Elementem protestu stali się uczniowie - oceniła w "Faktach po Faktach" w TVN24 wicepremier Beata Szydło. - Gdyby protest był zawieszony na czas egzaminów, pewnie inaczej byśmy to postrzegali - mówiła. Podziękowała też ZNP za decyzję o zawieszeniu strajku i dodała, że należy podjąć rozmowy o systemie wynagrodzeń nauczycieli, bo "ten system już się wyczerpał" i "nie daje gwarancji, że te wzrosty będą takie, jak oczekuje strona związkowa".
- Przede wszystkim bardzo dziękuję za dzisiejszą decyzję ZNP, bo ona jest ważna przede wszystkim dla maturzystów - podkreśliła wicepremier do spraw społecznych Beata Szydło.
- To jest dobry moment do tego, żeby szukać kompromisu, żeby rozmawiać o możliwości znalezienia porozumienia, bo ono jest przede wszystkim potrzebne środowisku nauczycielskiemu, które w wyniku tego strajku zostało podzielone. Ale jest też przede wszystkim potrzebne, jeśli rozmawiamy o przyszłości polskiej szkoły, polskiej oświaty - wskazywała Szydło.
Jednak jak dodała, "jest bardzo duża szansa, żeby to porozumienie podpisać ze wszystkimi centralami związkowymi".
"ZNP postawiło poziom zaporowy"
Na uwagę, że Związek Nauczycielstwa Polskiego nie podpisze porozumienia, które rząd podpisał z Solidarnością, Szydło odparła: - Pan Broniarz odrzuca tę propozycję, która jest już na stole, która jest również spełnieniem oczekiwań dotyczących wzrostu wynagrodzeń. Ja wiem, że to nie jest ten poziom, ale ZNP postawiło poziom zaporowy i pan przewodniczący Broniarz wie o tym doskonale.
CZYTAJ WIĘCEJ: Na co zgodziła się Solidarność >
Forum Związków Zawodowych i ZNP w trakcie negocjacji zmodyfikowały swoje oczekiwania. Początkowo upominały się o tysiąc złotych podwyżki, później postulowali 30 procent podwyżki, następnie związkowcy proponowali rozłożenie 30 procent podwyżki na dwie tury - 15 procent od 1 stycznia i 15 procent od 1 września tego roku.
Wicepremier oceniła jednak, że Broniarz "wycofał się o 5 złotych". - Bo w przeliczeniu 30 procent w takim rozłożeniu harmonogramu, w jakim zostało zaproponowane, to było dokładnie 995 złotych - oceniła.
- Myślę, że ten czas mamy za sobą i teraz trzeba rozmawiać o przyszłości. To jest dobry moment, żeby obydwie strony zechciały szukać kompromisu. Z naszej strony jest duża otwartość, chcemy, żeby ta otwartość pojawiła się też ze strony partnerów społecznych - przekonywała.
"System już się wyczerpał"
- Pan Broniarz i partnerzy społeczni wiedzą o tym doskonale, rząd też zdaje sobie z tego sprawę, że jeżeli nie znajdziemy kompromisu, nie znajdziemy tego porozumienia i w połowie drogi się nie spotkamy, nie porozmawiamy o zmianie systemu wynagrodzeń nauczycieli, to nawet jeżeli dołożymy kolejne miliardy złotych do tego systemu, to i tak nie przełoży się to na realny wzrost wynagrodzeń nauczycieli - powiedziała Szydło w "Faktach po Faktach" w TVN24.
- Po prostu ten system już się wyczerpał, on nie daje gwarancji, że te wzrosty będą takie, jak oczekuje tego strona związkowa - dodała wicepremier.
"Decyzja ZNP potwierdza, że nauczycieli potrafili odpowiedzialnie się zachować"
Oceniła też, że "dzisiejsza decyzja ZNP potwierdza, że nauczyciele potrafili odpowiedzialnie się zachować". - Ja w każdej swojej wypowiedzi publicznej po zakończeniu naszych negocjacji w Radzie Dialogu Społecznego podkreślałam, że mocno wierzę w odpowiedzialność nauczycieli i w to, że oni nie pozostawią swoich uczniów - zaznaczyła.
- Teraz potrzebujemy uspokojenia sytuacji, wyciszenia, zasypania podziałów w samym środowisku nauczycielskim i jeszcze raz powtórzę - szukania kompromisu. Tutaj nie ma zwycięzców, bo to nie o to chodziło i nie o to chodzi. Tutaj możemy mieć taką satysfakcję, że maturzyści mogą spokojnie, przez te kilka następnych dni, przygotować się do swoich egzaminów, i że będą mogli spokojnie te egzaminy odbyć - wskazywała.
- A naszym obowiązkiem - strony rządowej i środowiska pedagogicznego - jest usiąść do stołu i próbować szukać kompromisu - dodała.
- Rozmawiajmy od jutra przy okrągłym stole - zaapelowała wicepremier do spraw społecznych.
CZYTAJ TAKŻE: Broniarz o zaproszeniu ZNP do okrągłego stołu >
"Broniarz przerysowuje całą sytuację"
Szydło odniosła się także do słów prezesa ZNP Sławomira Broniarza, który powiedział dzisiaj: - Ludzie wiedzą, że jest źle i czują okazywaną im pogardę. Czujemy to my, czują to lekarze, czują to opiekunowie niepełnosprawnych, przedsiębiorcy. Czują to wychodzące na ulice protestować kobiety.
- Pan Broniarz przerysowuje całą sytuację i to nie pomaga w szukaniu kompromisu - skomentowała. - Miałam też często wrażenie, że w czasie tych naszych rozmów, chęć [bycia - przyp. red.] politykiem brała nad nim górę - zaznaczyła.
- Nigdy nie zdarzyła się taka sytuacja, że ktokolwiek kogokolwiek chciał upokorzyć - dodała Szydło.
- Ja mam dzisiaj poczucie tego, że odpowiedzialność zwyciężyła, że maturzyści będą mogli spokojnie napisać swoje egzaminy. Szkoda, że ten apel o zawieszenie protestu nie był wcześniej wysłuchany - mówiła. - Myślę, że to też pewnie byłoby większym komfortem dla młodzieży. Ale dobrze, że dzisiaj możemy powiedzieć "tak, matury w spokoju się odbędą" - kontynuowała.
"Przed nami jest kilka miesięcy, można przygotować rozwiązania"
Pytana, co w sytuacji, że kiedy we wrześniu rozpocznie się rok szkolny i uczniowie nie pójdą do szkoły przez kilka tygodni albo miesięcy, odparła, że "nie wyobraża sobie takiej sytuacji".
- Zachęcam pana Broniarza, żeby przyszedł jutro na spotkanie przy okrągłym stole, żebyśmy usiedli i szukali tego kompromisu - podkreśliła Szydło. - Przed nami jest kilka miesięcy, można przygotować rozwiązania. Pan Broniarz doskonale zdaje sobie z tego sprawę, że jeżeli nie zmienimy systemu, to pewnie za jakiś czas, nawet jeżeli w tej chwili znalazłyby się dodatkowe środki, takie jak on chciałby, żeby były przeznaczone na wynagrodzenia dla nauczycieli, to za rok, czy za dwa znowu spotkamy się i będzie znowu problem. Rozwiążmy to kompleksowo, jest na to w tej chwili czas - tłumaczyła.
"To nie jest tak, że nauczyciele są grupą, która nie otrzymywała podwyżek"
Wicepremier do spraw społecznych została również zapytana, czy w rządzie jest świadomość, skąd wziął się strajk nauczycieli. Protest w oświacie zbiegł się w czasie z wprowadzeniem przez Prawo i Sprawiedliwość tak zwanej piątki Kaczyńskiego obejmującej pięć punktów programowych: przyznanie świadczenia 500 plus także na pierwsze dziecko bez kryteriów dochodowych, zwolnienie z podatku PIT osób do 26. roku życia, przywrócenie lokalnych połączeń autobusowych z małymi miejscowościami i wsiami, obniżenie podatku PIT dla wszystkich z 18 proc. do 17 proc. oraz wypłata dodatkowej, trzynastej emerytury dla seniorów. Koszt tych programów może wynieść ponad 40 miliardów złotych.
Jarosław Kaczyński przedstawił również propozycję dla rolników - co najmniej 100 złotych dopłaty do tucznika i 500 złotych do krowy.
- Każda grupa zawodowa ma prawo do protestu - oceniła Szydło. - Natomiast wszystkie programy społeczne, które przygotował rząd Prawa i Sprawiedliwości od 2015 roku, miały charakter powszechny. Rzecz polegała na tym, żeby jak największa grupa beneficjentów mogła z nich skorzystać - argumentowała.
- Najpierw rozwiązaliśmy w tym pierwszym czasie rządzenia programami powszechnymi te największe problemy - przekonywała.
Wicepremier powiedziała również, że "nauczyciele od 2018 roku mają sukcesywnie wypłacane podwyżki wynagrodzeń". - W porównaniu do grudnia 2017 roku, jeżeli policzymy jeszcze tę podwyżkę, która będzie we wrześniu tego roku, średnie wynagrodzenie nauczyciela dyplomowanego w tym czasie wzrosło o ponad 700 złotych - oceniła.
- To nie jest tak, że nauczyciele są grupą, która nie otrzymywała podwyżek. Jest to jedna z nielicznych grup, które otrzymują wynagrodzenia z budżetu, która uzyskała podwyżki w takiej wysokości. Budzi nasze zastanowienie, dlaczego akurat w takim momencie, kiedy są realizowane podwyżki, następują tak gwałtowne działania - przyznała.
Choć - jak dodała - "rzeczą naturalną jest to, że lata wyborcze są zawsze takim czasem, kiedy ta chęć protestowania i walki o swoje przywileje jest dużo większa niż w czasie, kiedy tych wyborów nie ma".
"Elementem protestu stali się uczniowie"
Przyznała także, że "elementem protestu stali się uczniowie" i że ona "nie może się z tym zgodzić".
- Bo ten protest, niestety, miał też taki charakter. Gdyby protest był zawieszony na czas egzaminów, pewnie inaczej byśmy to wszystko postrzegali - powiedziała.
- Ale to już jest za nami. To jest ten moment, kiedy trzeba wyciągnąć wnioski z tego co się wydarzyło i myśleć o przyszłości - dodała wicepremier do spraw społecznych Beata Szydło.
Autor: kb//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24