Carlos San Juan de Laorden, emerytowany hiszpański lekarz, podał do sądu bank, w którym trzymał pieniądze. Okazało się, że aby wyjąć z tego banku gotówkę, musi najpierw, przez specjalną aplikację, umówić się z urzędnikiem bankowym. Zirytowany tą propozycją usłyszał, że jeśli mu ona nie odpowiada, to może zmienić bank. Ta sugestia jeszcze bardziej rozwścieczyła Hiszpana, który w banku trzymał pieniądze od pierwszej wypłaty przez następne 50 lat i poczuł się dotknięty do żywego, kiedy uświadomił sobie, że w świecie zdygitalizowanym jego wieloletnia lojalność wobec banku straciła jakiekolwiek znaczenie. A wszystko przez kłopot z trafieniem w klawisze i w bankomacie, i w telefonie.
Emerytowany lekarz cierpiał na chorobę Parkinsona i drżały mu ręce. Jako sposób komunikowania się pozostała mu - dziś już rzadkość - tradycyjna rozmowa z żywym człowiekiem. Napisał więc do banku list zaczynający się od słów: "Jestem stary, ale nie jestem idiotą". W ten sposób odniósł się do sugestii, że skoro nie potrafi dać sobie rady z bankomatem ani z aplikacją, to niech idzie do banku, w którym mają cierpliwość do zajmowania się starymi idiotami.
Wiem, że kłopoty emerytowanego hiszpańskiego lekarza nie zrobią wrażenia na młodych czytelnikach, którym nie drżą ręce. Domyślam się wszelako, że moi regularni czytelnicy - czyli grupa 65, jeśli nie 75+ - pewnie się tą historią zainteresują. Ci starsi wiedzą, że młodość to stan przejściowy, nie trwa wiecznie. Liczą się z tym, że nadejdzie starość, ręce im kiedyś zadrżą i mogą pojawić się kłopoty z trafieniem w klawisz. I to do nich, tych bardziej świadomych, kieruję tę opowieść, ku pokrzepianiu serc. Niech nie czują się opuszczeni i bezradni.
Doktor Carlos San Juan argumentował, że zarówno banki, jak i inne instytucje publiczne, powinny służyć wszystkim obywatelom. Bez względu na wiek. Nie tylko młodym i zdrowym. Nie jest też elegancko usprawiedliwiać dyskryminację osób starszych wymogami nowoczesności.
Pod listem poirytowanego lekarza do banku, w ciągu kilku miesięcy, podpisało się 600 tysięcy osób. Zainteresowały się nim media. A władze państwowe poczuły się zmuszone do reakcji. Emerytowany lekarz został gwiazdą telewizji. W rezultacie w lutym bieżącego roku w Ministerstwie Gospodarki w Madrycie podpisany został protokół, w którym bank zobowiązał się do uwzględnienia potrzeb starszych klientów. Podczas ceremonii podpisania protokołu prezes Stowarzyszenia Banków Hiszpańskich podziękował doktorowi Carlosowi San Juanowi za zwrócenie uwagi na problem dotąd niedostrzegany.
Historię Carlosa San Juana de Laorden znalazłem w międzynarodowym wydaniu "New York Timesa". Przy okazji dowiedziałem się też, że hiszpańskie banki od czasów kryzysu w 2012 roku ścięły liczbę oddziałów o połowę. Podobne zjawisko obserwuję również w Polsce i to nie tylko w sektorze bankowym. Na dodatek pandemia przyspieszyła rozwój usług on-line. Ta przemiana odbywała się w imię troski o zdrowie i był witana jako przyspieszenie procesów modernizacji. Rzadziej jednak zwracano uwagę, że w ten sposób banki i inne instytucje dokonują oszczędności przez zmniejszenie zatrudnienia. Klienci i interesanci wykonują robotę, którą kiedyś wykonywali urzędnicy w biurach albo pracownicy banków. Na tym samym złudzeniu, że to dla naszego dobra, oparty jest koncept restauracji samoobsługowej, w której goście entuzjastycznie pełnią funkcje kelnerskie.
Lekarz z Hiszpanii upomniał się o starych, przypominając, że nie wszyscy oni są idiotami. Pozwolę sobie zauważyć, że to raczej wyjątki zachowują młodzieńczy wigor i przytomność umysłu. Hiszpański lekarz - przez krucjatę w obronie sprawnych umysłowo, lecz podupadłych fizycznie starszych osób - przyłożył rękę, pewnie mimo woli, do utrwalenia mitu o wiecznej młodości, obowiązującego we współczesnej kulturze. Potęgę tego mitu widać szczególnie w reklamie wmawiającej nam, że regularnie spożywając odpowiednie preparaty, utrzymamy nasze kolana, kręgosłupy i inne części ciała w stanie wiecznej użyteczności. Będziemy ze starymi jak my, siwiutkimi żonami biegać po piaszczystych plażach, bez trudu dźwigać wnuki, rąbać drzewo i wykonywać roboty ogrodnicze. Nie wierzę w te bajki. Według mnie większą zasługę dla tzw. trzeciego wieku będzie miał ten, który optymistyczne hasło: "Stary, ale nie idiota" uzupełni o realistyczny slogan: "Zidiociały staruszek też człowiek. Pamiętaj! I ciebie ten los nie minie".
Opinie wyrażane w felietonach dla tvn24.pl nie są stanowiskiem redakcji.
Maciej Wierzyński - dziennikarz telewizyjny, publicysta. Po wprowadzeniu stanu wojennego zwolniony z TVP. W 1984 roku wyemigrował do USA. Był stypendystą Uniwersytetu Stanforda i uniwersytetu w Penn State. Założył pierwszy wielogodzinny polskojęzyczny kanał Polvision w telewizji kablowej "Group W" w USA. W latach 1992-2000 był szefem Polskiej Sekcji Głosu Ameryki w Waszyngtonie. Od 2000 roku redaktor naczelny nowojorskiego "Nowego Dziennika". Od 2005 roku związany z TVN24.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24