Kolizja drogowa to rzecz normalna. Ale kolizja z dyplomatą to już problem. Przekonał się o tym pan Paweł, który pisząc na platformę Kontakt TVN24 poinformował nas o swojej niecodziennej kolizji.
Od stłuczki na warszawskim placu Bankowym w której brał udział samochód pana Pawła i auto korpusu dyplomatycznego Korei Południowej (a nie jak wcześniej informowaliśmy Korei Północnej), minęło już pół roku. - Policjanci którzy przyjechali na miejsce powiedzieli mi, że ten człowiek ma immunitet i nic nie mogą zrobić w tej sprawie – mówi poszkodowany. – Mimo, że według nich, i według śladów, ewidentnie widać, że jest to wina tego Koreańczyka – dodaje.
- On może przyjść, my go możemy poprosić, żeby stawił się w jednostce policji jako świadek, natomiast on nie ma takiego obowiązku – wyjaśnia Mariusz Sokołowski, rzecznik polskiej policji.
Według policji, immunitet dyplomatyczny nie zwalnia jednak z odpowiedzialności cywilnej. Mariusz Sokołowski tłumaczy, że osoba poruszająca się pojazdem – w tym także dyplomata – musi mieć ubezpieczenie OC i to właśnie z tego ubezpieczenia można ściągnąć pieniądze. Tylko, żeby skorzystać z takiej możliwości, trzeba udowodnić, że sprawca jest sprawcą.
Póki co, pan Paweł musiał naprawić samochód z własnego ubezpieczenia AC.
MSZ - ostatnia deska ratunku
Policja radzi, że ostatnią deską ratunku dla pana Pawła jest już tylko MSZ. – My radzimy, żeby w takiej sytuacji zgłaszać się specjalnej komórki protokołu dyplomatycznego w ministerstwie, która powinna zwrócić się do ambasady, konsulatu czy państwa – tłumaczy Sokołowski. Według niego, tylko wtedy mogłyby zostać „uregulowane kwestie prawne związane z postępowaniem cywilnym”.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24