40 lat temu został wprowadzony stan wojenny. Profesor Andrzej Friszke, historyk, powiedział w TVN24, że 13 grudnia 1981 roku spodziewał się "jeszcze gorszych rzeczy niż te, które nastąpiły". - Spodziewaliśmy się masowych aresztowań, ale ja wtedy uważałem, że oni po prostu będą rozstrzeliwać ludzi, których uważają za wrogów - mówił.
W poniedziałek mija 40 lat od wprowadzenia stanu wojennego. Profesor Andrzej Friszke, historyk, wspominał w TVN24 13 grudnia 1981 roku. - Tego dnia przyszli do mojego mieszkania przyjaciele związani też z Solidarnością. To musiała być 9 rano. Zawiadomili mnie, że jest stan wojenny. Wyszliśmy z domu, poszliśmy pod siedzibę Regionu Mazowsze, która była już otoczona przez milicję. Nie można się było dostać do Regionu. Potem próbowaliśmy się czegoś dowiedzieć - mówił. Dodał, że na ulicach było wojsko, milicja. - Poszliśmy do siedziby prymasa, żeby tam zasięgnąć informacji, ale w zasadzie oni też nic nie wiedzieli. Prymasa nie było w Warszawie, był w Częstochowie. Dowiedzieliśmy się, że jest stan wojenny, ale w gruncie rzeczy niczego bliżej - opowiadał Friszke.
- Telefonów nie było. Moim zdaniem też w godzinach porannych 13 grudnia nie chodziły tramwaje. Trzeba było wszystko na piechotę ustalać, co się dzieje - dodał.
Friszke: nikt nie przewidywał użycia wojska na taką skalę
Pytany o odczucia, które mu wówczas towarzyszyły, powiedział, że "to było tak jak trochę koniec świata". - To jest gwałtowny przeskok. Jeszcze 12 grudnia byliśmy ludźmi wolnymi, nie obawialiśmy się w gruncie rzeczy mówić, co myślimy, chodzić, gdzie chcemy. Nagle od 13 (grudnia), od poranka znajdowaliśmy się w innej sytuacji, w innej Polsce - mówił historyk.
- Ja w gruncie rzeczy byłem oczywiście przerażony tym wszystkim, to znaczy spodziewałem się rzeczy jeszcze gorszych niż te, które nastąpiły. Odnosząc się do ogólnej wiedzy, którą mieliśmy o tym, jak wyglądają przewroty wojskowe, co się dzieje w kraju, jak wojsko przejmuje władzę i bezpieka, to spodziewaliśmy się masowych aresztowań, ale ja wtedy uważałem, że oni po prostu będą rozstrzeliwać ludzi, których uważają za wrogów. Z taką mniej więcej perspektywą rozpoczynałem ten 13 grudnia, że to będzie krwawa masakra dotycząca co najmniej setek osób - opowiadał.
Pytany, czy ktoś z jego bliskich spodziewał się, że zostanie wprowadzony stan wojenny, powiedział, że "spodziewaliśmy się, że coś się może zdarzyć". - Natomiast to, co się zdarzyło ostatecznie, było całkowitym zaskoczeniem. Nikt nie przewidywał użycia wojska na taką skalę, nikt się nie spodziewał takiego totalnego zmrożenia społeczeństwa, przerwania na przykład wszelkich linii komunikacyjnych i skali tego uderzenia. Także internowania właściwie wszystkich przywódców Solidarności - powiedział Friszke.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: IPN