Stan trzech górników leczonych po katastrofie w kopalni Mysłowice-Wesoła na intensywnej terapii w siemianowickim Centrum Leczenia Oparzeń był w sobotę krytyczny. Stan jednego górnika pogarszał się, a innego, wcześniej określany jako niestabilny, uległ niewielkiej poprawie. Wciąż nie odnaleziono ostatniego górnika. - Atmosfera w rejonie poszukiwań znów grozi wybuchem, wycofano więc z niego ratowników – poinformował w sobotę rzecznik Katowickiego Holdingu Węglowego Wojciech Jaros.
- Po północy w nocy z piątku na sobotę ratownicy wyszli z bazy. Pokonawszy pierwszy, już rozpoznany odcinek długości ok. 1 km weszli do strefy bezpośredniego zagrożenia na ok. 20 metrów, rozwijając linię chromatograficzną. Jest to ważne, gdyż pozwala na uzyskanie dokładniejszych danych pomiaru gazów. Gdy wracali po kolejny element lutniociągu, który zabudowują przed sobą, zostali wycofani. Zdecydowano o tym, ponieważ pomiary wykazały, że stężenia gazów osiągnęły wielkości wskazujące na zagrożenie wybuchem - relacjonował Jaros. Razem z zastępem penetrującym strefę niebezpieczną wycofano do bazy pozostałych ratowników wykonujących tam prace przygotowawcze, profilaktyczne, w tym zajmujących się uruchomieniem klimatyzatora. Od godz. 3 rano ratownicy czekają, aż stężenia gazów wybuchowych spadną do wartości bezpiecznych.
Klimatyzator jest potrzebny, ponieważ ze względu na sięgającą 38 stopni temperaturę w wyrobisku ratownicy mogą pracować bardzo krótko i muszą często się zmieniać.
- Jedyne prace, jakie w tej chwili wykonujemy, to prace profilaktyczne poza strefą zagrożenia. Naprawdę są duże obawy o to, że mogłoby się zdarzyć nieszczęście, gdyby ci ludzie pracowali nadal w tej strefie. Na bieżąco dokonujemy pomiarów i czekamy, ale nie ukrywam, że jest bardzo niebezpiecznie, bardzo źle – poinformował kierownik działu energomechanicznego w kopalni Grzegorz Standziak.
Siedmiu górników na intensywnej terapii
W sobotę w południe dr hab. Marek Kawecki z siemianowickiej oparzeniówki przekazał informacje na temat stanu górników, którzy przebywają w jego placówce. Jak mówił, spośród hospitalizowanych siedmiu górników na intensywnej terapii, "trzech jest w stanie krytycznym, jeden pogarszającym się. - Pozostali czterej są w stanie bardzo ciężkim; zauważyliśmy cechy niewielkiej poprawy, co napawa optymizmem, aczkolwiek nie pozwala jeszcze na generalne wnioski. Mamy nadzieję, że będzie dobrze - powiedział specjalista. Pozostali górnicy leczeni na oddziałach tego szpitala ranni byli w sobotę w stanie stabilnym. Wraz z kolejnym górnikiem, który został tam przyjęty z podejrzeniem oparzeń dróg oddechowych, na oddziałach CLO w sobotę przebywało 14 rannych. Łącznie w całym szpitalu było ich 21. Lekarze z "oparzeniówki" zastrzegli, że cały czas przez weekend - niezależnie od pory dnia czy nocy - trwa tam normalne leczenie, m.in. zabiegi hiperbarii tlenowej. Cały czas pracuje interdyscyplinarny zespół opiekujący się chorymi, m.in. chirurdzy, anestezjolodzy, psycholodzy, mikrobiolodzy i rehabilitanci.
Po wybuchu ponad 30 osób trafiło do szpitala
W poniedziałek ok. godz. 20.55 w należącej do Katowickiego Holdingu Węglowego kopalni Mysłowice-Wesoła doszło do zapalenia bądź wybuchu metanu. W strefie zagrożenia na głębokości 665 m znajdowało się wówczas 37 górników. Część z nich wyjechała na powierzchnię samodzielnie, kolejni z pomocą ratowników. Do godz. 1.30 odnaleziono i wydobyto 36 pracowników. Jednego z górników, 42-letniego kombajnisty, dotąd nie odnaleziono. Łącznie 31 górników trafiło bezpośrednio po katastrofie do szpitali w Sosnowcu, Katowicach i Siemianowicach Śląskich. Do siemianowickiego CLO przewieziono pierwotnie 18 najpoważniej rannych.
Autor: nsz, ktom/tr / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24