchórzliwy akt", "koszmar". Reakcje światowych przywódców

"Brutalny i tchórzliwy akt", "koszmar". Reakcje światowych przywódców

Źródło:
PAP, tvn24.pl

Kierowca wjechał samochodem w ludzi na jarmarku bożonarodzeniowym w niemieckim Magdeburgu. Premier kraju związkowego Saksonia-Anhalt przekazał tuż po godzinie 22, że w wyniku tego ataku zginęły dwie osoby, a co najmniej 60 zostało rannych. Bilans ofiar może się zmienić. Wcześniej niemieckie media pisały, że zginęło nawet 11 osób, a służby ratunkowe cytowane przez agencję AFP wskazywały, że rannych może być 60-80.

Kierowca wjechał w tłum na świątecznym kiermaszu w Niemczech. Nie żyją 2 osoby, rannych co najmniej 60

Kierowca wjechał w tłum na świątecznym kiermaszu w Niemczech. Nie żyją 2 osoby, rannych co najmniej 60

Aktualizacja:
Źródło:
"Bild", Reuters, "Die Welt", PAP

Kierowca wjechał samochodem w ludzi na jarmarku bożonarodzeniowym w niemieckim Magdeburgu. Polski MSZ zareagował na przyznanie azylu Marcinowi Romanowskiemu przez węgierskie władze. Prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę wnoszącą zmiany w składce zdrowotnej. Oto pięć rzeczy, które warto wiedzieć w sobotę 21 grudnia.

Zamach w Magdeburgu, MSZ reaguje na ucieczkę Romanowskiego, zmiany w składce zdrowotnej

Zamach w Magdeburgu, MSZ reaguje na ucieczkę Romanowskiego, zmiany w składce zdrowotnej

Źródło:
PAP, TVN24
Kiedyś von Herbersteinowie, dziś powodzianie. O mapie wspomnień i bigosie w pałacu

Kiedyś von Herbersteinowie, dziś powodzianie. O mapie wspomnień i bigosie w pałacu

Źródło:
tvn24.pl
Premium

IMGW ostrzega przed oblodzonymi drogami i chodnikami. Alarmy pierwszego stopnia obowiązują w województwach położonych na południu Polski. Sprawdź, gdzie aura będzie groźna.

Lód na drogach i chodnikach. Żółte alarmy na południu kraju

Lód na drogach i chodnikach. Żółte alarmy na południu kraju

Źródło:
IMGW

Ostatni raz widziano je w 1943 roku. To najsłynniejsze dzieło utracone na Śląsku w czasie II wojny światowej. Niemcy wywozili wtedy dzieła sztuki z okupowanych Katowic. Dobra wiadomość jest taka, że teraz będzie można je oglądać w Muzeum Śląskim. Obraz Józefa Brandta wrócił na swoje miejsce.

Obraz "Wyjazd na polowanie" Józefa Brandta był symbolem dzieł utraconych. Po 81 latach wrócił do muzeum

Obraz "Wyjazd na polowanie" Józefa Brandta był symbolem dzieł utraconych. Po 81 latach wrócił do muzeum

Źródło:
Fakty TVN

Szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Jan Grabiec poinformował w piątek o wynikach audytów w Rządowym Centrum Legislacji i instytutach podległych kancelarii premiera z czasów rządów Prawa i Sprawiedliwości. - Zażądaliśmy zwrotu aż 63 milionów 800 tysięcy złotych przez instytucje, podmioty, które były obdzielane przez premiera Mateusza Morawieckiego środkami publicznymi - mówił szef KPRM.

"Zażądaliśmy zwrotu aż 63 milionów 800 tysięcy złotych"

"Zażądaliśmy zwrotu aż 63 milionów 800 tysięcy złotych"

Aktualizacja:
Źródło:
PAP

Rząd Malezji zgodził się na wznowienie poszukiwań zaginionego dziesięć lat temu samolotu Malaysia Airlines o numerze MH370 - poinformował Reuters. Agencja zwróciła uwagę, że zniknięcie pasażerskiego boeinga z 239 osobami na pokładzie to "jedna z największych zagadek w historii lotnictwa".

"Jedna z największych lotniczych zagadek w historii" wciąż nierozwiązana. Podejmą kolejną próbę

"Jedna z największych lotniczych zagadek w historii" wciąż nierozwiązana. Podejmą kolejną próbę

Źródło:
Reuters, New York Times, CNN

Właściciel TVN - amerykański koncern Warner Bros. Discovery - rozpoczął proces sprzedaży firmy - podał w piątek Reuters. Do tych informacji odniósł się rzecznik WBD, podkreślając, że dla "Warner Bros. Discovery podczas podejmowania decyzji o sprzedaży, zachowanie niezależności newsów TVN jest priorytetem".

Warner Bros. Discovery rozważa sprzedaż TVN. "Zachowanie niezależności newsów priorytetem"

Warner Bros. Discovery rozważa sprzedaż TVN. "Zachowanie niezależności newsów priorytetem"

Źródło:
Reuters, tvn24.pl

53-letniej kobiecie w Nowym Jorku przeszczepiono nerkę świni, wcześniej zmodyfikowaną genetycznie. Przeszczep przeprowadzono w listopadzie i na razie wszystko jest w porządku. 53-letnia kobieta nie miała innego wyjścia. Cieszy się, że żyje.

53-latce przeszczepiono nerkę świni. Nie było innego wyjścia

53-latce przeszczepiono nerkę świni. Nie było innego wyjścia

Źródło:
Fakty TVN

- To jest dopiero początek. Jeżeli Węgry nie będą reagować na nasze żądania, to zgodnie z artykułem 259 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej postawimy Węgry przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej - powiedział w programie "#BezKitu" w TVN24 wiceminister spraw zagranicznych Andrzej Szejna. Odniósł się w ten sposób do udzielenia azylu politycznego byłemu wiceministrowi sprawiedliwości Marcinowi Romanowskiemu.

"To dopiero początek". Wiceszef MSZ o możliwych kolejnych krokach wobec Węgier

"To dopiero początek". Wiceszef MSZ o możliwych kolejnych krokach wobec Węgier

Źródło:
TVN24

Zabójca dwóch nastolatek Richard Allen został skazany w USA na 130 lat więzienia. Do podwójnego zabójstwa doszło w 2017 roku w małym miasteczku Delphi w stanie Indiana.

Zabójca dwóch nastolatek skazany na 130 lat więzienia

Zabójca dwóch nastolatek skazany na 130 lat więzienia

Źródło:
PAP

Rzeczniczka Donalda Trumpa Karoline Leavitt powiedziała, że prezydent elekt chce, by Europa wypełniła swoje zobowiązania dotyczące wydatków obronnych i zwiększyła udział w pomocy Ukrainie. Przedstawiciele zespołu prasowego zaprzeczyli jednak, by Trump domagał się od państw NATO wydatków na obronność na poziomie 5 procent PKB, o czym donosił "Financial Times".

Trump "zrobi to, co konieczne, aby przywrócić pokój". Chce, by Europa płaciła więcej

Trump "zrobi to, co konieczne, aby przywrócić pokój". Chce, by Europa płaciła więcej

Źródło:
PAP

Od 1 stycznia 2025 roku wzrośnie płaca minimalna. Ostateczna stawka najniższej krajowej ustalona przez rząd jest wyższa niż wynagrodzenie zaproponowane pierwotnie na Radzie Dialogu Społecznego.

Tysiące Polaków z podwyżką od stycznia

Tysiące Polaków z podwyżką od stycznia

Źródło:
tvn24.pl

Finał negocjacji pomiędzy Volkswagenem a związkami zawodowymi. Zarząd spółki wycofał się z żądania obniżki płac o 10 procent i zobowiązał się, że nie będzie natychmiastowego zamykania zakładów i zwolnień. Jednak w dłuższej perspektywie firma zlikwiduje 35 tysięcy stanowisk pracy.

Likwidacja 35 tysięcy stanowisk pracy. Gigant porozumiał się ze związkami

Likwidacja 35 tysięcy stanowisk pracy. Gigant porozumiał się ze związkami

Źródło:
Reuters

Dziś powitamy astronomiczną zimę. Sobota, 21 grudnia to najkrótszy dzień w tym roku. Każdy kolejny będzie coraz dłuższy, a noce zaczną stawać się coraz krótsze. Na zimowym niebie będzie widocznych sporo ciekawych gwiazdozbiorów.

Dziś rozpoczyna się astronomiczna zima   

Dziś rozpoczyna się astronomiczna zima   

Aktualizacja:
Źródło:
PAP, tvnmeteo.pl

- Trudno nie odnieść się do sprawy Marcina Romanowskiego, dlatego że to jest chyba najbardziej bulwersująca opowieść, jaką dzisiaj opowiada nam PiS - stwierdził kandydat KO na prezydenta Rafał Trzaskowski. Zauważył, że kandydat PiS Karol Nawrocki w piątek "powiedział, że w ogóle nic na ten temat nie powie, że nie jest zainteresowany tą historią". - Jak można powiedzieć, że to kogoś w ogóle nie interesuje? - pytał Trzaskowski.

Trzaskowski: Zwracam się do Nawrockiego. Jak można nie mieć zdania w sprawie tak fundamentalnej?

Trzaskowski: Zwracam się do Nawrockiego. Jak można nie mieć zdania w sprawie tak fundamentalnej?

Źródło:
TVN24

Marcin Romanowski otrzymał azyl na Węgrzech, co utrudni Polsce wyegzekwowanie Europejskiego Nakazu Aresztowania. Eksperci wyjaśniają, czy i jakie kroki prawne może podjąć polskie państwo, korzystając z członkostwa naszego i Węgier w Unii Europejskiej.

Marcin Romanowski z azylem na Węgrzech. Co może państwo polskie?

Marcin Romanowski z azylem na Węgrzech. Co może państwo polskie?

Źródło:
Konkret24

Znajdujący się w Cieśninie Kerczeńskiej, łączącej Morze Czarne z Morzem Azowskim, statek handlowy Gam Express wezwał pomocy - podała agencja Reutera. Według doniesień, załodze statku pod banderą Gwinei Bissau nie wypłacono od trzech miesięcy wynagrodzeń, a ostatnią dostawę żywności otrzymała ponad 30 dni temu.

Statek w Cieśninie Kerczeńskiej wezwał pomocy. "Załoga nie ma jedzenia"

Statek w Cieśninie Kerczeńskiej wezwał pomocy. "Załoga nie ma jedzenia"

Źródło:
PAP, Reuters

W czasie wizyty Emmanuela Macrona na zniszczonej przez cyklon Majotcie doszło do burzliwej wymiany zdań prezydenta z mieszkańcami. Tłum wznosił okrzyki i gwizdał w jego kierunku. - Macie szczęście być we Francji. Gdyby to nie była Francja, babralibyście się w g***** 10 tysięcy razy gorszym - rzucił w pewnym momencie Macron. Lokalna społeczność domaga się wyjaśnień, dlaczego niemal tydzień po przejściu niszczycielskiego żywiołu nie dotarła do niej wystarczająca pomoc.

Wzburzeni mieszkańcy i klnący Marcon. "Babralibyście się w g***** 10 tysięcy razy gorszym"

Wzburzeni mieszkańcy i klnący Marcon. "Babralibyście się w g***** 10 tysięcy razy gorszym"

Źródło:
The Guardian, Reuters

Prezydent Andrzej Duda podpisał nowelizację Prawa ochrony środowiska - poinformowała jego kancelaria. Nowe przepisy przewidują między innymi wprowadzenie obowiązku przygotowania planów adaptacji do zmian klimatu dla miast, które mają 20 tysięcy i więcej mieszkańców.

Adaptacja miast do zmian klimatu. Prezydent podpisał ustawę

Adaptacja miast do zmian klimatu. Prezydent podpisał ustawę

Źródło:
PAP

Nie żyje mężczyzna, który był konwojowany przez policję na przesłuchanie. Powodem śmierci była rozległa rana szyi. W alei "Solidarności" przy Dworcu Wileńskim działania prowadziła policja oraz prokuratura.

Nie żyje mężczyzna konwojowany przez policję. Miał się okaleczyć kajdankami

Nie żyje mężczyzna konwojowany przez policję. Miał się okaleczyć kajdankami

Źródło:
tvnwarszawa.pl, PAP

Policjanci z Mińska Mazowieckiego prowadzą postępowanie dotyczące usiłowania zabójstwa na terenie kompleksu leśnego w miejscowości Brzozowica. Publikują też portret pamięciowy mężczyzny, który może mieć związek ze sprawą i proszą o kontakt każdego, kto go rozpoznaje.

Atak na kierowcę w pobliżu lasu. Policja publikuje portret pamięciowy podejrzanego

Atak na kierowcę w pobliżu lasu. Policja publikuje portret pamięciowy podejrzanego

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Strażacy sprzątali błoto i piach z drogi wojewódzkiej 631 w Markach i w okolicy miasta trzy razy w ciągu jednego tygodnia. Na razie nie znaleziono winnego zanieczyszczania jezdni, próbuje go namierzyć policja.

O co chodzi z tym błotem? Trzy razy w ciągu tygodnia blokowało ruch na drodze 631

O co chodzi z tym błotem? Trzy razy w ciągu tygodnia blokowało ruch na drodze 631

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Brazylijskie służby przechwyciły broń i 134 kilogramy kokainy, które znajdowały się pod kadłubem polskiego statku. Akcję przeprowadzono, kiedy jednostka cumowała w porcie w Santos. Rzecznik Polskiej Żeglugi Morskiej Krzysztof Gogol potwierdził, że chodzi o statek POLSTEAM Łebsko. - Narkotyki odnalazł nurek pod kadłubem podczas kontroli - wyjaśnił. Dodał, że ponieważ kokaina znajdowała się poza statkiem, służby usunęły ją, zaś "załoga mogła kontynuować podróż bez żadnych dalszych konsekwencji".

Narkotyki i broń pod kadłubem polskiego statku

Narkotyki i broń pod kadłubem polskiego statku

Źródło:
tvn24.pl

Marcin Romanowski - podejrzany w śledztwie dotyczącym Funduszu Sprawiedliwości i ścigany Europejskim Nakazem Aresztowania - korzysta z azylu politycznego na Węgrzech, udzielonego mu przez rząd Viktora Orbana. Mimo kontrowersji, polityk wciąż pobiera poselską pensję. Zajrzeliśmy do jego oświadczenia majątkowego, aby sprawdzić, co wiadomo o jego finansach.

Oto majątek Marcina Romanowskiego

Oto majątek Marcina Romanowskiego

Źródło:
tvn24.pl

Poszukiwany listem gończym poseł PiS zabiera głos - przekonuje, że uciekł z kraju w akcie heroizmu. Marcin Romanowski dostał azyl na Węgrzech. Czy to oznacza, że Europejski Nakaz Aresztowania teraz nie zadziała?

"Łatwo byłoby dać się zamknąć". Marcin Romanowski zabiera głos i kreuje się na bohatera

"Łatwo byłoby dać się zamknąć". Marcin Romanowski zabiera głos i kreuje się na bohatera

Źródło:
Fakty TVN

Kandydat PiS na prezydenta Karol Nawrocki został zapytany na konferencji prasowej, co sądzi o sprawie Marcina Romanowskiego i udzieleniu mu azylu politycznego na Węgrzech. - Nie uważam nic. Nie jest to sprawa, która budzi moje zainteresowanie - odpowiedział.

Nawrocki: o sprawie Romanowskiego nie uważam nic

Nawrocki: o sprawie Romanowskiego nie uważam nic

Źródło:
TVN24
Tusk. Wróg numer jeden Viktora Orbana

Tusk. Wróg numer jeden Viktora Orbana

Źródło:
tvn24.pl
Premium
"Archipelag" księdza Michała O. jak willa plus. Tylko 20 razy bardziej

"Archipelag" księdza Michała O. jak willa plus. Tylko 20 razy bardziej

Źródło:
tvn24.pl
Premium
"Najlepiej nie pamiętać". Ujawniamy taśmy Mraza i Romanowskiego z lutego i marca tego roku

"Najlepiej nie pamiętać". Ujawniamy taśmy Mraza i Romanowskiego z lutego i marca tego roku

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Pokurator dostrzega konieczność uzupełnienia zarzutów dla pana Marcina Romanowskiego o kolejne siedem bardzo poważnych przestępstw natury kryminalnej - przekazał prokurator krajowy Dariusz Korneluk. Adam Bodnar zapewniał, że sprawa Funduszu Sprawiedliwości jest "traktowana absolutnie priorytetowo".

Kolejne siedem zarzutów dla Romanowskiego

Kolejne siedem zarzutów dla Romanowskiego

Źródło:
TVN24, PAP

Co może zrobić polskie państwo, kiedy Marcin Romanowski otrzymał azyl na Węgrzech? Pytani przez Konkret24 prawnicy zgodnie oceniają, że polska prokuratura nie ma ruchu. Będzie musiała czekać, aż Romanowski opuści Węgry.

Romanowski ukrył się na Węgrzech. Prawnicy: "szach-mat dla polskiej prokuratury"

Romanowski ukrył się na Węgrzech. Prawnicy: "szach-mat dla polskiej prokuratury"

Źródło:
Konkret24

Ryszard Petru podpisał umowę zlecenie na pracę w Wigilię w jednym z warszawskich dyskontów - tak wynika z wpisu opublikowanego przez polityka koalicyjnego klubu Polski 2050 na platformie X. Petru wcześniej wypowiadał się przeciwko wprowadzeniu dodatkowego dnia wolnego 24 grudnia.

Petru zatrudnił się w dyskoncie. "Podpisałem umowę"

Petru zatrudnił się w dyskoncie. "Podpisałem umowę"

Źródło:
tvn24.pl