Już ponad rok, od kiedy prezydent Lech Kaczyński pożyczył 100 zł "na tacę" od ówczesnego ministra obrony Radosława Sikorskiego. Ten twierdzi, że do dziś długu nie odzyskał. W imieniu prezydenta "stówę" oddaje obecny szef MON Aleksander Szczygło.
Pieniądze trafiły na tacę, co zostało uwiecznione na zdjęciach, ale czy zostały zwrócone? Tego już nie wiadomo na pewno, bo obaj ministrowie przedstawiają odmienne wersje wydarzeń.
Sikorski twierdzi, że pieniędzy nie dostał: - Wyjaśnienia są dwa: albo prezydent zapomniał, co się zdarza, albo pieniądze przekazał, ale gdzieś zaginęły - mówi były szef MON. I dodaje, że jeśli zaginęły to sprawa jest poważniejsza: - Dziś 100 złotych, a jutro jakaś tajemnica państwowa - wieszczy Sikorski.
"Kolejny raz oddaję ci 100 złotych"
Aleksander Szczygło twierdzi jednak, że oddał dług w imieniu prezydenta podczas jednego z lunchów, które jadł z Sikorskim. Do dziennikarki Moniki Olejnik wysłał nawet sms o treści: "Radek Sikorski kłamie. Oddałem stówę."
- Nie oddał - zaprzecza Sikorski. - To jest w ogóle tajemnicza sprawa, bo Aleksander Szczygło twierdzi, że pan prezydent oddał. Do mnie nie dotarły te pieniądze. Więc gdzieś się zapodziały po drodze. Ja myślę, że CBA powinno to zbadać - dodaje.
Szczygło zaprezentował dziś przekaz pocztowy za pośrednictwem którego - jak powiedział - po raz kolejny oddał Sikorskiemu 100 zł. - Kolejny raz oddaję ci 100 złotych w imieniu pana prezydenta, o które ciągle się upominasz - zwrócił się do swojego poprzednika w MON.
- Mam nadzieje, że to ostatni biznes jaki Radek Sikorski zrobił z prezydentem, bo do tej pory był dzięki PiS był senatorem i ministrem, a za 100 zł dostał 200 - dodał Szczygło.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24